Trzymaj tyradę, poniżej, możesz odpuścić sobie czytanie, w skrócie znowu sprowadza się do tego, że infrastruktura i kultura rowerowa to za mało i nie wszyscy ludzie, choćby i zdrowe, silne byczki i jałówki w wieku 20-40 lat, muszą być fanami dwóch kółek, gdy ślepia jeszcze kleją się po nocy a w najbliższej perspektywie widać pot łaskoczący w tyłek. Bezczelnie śmiem twierdzić, że dla bardzo dużego odsetka mieszkańców UK dojazd rowerem do pracy to znacznie większy wysiłek, niż relaksująca przejażdżka rowerkiem wzdłuż Union Canal z Juniper Green do biura w New Town, czy z Wester Hailes do Poundlanda lub H&M, a na tę żółtą plamę nad Edynburgiem w dużej mierze składają się też tysiące studentów z całego świata, mieszkających w sąsiedztwie niejakiego Johna Rebusa, przecinających The Meadows w drodze na pobliski uniwerek.
Tak. Widział Manchester, ale dobrze nie zna, bo za dużo głów na chodnikach. I widział tam tramwaje, które całkiem sprawnie poruszają się np. po Sheffield, w którym jeździ tych tramwajów więcej, niż po całej Szkocji. ;)
A o tramwajach wspominam dlatego, bo ten żółty kolor na wrzuconej przez ciebie mapie, to także transport publiczny, a nie "kultura rowerowa". Po Londynie jeździ sporo rowerów, ale zdecydowana większość korzysta z autobusów, kolei dojazdowej i genialnego, szybkiego metra, a nie z "kultury rowerowej". Korzysta częściowo z musu, bo na relatywnie niewielkim obszarze upchnięto populację Austrii i Szkocji razem wziętych i abstrahując od innych kosztów, w wielu miejscach auta już nie wciśniesz. Metro to nie kultura rowerowa, żółty kolor to nie tylko rowery, zwłaszcza w tej największej żółtej plamie na mapie, Londynem zwanej.
Tyrada: ;p
Odwracasz kota ogonem. Nigdzie nie napisałem, że to nie ma sensu, a jedynie, że problem nie tkwi jedynie w infrastrukturze. Nie wszyscy mieszkają w Manchesterze. Takich "bakewellów" są setki, prawdopodobnie mieszka w nich łącznie nie mniej ludzi, niż w całej Szkocji.
Półmilionowe Sheffield jest górzyste, no ale to przecież tylko taki malutki, żółty Edynburg z górą w środku miasta, którą zapewne można objechać, gdyby wybudować ścieżkę i ludzie nie byli tacy leniwi. ;) Na dobrą sprawę można nawet objechać własny dom i od poniedziałku do piątku zamieszkać w hotelu w centrum. ;) UK jest mocno pofałdowane, znacznie bardziej niż to widać z autostrad gdy zapiernicza się do Polski na domowy bigos, czy nawet do jakiejś fajnej, turystycznej miejscówki, ale z auta niekoniecznie to widać. Na tych stromych wzgórzach i w dolinach rozłożyły się nie tylko "matlocki i bakewelle", ale i pięćdziesięcio-, stu-, dwustutysięczne miasta, ciągnące się jedno za drugim, układające się w milionowe zespoły mieszkalne, i to one składają się na te 80% miast, w których ludzie przemieszczają się do pracy z jednego miasta do drugiego. Przemierzyłem mnóstwo tych mieścin z buta, któregoś dnia nawet minął mnie z górki jeden gość na elektrycznym rowerze. :p No ale moje "byłem i widziałem" jest niemiarodajne, chociaż akurat dziwnym trafem pokrywa się z niebieską mapą. Znaczy, że nigdzie nie ma infrastruktury. Nieprawda, jest. Różnej jakości, fakt.
Manchester również jest otoczony takimi mieścinami. Te miasta są tutaj pipidówami, takie trochę większe " matlocki", ;) które próbujesz bagatelizować, chociaż sumarycznie mieszka w nich od groma ludzi i w Szkocji byłyby WelkYmY mYastamY. To są łącznie miliony ludzi i praszam, ale uważam, że twoje spojrzenie tylko z edynburskiej perspektywy jest nieco wypaczone. Postrzeganie kraju z punktu widzenia mieszkańca Warszawy: w całym kraju jest syto i bogato i tylko Ukraińcy w "biedrach" i Żabkach zarabiają po trzy kafle. Po Warszawie jeżdżą rowery, to i w Limanowej może śmigać procentowo tyle samo, to kwestia kultury rowerowej i infrastruktury, zresztą co to jest taka Limanowa. Nie, nie może śmigać taki sam odsetek mieszkańców, gdy różnica poziomów między fabryką a biurem czy marketem wynosi 200-300 metrów.
W Szkocji i tak nie jest źle, pomimo tego niebieskiego koloru. Nigdzie w UK nie widziałem tylu rowerzystów, co w Glasgow czy w Edynburgu, ale i okazji do wysiłku miałem niespecjalnie wiele, nawet pedałując z centrum na Oxgangs czy inne Burdiehouse. Bo być może tą skalą mierzysz brytyjskie pagórki. Ten niebieski kolor to nie tylko brak infrastruktury i kultury rowerowej. Dziwnym trafem w weekendy rowerów pojawia się nagle mnóstwo. Na dachach aut wyjeżdżających z tych półmilionowych "matlocków". No ale jak im wybudujemy piękną ścieżkę na szczyt góry to na pewno zaczną wjeżdżać na nią każdego dnia w drodze z pracy. ;)
W moim hrabstwie zamieszkuje odpowiednik 23% populacji Szkocji i nie jestem aż tak wielkim lokalnym bucem, żeby myśleć, że to jedyne takie hrabstwo w UK - to tak w temacie " faceta z Matlock, który musi dojeżdżać do Bakewell", czego zresztą też nie napisałem.
Możesz też spróbować codziennie dojeżdżać rowerem z Penistone do Barnsley. ;P To ledwie 7,5 mili. To taka angielska 100-tysięczna pipidówa. Jedna z bardzo wielu w UK, ale powody te same, co w innych "matlockach". To ile ludzi mieszka w tych szkockich miastach? ;) Łatwo podpierać się tymi osiemdziesięcioma procentami. Zbyt łatwo.
Znacznie łatwiej, niż dojechać rowerem do Barnsley (i mnóstwa innych miast w UK). Prawie tak łatwo, jak dojechać do nich pociągiem (spalinowym, elektryka leży i kwiczy) lub autobusem czy autem. Może kiedyś elektrycznym. Ale mieszkańców tych miast na rowery nie wciśniesz. Nie na taką skalę, żeby zażółciły się na mapie.
#478 - ten argument do mnie najbardziej przemawia. Jak mam spocony, po podjeździe pod górę siedzieć potem kontraktowe 7h + nadgodziny, co wyskakują jak Fryc z krzaków podczas forsowania Odry. Owszem, istnieją prysznice - ale co, mam służbowy strój ze sobą targać? Ja i tak do biura się ubieram jak obwieś, ale mi wolno, jako staremu, łysem nerdowi informatycznemu. (To znaczy może i nie wolno, ale mam na to wywalone.) A co mają powiedzieć ludki ze sprzedaży, kontaktujący się z klientem?
Niech no będzie wolno rzucić na kwestie dojazdu do roboty takiemu wieśniakowi, jak mi. Pani Negocjator ma do roboty 20km tam + tyle samo nazad. Musi wyglądać ładnie, bo (o zgrozo, jak tak można!!!) nie zapierd@la z kukizem na kiju konserwować powierzchnie płaskie tylko kierowniczy autochtonami. Autem na baterie objeżdża to po wsiach, bez stania w korkach w 20 minutek. Bez auta - dojazd Stagecoachem do Dużego Miasta w Okolicy (no dobra, Aberdeen) co zajmuje ok godziny, przesiadka i drugą godzinę do drugiej wsi. Jakoś nie pomyśleli o autobusach InterWieś.
Pan Negocjator podobnie, bo jego miejsce zniewolenia to wysunięta dzielnica Dużego Miasta w Okolicy (no dobra, Aberdeen). Dojazd komunikacją patrz wyżej. Dojazd autem 12km.
Pytania.
ps. Od marca zeszłego rabotam w domu, Civic rdzewieje, ale pozbyć się nie można, bo co będzie jak im strzeli do łba przywrócić dojazdy do biura?
I jeszcze jedna uwaga. Fajnie, że wreszcie rozmawia się na serio o alternatywach w postaci dwóch kółek. Super, że Negocjatorowi rząd dorzuca parę tysia ulgi czy ładowarkę, a i mi czy Infidelowi też dorzuci, gdy bardzo będziemy chcieć. Super, że na obrzeżach dużych miast wybudowano park & ride, gdzie można się przesiąść do komunikacji zbiorowej. Fajnie, że mogę wyskoczyć do Londka na obiad elektrycznym pendolino (ode mnie to 100 minut jazdy). Tylko dlaczego te wszystkie lokalne pociągi wciąż wypluwają z rur co2, jak gdyby Negocjator wyżarł cały eko-budżet ;) a elektryczność wciąż czekała na odkrycie. Autobusy miejskie to nadal śmierdziele, w moich stronach wystarcza palców u rąk, żeby policzyć wszystkie zbiorowe elektryki czy hybrydy. Nie wiem, jak jest teraz, ale kilka lat temu ekologicznych autobusów w Edim przybywało w szybkim tempie, jednakże w moich okolicach -poza wspomnianymi przeze mnie tramwajami- to wciąż sf.
Tymczasem w Londku
https://uk.yahoo.com/news/man-raped-in-clapham-common-police-two-men-104...
Police are looking for two men in connection with the rape of a man in Clapham Common.
A man in his early 30s was raped in a wooded area at the western edge of the Common, which is opposite The Avenue, at around midnight on 30 June.
It is believed two men were present at the time of the assault which was reported to police this week.
No other information about the men is available.
W roku pańskiej 14 otwarto z wielkim hukiem projekt autobusów VanHool A330 napędzanych wodorem. Aż całe 10 sztuk. Po kilku latach projekt po cichu zamknięto.
Jak się pogrzebie w necie to można wygrzebać wzmianki „natural end”. No ale! 5 lat i autobus na złom? Jak się w Szkocji instalowałem to widziałem w normalnym użytkowaniu ponad 30 letnie Leyland’y. Nie wiem, co jest bardziej przyjazne środowisku. Reanimacja zlomka czy produkcja ton elektrośmieci.
W Edynburgu powinni pokasować połowę przystanków autobusowych i skończyć z tym prymitywnym płaceniem przy wejściu. Jak chodziłem do biura to rano szedłem tak samo szybko jak autobus 23, bo zatrzymywał się co chwilę i czekał aż kolejka wsypypie bilon. Pasażerowie patrzyli na mnie w szoku jak ich wyprzedzałem na każdym przystanku.
A w ogóle to przy wsiadaniu do busa nie można kupić dwóch biletów jedną kartą, paranoja! Dobrze że da się już kupić kartą jeden bilet na trama. Ogólnie tu jest skansen jeśli chodzi o komunikację miejską.
@Delirium #25475:
Trzymaj tyradę, poniżej, możesz odpuścić sobie czytanie, w skrócie znowu sprowadza się do tego, że infrastruktura i kultura rowerowa to za mało i nie wszyscy ludzie, choćby i zdrowe, silne byczki i jałówki w wieku 20-40 lat, muszą być fanami dwóch kółek, gdy ślepia jeszcze kleją się po nocy a w najbliższej perspektywie widać pot łaskoczący w tyłek. Bezczelnie śmiem twierdzić, że dla bardzo dużego odsetka mieszkańców UK dojazd rowerem do pracy to znacznie większy wysiłek, niż relaksująca przejażdżka rowerkiem wzdłuż Union Canal z Juniper Green do biura w New Town,
Delirka, praktycznie wszystko o czym piszesz negują dostępne nam statystyki, badania i analizy wsteczne. Zaraz zacznę Cię prosić o konkretne cytaty popierające powyższe stwierdzenia, żeby skontrastować Twoją wizje „infrastruktury” z rzeczywistością i dostępną nam wiedzą :)
Delirka - serio gruntujesz swoje odpowiedzi w już dawno obalonych mitach! (Teren, dystans, pogoda, czy skłonność do samej jazdy.)
Jeśli myśląc o infrastrukturze widzisz spoconego 35 latka muszącego przejechać 5km po 8 godzinnej zmianie, albo gościa w krawacie jadącego wzdłuż Union Canal to się nie dogadamy. Dobrze rozwiązana infrastruktura oznacza na przykład, że rodzice nie mają problemu z wsadzeniem 10 latka na rower w drodze do szkoły oddalonej o 8km, albo 60 letnią babkę w drodze na zakupy.
A odsetek ludzi, o których można powiedzieć, że są fanami dwóch kołek nie jest żadnym warunkiem do osiągnięcia „kultury rowerowej”. O jakim odsetku posiadaczy samochodów powiedziałbyś, że są fanami 4 kółek?
Statystyki z Holandii mówią nam, że większość wybiera rower bo jest szybszy, umożliwia łatwiejszy dojazd, jest tani i wygodny. Dużo niżej plasuje się np fitness. Żaden Holender nie myśli o sobie, że jest fanem 2 kółek.
Ty mówisz, że jak ludzie chcieliby jeździć rowerem to councile zaczęłyby inwestować w infrastrukturę. Ale ludziom się tutaj nie chce wiec jest jak jest.
Ja Ci mówię, że nasze dzieci nie będą jeździły rowerem do szkoły jeśli takowej inftastruktury nie będzie. (Bonusem inwestycji w rowery jest to, że budowa odpowiednich struktur jest bliska 1% wydatkom na jakąkolwiek inną metodę transportu.)
@Karol:
Statystyki z Holandii mówią nam, że większość wybiera rower bo jest szybszy, umożliwia łatwiejszy dojazd, jest tani i wygodny. Dużo niżej się plasuje np fitness. Żaden Holender nie myśli o sobie, że jest fanem 2 kółek.
Zdaje się Holandia się lekko różni powierzchniowo i zagęszczeniem mieszkańców niż dajmy na to taka Szkocja.
Poza tym ta statystka się już lekko zaczyna chwiać, poza okręgiem Amsterdam - Rotterdam, co miałem okazje uwidzieć na oczęta własne. Stacje kolejowe maja parking na rowery i są one wykorzystywane, ale jak zauważyłem wiele osób dojeżdża też na stację czterema kółkami. Pamiętaj, że statycznie każda rodzina ma dziecko z kawałkiem
"Delirka - serio gruntujesz swoje odpowiedzi w już dawno obalonych mitach! (Teren, dystans, pogoda, czy skłonność do samej jazdy.)"
Rili?
Bo widzisz, twoje obserwacje wypowiedzi mądrych głów jakoś mają się nijak do otaczającej rzeczywistości. Prrofesurowie oksfordzcy mędrkują w mundrych czasopismach i tylko tych ich mądrości jakoś nie widać na ulicach. Jestem ciekaw, ile z tych poważnych autorytetów popiera głoszone madrości własnym przykładem, czy nie jest przypadkiem tak, jak z garnkiem i volvo w dieslu z przykładu Sokole.
Ja nie teoretyzuję. Jako powsinoga i wlóczykij opisuję to, co widzę, a przez mieściny nie przejeżdżam profesorskimi i Karolowymi autostradami.
Super, wpadnij z tymi obalającymi mądrościami do fabryk i biur gdzieś w gęsto zaludnionej, środkowej Anglii. Oni chyba internetu nie mają, stąd brak im owej kultury rowerowej. :)
" Dobrze rozwiązana infrastruktura oznacza na przykład, że rodzice nie mają problemu z wsadzeniem 10 latka na rower w drodze do szkoły oddalonej o 8km, albo 60 letnią babkę w drodze na zakupy"
A o czym ja mówię? Wsadź tę babcię na piękną ścieżkę w jednym z setek brytyjskich miasteczek albo popedałuj za 10-latkiem do szkoły a potem do pracy, ale przecież teren nie ma żadnego znaczenia, bo przeczytałeś tweeta w internecie a w Edim tak ładnie żółciutko na mapie.
Sorasy, jadę wdrapywać się na uwielbiane przez studentów osiedla Crookes. Pieszo, rowerów tu nie uświadczysz, bo cholernie stromo, ci wszyscy studenci mieszkający tutaj widocznie bez kultury rowerowej są, nie to co studenci przecinający każdego dnia płaskie jak naleśnik The Meadows.
W Holandii byłem tylko przejazdem więc się nie liczy, natomiast widziałem jak działa transport rowerowy w Kopenhadze - faktyczne nieźle, tylko że tam jakoś wszystko jest z sensem zaprojektowane. To co robią teraz w Edynburgu wygląda na zupełnie bez planu, na siłę zwężenie paru głównych jezdni. Ostatnio próbowałem ustąpić karetce i nie było gdzie zjechać :(
Sławek:
Ta bidna Polska to jednak sto lat przed Brytyjczykami. We Wrocku od paru lat, w Gdańsku też testowano, ale nie wiem czy wprowadzono. Wspominałem o tyn niedawno:
Wybierasz bilet na ekranie kasownika, płacisz bezstykowo, nic nie drukujesz, a gdy pojawi się kanar, okazujesz tylko kartę, którą zapłaciłeś.
Jeżeli ktoś zna prostsze i bardziej przyjazne rozwiązanie, to chętnie się zapoznam.
@Negocjator #25491:
Zdaje się Holandia się lekko różni powierzchniowo i zagęszczeniem mieszkańców niż dajmy na to taka Szkocja.
Mówię Ci Negocjator, że rzeźba terenu miasta to mit.
Poza tym ta statystka się już lekko zaczyna chwiać, poza okręgiem Amsterdam - Rotterdam, co miałem okazje uwidzieć na oczęta własne. Stacje kolejowe maja parking na rowery i są one wykorzystywane, ale jak zauważyłem wiele osób dojeżdża też na stację czterema kółkami. Pamiętaj, że statycznie każda rodzina ma dziecko z kawałkiem
Ja nigdzie nie pisałem, że rower ma zastąpić inne środki transportu na dłuższym dystansie. Pisałem tylko, że średnia długość podróży samochodem w UK to 6 mil. Poza tym samochody osobowe jeżdżą w większości „puste”. (Dlatego np Transport Scotland zachęca do car-share etc.)
#25496 wiem wiem, chociaż np. w Warszawie najdłużej były kasowniki dziurkacze. Pierwsze fajne jakie widziałem to we Wrocławiu, tam od dawna można kupić bezstykowo bilet.
Nie wrzucałbym całego UK do wora z napisem zacofanie, natomiast Edynburg na pewno jest skansenem jeśli chodzi o technologie i wiele innych rzeczy.
btw. co za geniusz położył tory tramwajowe idealnie wzdłuż już istniejących torów kolejowych?
Wobec wielu wydarzen Emito bezwstydnie milczy - pomoz innym byc na biezaco z istotnymi wydarzeniami dnia/ tygodnia.