Żerdzi byli, całkiem sporo, przerwy między nimi ino nieco większe niż od strony sąsiada, bo sąsiad bogatszy i pewnikiem partycypował w tej części płotu w stu procentach. To akurat było dobre, bo gęsi łbów nie wsadzali, a żywa gęś to czyste zło i niedobro, chyba że za szyję capniesz i ciepniesz jak najdalej. Ale choćbyś nie wiem jak umiał ciepać, to indorowi i tak nie podskoczysz, w konfrontacji z bydlęciem liczą się tylko szybkie nogi.
Gęsi są ok pod postacią pierzyny, chyba że relaksuje się na zapiecku, to wtedy nie trza.
Dziadek miał balię, tarę i kalesony i czasem udawało mu się te trzy rzeczy połączyć.
Miał też skrzypce z jedną struną, cholera wie skąd i po co, nie jestem pewny czy sam to wiedział, bo grać to nie umiał na pewno.
Odżywiał się cukierkami maczanymi w wodzie ze studni. Nie to, żebym zaglądał mu w talerz, ale dieta dość osobliwa. ;)
Dobranoc
Dobranoc.
Niech będzie dwa razy. To echo z tego lasu, w którym wilcy wyli.
Te skrzypce to potem sprawdzalimy, czy nie strsdivarius. Nie stradivarius. Dzięki temu pozostałem skromnym człowiekiem, gołodupcem znajdującym radość w drobiazgach dnia codziennego (jak np. czyjeś przejęzyczenie na forum :p). Widzicie, ile zawdzięczam mojemu dziadkowi? ;p
Proszę o skasowanie mojego konta za chamskie i prostackie komentarze redakcji na mój temat