hej mama_aga zobacz ten temat moze cos pomoze, podobna lecza antybiotykami podczas porodu dostajesz zastrzyk co 4 godz ale z tego co czytalam to nie zawsze jest regula, dopadlo cie to swinstwo ???
Dziękuję, czytałam to forum wcześniej. Miałam nadzieję, że może znajdzie się tutaj mama która też to miała. Wczoraj położna mi powiedziała że mam to świństwo, ale powiedziała tylko, że dadzą mi antybiotyk przy porodzie i tyle. A ja jeszcze nie świadoma co to jest nie dopytywalam się. Myślałam że to zwykła infekcja. W domu dopiero zaczęłam o tym czytać. Mocno mnie to zestresowalo :/.
W Pl procedura jest taka sama, tez podaja antybiotyk przy porodzie.
W sumie nie ma sie czym stresowac. Jakby dziecko sie zarazilo to dostanie antybiotyk.
Siostra mojego meza rodzila miesiac temu z ta przypadloscia i maluch sie zarazil. Dostal antybiotyk, poobserwowali, pobyli w szpitalu dluzej (w sumie tydzien, ale w PL nikt nie wychodzi wczesniej niz na 3 dobe wiec nie jakos przesadnie dlugo) i wszytsko zakonczylo sie ok.
Ja miałam, tylko że nie wiedziałam, że mam. Poród trwał bardzo długo więc córka w szpitalu od razu dostała antybiotyk, który brała przez 3 dni. Zrobili jej wymazy z różnych miejsc na sprawdzenie czy złapała paciorkowca. Wyszłyśmy ze szpitala 3 dnia i następnego dnia telefon ze szpitala, że trzeba przedłużyć kurację bo faktycznie się zaraziła ode mnie. Przez kolejny tydzień antybiotyk i następne wymazy. Czekanie na wyniki - bakteria ciągle była. Następny tydzień antybiotyku i kolejne wymazy. Paciorkowiec w dalszym ciągu był. Córka ładnie jadła, przybierała dobrze na wadze, nie było po niej widać żadnych oznak choroby więc stwierdzono, że kolejnych antybiotyków dostawać nie będzie, mimo że nie udało się pozbyć tego świństwa.
Oczywiście jak się dowiedziałam co złapała to zaczęłam szukać info w sieci i wpadłam w popłoch. Położna mnie opitoliła, żeby nie czytać i się nie stresować bo wszystko będzie w porządku i nic się złego nie dzieje. Miała rację.
Powodzenia życzę :)
Tutaj polozne to powiedza cu wszystko zeby uspokoic, ogolnie popekniaja bledy i trzeba sie zajebiscie pilnowac, mojej kobiecie podali paracetamol na ktory jest uczulona mowiac ze to co innego, potem po pol godzinie z usmiechem na ustach oznajmila nam inna babka ze podali paracetamol....na waszym miejscu paciorkowca bym sie nie bal bardziej bym sie bal kleszczowego porodu bo to jest przeyebane i zle wykonane zostawie blizny....
porod kleszczowy przechodzilam, i przyznaje racje horror nie do opisania, farta mialam ze nie mam po nim sladu lekarz byl naprawde dobry.ale cale zamieszanie przy tym porodzie, sala pelna ludzi jak na ostrym dyzuze, dziecko nie oddycha , zatrzymanie akcji serca i mowia ze chyba koniec ...ze przyjdzie social worker porozmawiac i psycholog a za chwile slysze swoje dziecko jak placze a oni zdziwieni.no kurwa trauma nikomu nie zycze.wiem ze kobity przechodza gorsze rzeczy , rozumiem i zdaje sobie sprawe ale mnie to wszystko psychiczniewykonczylo, do tego doszla zotlaczka malego i 4 dni pod lampami, naswietlanie,dzeiciak ryczal a ja z nim.
czy ktoras z was, miala to paskudztwo bedac tutaj w ciazy? jak oni tutaj do tego podchodza przy porodzie i po??