Mario, czytam non stop. I to na mnie najlepiej działa. I spacery też się staram uprawiać regularnie. Tyle, że teraz tak obrzydliwie za oknem, że nawet mi się nie chce do sklepu wyturlać :? i fakt, na imprezy nie chodzę ostatnio. Jakoś od prawie roku :/
Fucznik - wiem, dla wielu ludzi to genialna metoda. Ja nie lubię sportu coraz bardziej, kiedyś uwielbiałam, i coś się popsuło, więc to nie dla mnie.
Dezel. dzięki :) Ale to stara fota :P
Jaek, tak, to nie jest jeszcze 'ten' stan. Wciąż robię dużo, co prawda coraz mniej ludzi w około, bo się zamykam, ale nawet mi to pasuje. Zdjęcia, komp, filmy, książki. Poza tym, lubię swoją pracę.
Tomek - czekolada to akurat może nie, ale takie żelki na przykład, mm :) Szoping był kiedyś dla mnie świetny, ale.. przestałam lubić. Nie wiem nawet czemu, jak i kiedy.
Mam nadzieję, że to po prostu zbieg pechowych eventów w moim życiu, i brak słońca sprawił, że taki mi się klimat włączył. Na pewno spróbuję większości z oferty Tomka, z tym, że odrobina alkoholu to może być zbyt mało :)
Co do przyjaciół, jeden mieszka na stałe, drugi wrócił do PL, a przez net to nie to samo :/
PsychoPatek, najwazniejsze zeby wyjsc do ludzi, rozmawiac, bo wtedy sie nie mysli o tym co przygnebia i powoduje smutek albo przynajmniej mysli sie troche mniej.
Mam dwie ksiazki dla Ciebie, ktore absolutnie kazda kobieta przeczytac powinna :) i nawet kazdy mezczyzna (!) tak naprawde (choc z zalozenia obie sa dla kobiet wlasnie).
"Chce byc kochana tak jak chce" i "Byc kobieta i nie zwariowac" obie Kasi Miller (cudowna kobieta!)
Zmieniaja podejscie do wielu spraw, duzo wyjasniaja. Miedzy innymi mechanizm tych naszych dolow, smutkow itd.
BARDZO polecam jesli nie czytalas.
Trzymaj sie!
Mi też coś ostatnio smutek doskwiera... zwalam to na porę roku, może faktycznie brak słonka wpływa na nasze samopoczucie a może to tylko taka moja wymówka. Nawet taniec, wypady ze znajomymi i czekolada mi nastroju nie poprawia co oznacza, że nie jest dobrze. No nic... byle do wiosny :-)
Może faktycznie tak porządnie napić się trzeba!
Kijewna, zgadzam się, nie bardzo jest gdzie.. Uwielbiam tańczyć, ale nie chcę od razu bandy frajerów dookoła liczących, że 'coś przelecą'. Poza, ciężko znaleźć fajne miejsce z fajną muzą, bez bandy smarkaczy a do tego nie zatłoczone jak nieszczęście. Może to zadanie domowe na ten tydzień? :) Ten smutek chyba jeszcze się nie kwalifikuje do dna dennego.
Amitorybka :) właśnie otwieram czwartego browara :)
#9
bo jesli jest to "depresja" nie wymagajaca specjalisty, a wiec taka gdzie osoba postronna moze cos podpowiedziec to po prostu sprobuj zlamac ten zly stan, ktory cie meczy swoim smutkiem, jednostajnoscia
- zlam schemat swojego postepowania o ile masz wlpyw na wlasne zycie (mam na mysli, ze nie jestes pod wplywem lekow, uzaleznien itp.)
- zrob cos zwariowanego chocby nawet glupiego (to dzialanie rozciagniete w czasie, czyli wyniki nie pojawia sie od razu)
- wylam sie z utartego rytmu dnia, idz na karuzele zamiast kolacji... kolacje zjesz pozniej
znajdz jakis obszar w swoim zyciu gdzie mozesz wejsc bezpiecznie
dlatego pytalem czy cos z tego co cie kreci oclalo jeszcze, jakies dawne hobby z dziecinstwa,
alkoholu nie polecam tym bardziej w duzych dawkach (czas "pod wplywem" pedzi wielokrotnie szybciej nieublagalnie przyblizajac okres trzezwienia i powrotu smutku, poczatki uzalezniania sie sa wyjatkowo podobne w swoim okrucienstwie nieznosnosci do stanow depresyjnych) ale jest to jakies czasowe rozwiazanie bo sprzyja zasypianiu a sen ma niezastapiony dar odprezania :)
- uzyj technik relaksacyjnych (od fajowej muzyki, czarnej czekolady, poprzez seks az do pojscia w odlune miejsce gdzie bedziesz mogla wykrzyczec na caly glos, jak jest ci fajnie gdy depresja spierd...a w podskokach od ciebie bojac sie twojego krzyku) :)))
- jest tez kilka technik takich "okolo NLP-owskich" (chyba je znasz mam wrazenie a na pewno slyszalas) potraktowania meczacego nastroju personalnie, a nastepnie zniane submodalnosci zwiazanych z tym stanem czyli wysmiac go, upokorzyc pokazac wlasna dominacje nad nim
przezyj szok, ktory pozwoli ci skruszyc (chocby na chwile) skorupe, w ktorej sie zamykasz zeby zobaczyc jak piekne jest bezpieczenstwo dnia codziennego :)
postaraj sie uzyc do zmiany nastroju innych ludzi... znajomych, nieznajomych, ksiedza, nauczyciela, lekarza, trola z emito, nielubianej kolezanki ;)
po prostu podaruj mu czesc swojego depresyjnego nastroju niech teraz on sie meczy :)
Jaek :) właśnie korzystam z ostatniego akapitu wypowiedzi :)
Techniki relaksacyjne słabo na mnie działają, NLP nie lubię, jakoś zawsze nieodmiennie mi się kojarzy z Amwayem, i mów co chcesz, nie przerobie tego w kalarepie :) Wiem, że można się zaprogramować, ale ja jestem lepsza w programowaniu innych... Nie da się być psychologiem dla samego siebie..
Wiem, że to nie stan wymagający leczenia, bo tam już byłam. Jest generalnie ok. Albo się już tak zeszkociłam, że odpowiadam machinalnie, że wszystko si, nawet gdy właśnie potrącił mnie autobus, albo rzeczywiście nie jest źle, ale myślę że to drugie.
Powody zdołowania są konkretne, nie do rozwiązania w tej chwili, i to chyba jest najgorsze - że nic nie można zrobić.
A wiadomo, bezradność nas wykańcza.
#22
:)
depresyjne stany paralizuja osrodek woli uciazliwym podswiadomym podwazaniem sensu wszystkiego wiec ciezko samej o jakies "hunowe rewolucje"
ja tez nie lubie NLP... a zajmuje sie tym po prostu z przekory ;)
fajnie jest pamietac, ze to nie swiat jest okropny a tylko deprecha tak nam podpowiada bo to przeciez jest skrzywione lustro,
cale szczescie czas sprzyja leczeniu - pokonania dola
jutro, bedzie juz lepiej :)
ba za 15 minut juz bedzie lepiej :)))
podoba mi sie, ze umiesz wyjsc do ludzi chocby na emito by wywalic z siebie trucizne, nikomu nic sie nie stanie jesli wezmie od ciebie troszke dola a tobie jest duzo lzej :)))
ja lubie powariowac troszke w takich chwilach, rozstac sie ze smutkami niech je licho porwie :)
W moim przypadku, jak w przysłowiu, szewc bez butów chodzi. Ze wszystkim sobie jakoś radzę, ale czasem mam już na prawdę dosyć. To paskudztwo zawsze siedzi w nas utajone, i wypełza w chwilach słabości. No ale do rzeczy. Jak Wy radzicie sobie ze smutkiem?