Przeglądam sobie stary atlas samochodowy datowany na 1980 rok. Wtedy z Gliwic się na chwilę wjeżdżało na płyty ale przed Strzelcami Opolskimi się z niej zjeżdżało. Był to pierwszy kawałek autobany robionej po 2000 roku. Z Opola się jechało obecną trasą 94 (bez obwodnic, wiec w każdym mieście się stało). Za Brzegiem można było na dawną „Hitlerówkę” jak się to u nas mówiło wskoczyć i się przejeżdżało koło tych samych CPNów też wybudowanych przez wujka Adiego.
Autobus to był Neoplan, dwupokładowy na dole było przyjemniej, bo tam tylko kilka rzędów foteli było.
Dawne czasy…
Negocjator: Z Opola w stronę Wrocka? W każdym mieście się stało? Przeca nie trzeba było jechać 94, Brzeg omijało się bokiem, i po drodze w sumie nie było już niczego, co przypominałoby miasto, a potem to już cisnęło się do węzła bielańskiego, który wtedy jeszcze nie był węzłem, a takim trochę większym, hmmm... "skrzyżowaniem".
A z tymi płytami, co Nieznamir pisze, to poniekąd prawda.
Żeby jakoś to sobie nakreślić, warto zerknąć tutaj:
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Autostrada_A4_(Polska)
- do sekcji "historia budowy".
#38 już za dobrze nie pamietam. Jestem Górnoślązakiem a nie zza Buga. Za PRL przejeżdżałem (byłem wożony) tam raptem parę razy. Po 2000 stałem się kierowcą „WX” i wtedy zacząłem masowo pożerać te szlaki. Naprawdę się cieszyłem każdym oddanym odcinkiem. Niestety, nie przyszło mi doczekać odcinka Katowice - Gliwice, otwarli go dla mnie za późno.
Nie, kobiety z grzybami jakoś mnie nie interesowały. Autostopowiczów też nie, to już nie były te czasy, kiedy samotny kierowca zabierał kogokolwiek do „kombika z kratką”. Wtedy taki bez pytania wyciągał szluga i jarał w najlepsze a i się fantował kiedy się takowego chciało wysadzić. Kolega z pracy miał taką sytuację, co mnie jeszcze bardziej utwierdziło w moich przekonaniach. Poza tym to auto to było jak moje. Brak limitów kilometrów, karta paliwowa i możliwość zabierania samochodu na wakacje, zagraniczne także, ale wtedy paliwo z własnej kieszeni.
Autostopowiczów też nie, to już nie były te czasy, kiedy samotny kierowca zabierał kogokolwiek do „kombika z kratką”. Wtedy taki bez pytania wyciągał szluga i jarał w najlepsze a i się fantował kiedy się takowego chciało wysadzić.
nie generalizuj. ani ja ani moja stopowa ekipa, w życiu byśmy syfu nikomu nie narobili. to raczej my mieliśmy przygody chujowe przez tych pieprzonych trucicieli planety w ich puszkach:)
mam na myśli tylko perspektywę autostopową. trasa była wspaniała, bo nie było żadnych miast do ominięcia po drodze. dla przykładu, karami z autobusów warszawskich, w trakcie mijania stolicy na okazję, mógłbym wytapetować mieszkanie. tam może raz, kanara nie było w latach 90.
Cienkie bolki. Kanara w stolycy waliło się z buta w dziób, i wysadzało z tramwaju chwilę przed tym, gdy zatrzymał się na przystanku przy "poniatowszczaku" lub Muzeum Narodowym
, jeszcze zanim otworzyły się drzwi.
No chyba, że akurat jest zlot kanarów, np. na pętli przy Al. Zielenieckiej - wtedy należy oddalić się prędziutko... oj, bardzo prędziutko. A nawet jeszcze prędzej. ;)
Może ktoś jedzie do Polski na świeta 20 grudnia lub pużniej i ma miejsce dla 1 osoby?