JOanna_K
#31 | Dziś - 22:23
no Aurelia ....narzeczony...
ja juz nie pamietam tych czasow. Jak byl narzeczony to rzeczywiscie byl lekiem na cale ....zlo i nie tylko.
Ja tez nie cierpie z powodu tesknoty , ale pierzynke musze przywiezc ...dla jaj
Powodzenia na Placu Pigall/???/
Jak byś była normalną kobietą to może i byś miała normalnego narzeczonego
To było kilka lat temu, kawiarenka internetowa, skype i ja świadek mimo woli. Człowiek i jego żona w kraju, jak on tokował jak głuszec do swej ślubnej - jak tu dobrze, jak cudownie, a w urzędach to sami pomagają nie proszeni o pomoc, a w sklepach (Lidl) jak tanio i dobrze i och, i ach i inne zachwyty. Tak był zachwycony że, można go byłoby wtedy zarżnąć, a on by tego nie zauważył. Ciekaw jestem jego opinii dzisiaj. On miał wtedy coś dwutygodniowy staż w Szkocji, ja kilkuletni.
Ludzie doświadczają różnego rodzaju problemów natury psychologicznej, niezależnie od tego , gdzie żyją. Zauważyłam jednak, że pewna grupa Polaków, przebywających w Londynie ma swoiste problemy, które często prowadzą ich do zaburzeń depresyjnych, nie tylko dlatego, że londyńska mgła (będąca już raczej historią) sprzyja melancholii. Wiele osób przyjeżdża żeby zarobić na lepsze życie a potem wrócić do Polski. Wykonują prace, których nie podjęliby się w kraju. Nie są zadowoleni z warunków mieszkaniowych, z braku perspektyw. Jednak dobrze zarabiają. Ich standard życiowy jest często wyższy niż ten, który mieli w Polsce .Mają pracę, pieniądze, mogą się utrzymać, są niezależni, ale to nie daje im szczęścia. Nie adaptują się w nowym środowisku. Życie w Londynie traktują jak sytuację przejściową. Często nie mówią biegle po angielsku, więc nie radzą sobie dobrze w urzędach czy u lekarza. Tęsknią za Polską ale nie wiedzą kiedy powinni wrócić do kraju.