Ale ze co, Xylomena? Polscy pacjenci madrzejsi i zdrowsi? Dluzej statystycznie zyja? Tu nie ma co jesc poza truciznami? A wez, przestan ;)
TY jestes madrala i swiadoma, no i sie ciesz. Im zdrowszy emigrant, tym mniej cisnie NHS, zeby na niego wydawac, a usluga medyczna tu kosztowna, leki - za darmo dla pacjenta, ale przeciez nie darmowe! - kosztuja podatnika itd.
Tomek_L
To i tak wygląda mi na mniejsze zło, niż tutejsze obżeranie się paracetamolem we wszelkich odmianach.
Zbychu_zPlebanii
Jeżeli antybiotyk jest jedynym powodem do wybierania się tam, to i powód narzekań siłą rzeczy musi się zawężać ;).
Harrier
Jesteś taki pewien, że nie mam racji? Brytyjczycy szybciej wykończą się swoją medycyną, niż wszelkim wrogiem zewnętrznym i emigrantami, których się tak obawiają.
To nie jest takie proste by emigrant lub nieemigrant mógł omijać GP. Ich system komputerowy pacjentów nie jest scalony, w odróżnieniu od naszego, że nie musisz się wyrejestrowywać z poprzedniej przychodni, by refundowanie do niej już nie szło, więc żeby ogarnąć swój bałagan wymyślili sobie obowiązek pojawienia się u lekarza pierwszego kontaktu przynajmniej raz na pięć lat pod groźbą wykreślenia z przychodni. Bo właśnie refundacja ogólna, to i tak idzie za zarejestrowaną osobą, bez względu na to, czy się tam pojawiasz, czy nie. A nie mają pojęcia w ilu przychodniach pierwszego kontaktu mają tą samą osobę lub zwyczajnie zmarłą, a refundowaną latami.
Popatrzcie sobie na ludzi ,jak oni wygladaja ,przez ich lekarzy ,nie jednego wyslali na tamten swiat przez ich leczenie Cocodamolem itp Xylomena masz racje w tym co piszesz ,tubylec to gdyby GP przepisal mu trucizne to on wezmie i bedzie ja jadl ,bo gdy go zapytasz dlaczego to je ,odpowiedz bedziesz mial jedna bo GP kazal za bardzo ufajom tym konowalom .
@9 niestety nie obejdzie sie bez wizyty gdyz jesli nie zjawisz sie bprzez 5 lat to cie wykresla ,co do twojej wypowiedzi ,owszem zadnego rodaka nie wlekli za nogi ,gdyz kazdy unika ich jak ognia ,mam kolege tlumacza ,ktory potwierdza ze u nich z wiedza do naszych lekarzy daleko ale kazdy ma prawo wyboru truc sie cocodamolem lub paracatamolem ,lub innymi truciznami ,nic innego tutaj nie znaja .
http://www.worldlifeexpectancy.com/...
I po dyskusji. "Zdrowy" Polak, żyje statystycznie 5 lat krócej od "chorego" Bryta - Paracetamol górą :).
wez te statystyke i idz spac ,co brali pod uwage w tej statystyyce .najpierw zobacz ,bo nie chce mi sie bzdur czytac .,moge tylko napisac ze niestety ale Polak dlatego zyje krocej bo caly czas zyje w stresie ,gdyby brytole zyli w takim stresie jak polacy to w wieku 40 lat wochali by kwiatki od spodu ,masz przyczyne .
Jasne, że bzdurne, bo do Twojej wydumanej teorii nie pasują, to nie jest blog Zdzicha z osiedla tylko dane akademickie:
The Site’s purpose is to stimulate meaningful research on this important subject through leading Academic Institutions worldwide, while displaying the data in ways the less informed visitor can understand and use. Gathering meaningful Life Expectancy data from every corner of the Globe is an expensive and time-consuming process and with the help of our sponsors, we intend to continue to make it available for free. Our goal is to assist people everywhere in living longer and more productive lives. In the short time the Site has been in existence it has received over 1,000,000 Visitors from 148 countries and is being used everyday by major universities, government institutions, corporations and even K-12 schools in local communities. We are especially pleased to see the number of Military organizations using the Site and are hopeful this trend will continue.
http://www.worldlifeexpectancy.com/...
Tutaj masz jeszcze dane z 5 innych statystyk, wynik podobny, wszedzie "zdrowi" Polacy żyją krócej od biednych nieświadomych i chorych Brytów.
Xylomena, ciekawy tekst
zgadzam sie ze medycyna tutaj i chyba powoli na calym swiecie idzie w kierunku leczenia objawow
sluzba zdrowia i farmacja powinny byc panstwowe, inaczej zawsze beda to instytucje nastawione na dochod a nie na dobro pacjeta, uzaleznienie chorych leczeniem objawowym scisle sie z tym wiaze
dlaczego Polacy sa dociekliwi bardziej od Brytyjczykow
Polak to wciaz jeszcze taki czlowiek renesansu, a Brytyjczycy sa troche inna spolecznoscia, u nas najwazniejsza jest rodzina a z bycia czynnym w spoleczenstwie, troche nas komuna wyleczyla
Brytyjczyca jako spoleczenstwo sa chyba na wyzszym poziomie, ale znomu wiezy rodzinne jak by slabsze
tutaj kazdy ma swoje zadanie do spelnienia, w zyciu, pracy czy w szpitalu i nikt nie stara sie wykraczac poza swoja role, tak samo: w zyciu spoleczenstwie czy szpitalu
troche smieszne porownanie, ale ich spoleczenstwo przypomina mi spolecznosci owadow takich jak pszczoly czy mrowki, gdzie kazdy ma swoja role do spelnienia i nie wykracza poza
takie spolecznosci okazuja sie bardzo silne, pomimo ze kazda z tych poszczegolnych jednostek wcale nie jest wybitna, powiedzial bym ze nawet stosunkowo slabsza indywidualnie od innych nacji, ale jako wspolnota potrafia osiagnac wiecej niz spoleczenstwa poludniowe z ich wybitnymi nieraz jednostkami
"zgadzam sie ze medycyna tutaj i chyba powoli na calym swiecie idzie w kierunku leczenia objawow
sluzba zdrowia i farmacja powinny byc panstwowe, inaczej zawsze beda to instytucje nastawione na dochod a nie na dobro pacjeta, uzaleznienie chorych leczeniem objawowym".
Nie kracz, bo w polsce zacznie sie leczyć modlitwa!
"nomu wiezy rodzinne jak by slabsze
tutaj kazdy ma swoje zadanie do spelnienia, w zyciu, pracy czy w szpitalu i nikt nie stara sie wykraczac poza swoja role, tak samo: w zyciu spoleczenstwie czy szpitalu"
Ciul. Za to kazdy polak jest specjalista od finansów, katastrof lotniczych, piłki nożnej, gospodarki, medycyny, budowolanki, kultury, szczepień, wychowania dzieci...no kuźwa geniusze janusze!
Aha zapomniałem dodać nowy skill w postaci specjalizacji z dekomunizacji...
Co kraj, to inna kultura medyczna, a czasem cała filozofia leczenia (ach, żeby wszędzie były pensje tylko za wyleczonych pacjentów). I o dziwo nawet w obrębie Europy, gdzie działają podobne koncerny medyczne, te same czapy nad przemysłem farmaceutycznym i ujednolicony pomiar skuteczności służby zdrowia, taka kultura się różnicuje.
To jak leczy się Brytyjczyk, a Polak, to ogromna różnica. Jeden nie kontroluje, co z nim robią w celu „wyleczenia”, a drugi bardzo, bo na ogół sam umie to robić sprawnie. A z całą pewnością umie zdiagnozować lekarzy umiejących leczyć, a - nie.
Taki efekt powstaje czasem z przyczyn nie zamierzonych, jak np. łatwy (bezpłatny) a trudny dostęp do leków, przez który trzeba się interesować zamiennikami, składem i sposobem działania. Czasem przez celową edukację – Polak ma wpajaną biologię człowieka od podstawówki, z działaniem poszczególnych narządów i witamin na organizm, niektórymi chorobami, robaczycami, profilaktyką zdrowotną; Brytyjczyk - nie jest tego uczony i musi wskoczyć na najniższy szczebel kierunkowy, żeby w ogóle zetknąć się z pojęciem fizjologii, enzymów, hormonów, czy choćby komórki. No, a zasadniczo przez inny standard leczenia, w którym Polak ma samoleczenie zadawane przez pierwsze trzy dni choroby, swojej, czy dziecka, bo przyjście do lekarza wcześniej jest jak nadużycie. Nie ważne jak bardzo gorączkujesz – skoro od dzisiaj, to nie zawracaj głowy, tylko się lecz człowieku, albo powiedz, co na tą gorączkę dawałeś dziecku, bo chyba nie czekasz z założonymi rękoma, aby ci wykitowało.
I chociaż nawet polscy lekarze nie przepadają za swoim własnym dziełem, czyli pacjentami świadomymi, to z całą pewnością mają ich dzięki temu mniej na sumieniu. Nie przez pomiar śmiertelności, ale tej wolności wyboru, czym i jak się leczyć.
Brytyjczyk, choćby chciał być samowystarczalny medycznie jak Polak, to nie ma takiej możliwości. Nie ma takiego dostępu do leków bez recepty jaki jest w Polsce. A w ogóle łącznie z tymi co na receptę, to w jego kraju występuje niemal zupełny brak leków – same syntetyki i trutki. Bazują na likwidacji objawów, otumanianiu zmysłów i znieczulaniu bólu, pozbawiwszy się wszelkich wyciągów ziołowych i tego co leczy. Myślisz, że kupujesz czopek na żylaki odbytu, żeby ci obkurczyło i wsiąkło jak w Polsce, a to tylko sama gliceryna z nowokainą do znieczulenia odbytu i wywołania ewentualnego zawału, choć z nazwy na hemoroidy. Próbujesz pokonać stan zapalny dróg moczowych, które przeziębiłeś, to według nich ma ci na to pomóc konserwant żywności E331 sprzedawany jako środek medyczny do tego celu. Itd. Z ich leków nie masz wyboru jak zrobić sobie więcej szkody, niż pożytku. Gwarantowane kalectwo i dożywotni pacjent.
Albo jakim cudem w tym kraju nie wkopać się w problemy z tarczycą po kilku latach mieszkania (z chorą w ogóle nie radzę ryzykować przyjazdu), jak mleko wyjaławiają, że nic w nim nie ma poza białkiem, w jajach jodu nie ma, bo nie karmią kur trawą, a soli nie jodują, bo są mądrzejsi od światowej organizacji zdrowia i pewni, że mają ten pierwiastek pod dostatkiem w nadmorskiej ziemi. Tyle, że jedzenie sprzedają wykarmione syntetycznie lub importowane, z wyjątkiem baraniny. To weź się teraz przestaw Polaku na barany…