(...) Zabijanie męczy i wypala. Wiadomo o tym nie od dziś. Kaci, ale też nazistowscy psychiatrzy, którzy męczyli się w czasie akcji T4, czy SS-mani, którzy mieli dość swoich trudnych obowiązków, opowiadali o tym wielokrotnie. Specjalnie po to, by zaoszczędzić im takiego wypalenia, wymyślono nawet bardziej sterylne i mniej stresujące metody likwidacji ludzi, czyli komory gazowe. Teraz zaś na wypalenie i brak docenienia skarżą się „lekarze”, zajmujący się likwidacją chorych w Belgii.
Ich opowieściami raczy czytelników „De Standaard”. Dr Sarah Van Laer, która od momentu wprowadzenia ustawy eutanazyjnej w 2002 r. zabiła 28 pacjentów, żali się więc, że czuje się wypalona i ma dość tej trudnej pracy. Ale żeby nie było wątpliwości – nie chodzi o to, że uznaje, iż lekarz nie jest od zabijania, lecz od leczenia, ale o warunki pracy i częstotliwość wykonywania „zabiegów”. – To za dużo dla mnie – opowiada. – Raz w miesiącu jestem proszona, by przeprowadzić eutanazję samodzielnie. Ostatnio zostałam wezwana do pacjenta, któremu obiecano przeprowadzić eutanazję wieczorem, a jego lekarz nie miał na to czasu – żali się eutanazistka. – Problemem jest to, że wielu lekarzy nie chce dokonywać eutanazji i coraz więcej spada na nas – opowiada. – Politycy chcą zaś rozszerzyć prawodawstwo eutanazyjne na nieletnich. Zastanawiam się, kto będzie skłonny do wykonywania takich eutanazji – wyjaśnia swoją „trudną sytuację” pani doktor.
(...)
Skoro rodzice mogą decydować o usunięciu ciąży, dlaczego nie mieliby decydować o pozbawieniu życia już narodzonego dziecka – pytają związani z Oksfordem naukowcy Alberto Giubilini i Francesca Minerva.
(...)
http://www.rp.pl/artykul/9102,83171...
(...)
W artykule poświęconym „aborcji po urodzeniu" [etycy] dowodzą, że tak jak płód, noworodek nie jest osobą, nie ma więc „moralnego prawa do życia". "Aborcja po urodzeniu" – argumentują – umożliwiłaby eliminowanie noworodków, które przyszły na świat z wadami genetycznymi, nieujawnionymi w trakcie badań prenatalnych.
(...)
??