Czyzby to kolejny watek o tym samym.
Jako ze pracuje w tej samej branzy to zastanawia mnie co cie odstrasza? Pogoda? Kanada wyglada tak samo a nawet gorzej... USA? Meksyki cie zjedza na sniadanie.
Wbrew pozorom tutaj nie jest zla lokalizacja a zarobki tez bardzo w porzadku.
Dziekuje i i pozdrawiam.
PolSaver, proponowałem ci kiedyś Syberię, ;) Ruscy dłubią w ziemi, a dookoła mnóstwo Polaków. ;)
Teraz dorzucam.... Rwandę.
Mówią -m.in.- po angielsku, gospodarka prze do przodu jak ruski czołg, ino szybciej, średnia wieku poniżej 19 lat, i mnóstwo kobitek do zagospodarowania (jeżeli lubisz dominujące, to także w parlamencie - 30-procentowy parytet), co w połączeniu z informacją, że 60% obywateli jest w wieku poniżej 24 lat, rysuje perspektywę całkiem przyjemnej przyszłości bez zmartwień.
A że rozwija się budowlanka, górnictwo, buduje się mnóstwo dróg, mógłbyś się całkiem nieźle ustawić. Pomimo tego dynamicznym rozwoju, ponoć jest czysto i ekologicznie. Jest też bezpiecznie i bez korupcji. No i ciepło, co by wygrzewać stare kości.
https://securityinpractice.eu/a-moze-rwanda-stan-aktualny-oraz-perspekty...
Jedna z forumowiczek już tam jest:
https://www.google.com/amp/s/www.national-geographic.pl/artykul/amp/rwan...
:)
PolSaver, odpowiem ci tak... Jestem ciutkę młodszy, chociaż niewiele, i również mnie nosi cholernie, żeby zamienić przestrzeń na inną. Nie wiem, co jest tego powodem - może to taka przypadłość związana z wiekiem, a może życiowy bilans, z którego można wyczytać, jak bardzo różni się życie od szczenięcych planów i marzeń. ;) Uważam jednak, że podczas tych wszystkich researchów w poszukiwaniu własnego raju, zapominamy zadać sobie jedno ważne pytanie: czy ta zmiana będzie na tyle duża, żeby -będąc w tym wieku- rzeczywiście poczuć istotną zmianę, poza zamianą samych krajobrazów i ponownym, mozolnym budowaniem życia od zera? Czy poza tym, że zmienią się okoliczne pagórki, widok z okna, kształt gniazdek w chałupie, a auta będą jeździć inną stroną drogi (i nadal trzeba będzie zapier••lać ;) ), zmiana przyniesie w tym wieku jakieś rzeczywiste korzyści, bodźce, motywację? Gdy patrzę pod tym kątem, wszystkie te "jueseje", Kanady, Niemcy, Hiszpanie, itepe, itede, wydają się zamianą siekierki na kijek, wciąż pozostaje się nędznym, nic nie znaczącym trybikiem, przy tym nieco już zardzewiałym, ;) gdzieś na marginesie prawdziwego życia (tu wypadałoby wpisać własną definicję prawdziwego życia ;) ) - trybikiem, którego głos jest ważny jedynie raz na kilka lat, przy okazji iluzorycznych wyborów na zarządców folwarku, i to jedynie pod warunkiem, że ma się prawo do głosowania. ;)
W gospodarce rozwijającej się niemalże od zera, tzn. takiej, która chce się rozwijać, prawdopodobnie można poczuć się bardziej potrzebnym, a i powodów do zadowolenia czy dumy może być więcej. A że z kranu nie zawsze popłynie ciepła woda? I co z tego? Czy to naprawdę jest takie ważne dla pięćdziesięciolatka, zwłaszcza gdy z kranów sąsiadów również płynie zimna woda? (i znika parcie, żeby koniecznie popłynął wrzątek, jak u bogatszego sąsiada). ;) Przecież ponoć najchętniej wszyscy zaszylibyśmy się na bezludnej wyspie, w jakiejś kurnej chacie bez wygód. ;) Że zwolni mi nieco internet? I co z tego? :) Za rok będzie o wiele szybszy. :) W takiej Rwandzie, nawet startując z niższego poziomu, chyba można nie tylko poczuć zmianę, postępującą z każdym rokiem, ale i czuć się uczestnikiem/budowniczym tych zmian.
Czy wyjadę? Jasne, że nie, brakuje jaj. Mam jednak przeczucie, że taka zmiana byłaby o wiele prostsza i bardziej satysfakcjonująca od przeprowadzki do krajów... w sumie dość podobnych do UK. A gdyby coś nie poszło, powrót byłby łatwiejszy i mniej bolesny.
Nie wiem, jakos bycie bialym i emigracja do krajow afrykanskich mbie nie rajcuje.... Mowiac ogolnie to.... Kultura inna. Moze byc i tak, ze przez nast. 20 lat bedzie w pyte ale dzieci juz beda sie ewakuowac. Jak w SA.... Znam ludzi co zyja w willach a znam co spieprzali stamtad az sie kurzylo.
Wypisz wymaluj Rhodesia....
Infidel, oczywiście, że to nie musi być Rwanda. Nie podoba mi się np. gęstość zaludnienia, podobna do tej w UK, ;) - patrząc z drugiej strony kraj jest niewielki, dość łatwo zbudować porządną infrastrukturę.
Chodziło mi raczej o to, żeby rzeczywiście doświadczyć pozytywnej zmiany. Bo jeżeli zmienić miejsce i dalej zapieprzać, być może nawet więcej, bo PESEL goni, a zaczyna się od zera, gdy dookoła ludzie już statkowani, powoli szykują się do emerytury, no to szczęście raczej znika, i kij z taką zamianą widoczków za oknem.
Mnie ciągnie na północ, ale ja zwykły wyrobnik jestem, i kij mi z tych cudownych islandzkich widoczków, gdy przez zapieprz po 50-60 godzin tygodniowo i komarowanie w niewielkim pokoiku w przybytku dla piętnastu innych wyrobników. Za stary już jestem na to. :)
Infidel, paczaj:
https://www.knightfrank.co.uk/properties/residential/for-sale/kacyiru-ki...
£90K.
Jadymy? ;)
23
No to jestes wlasciwa osoba, zeby Tutsi uciekajacy przed Hutu szukal u ciebie schronienia. I wparowal w smiertelnej trwodze do tego pieknego bungalowu ( bungalowa?). I teraz co? Hutu wymachuja maczetami, jak Tutsi nie wypchasz na smierc, to i tobie sie oberwie. Sama nie wiem, co robic. Chyba z wami nie jade, chlopaki. Przyslijcie paczke z kawa.
Czy to mozliwe zeby emigrowac?