This essay is not about COVID-deniers or anti-vaxxers, who oppose vaccines on ideological grounds. Nor is it about the activists or political figures who feed off and benefit from the corrosive discourse around vaccines. It is instead about the vaccine hesitant—those who are concerned and anxious about COVID but also anxious about these new vaccines. These are the people who are not yet vaccinated for reasons that the majority may not understand—and which are often more anchored in history and experience than the majority would suspect. They are the Tocquevillian minority that the majority is threatening with job loss and other restrictions. One needn’t agree with the decisions or actions of the vaccine hesitant in order to learn something from them and about them, and about society as a whole. They pay attention to, and are vigilant about, different issues than the vaccinated, and have strong feelings about the people and institutions involved in our public health—particularly politicians, the drug regulatory process, and pharmaceutical companies. For many, vaccine hesitancy is not simply about the vaccines; it’s about the absence of faith in the wider systems that brought us the vaccines.
https://www.tabletmag.com/sections/science/articles/needle-points-vaccin...
vaccine hesitancy is not simply about the vaccines; it’s about the absence of faith in the wider systems that brought us the vaccines.
To jest klasyczny przypadek chlopa Slimaka, ktoremu dziedzic chcial bardzo korzystnie sprzedac lake. Slimak nie ufal panu i laki nie kupil, choc akurat zrobilby swietny interes ('Placowka').
Zreszta wieksza rezerwe wobec szczepien wsrod mniejszosci etnicznych w UK tlumaczono tez m.in. nieufnoscia np. Czarnych do tego, co im wladza proponuje (pewnie na ich zgube).
The Guardian: Millions in England face ‘second pandemic’ of mental health issues:
The Covid crisis has sparked a dramatic rise in the numbers of people experiencing mental health problems, with 1.6 million waiting for specialised treatment and another 8 million who cannot get on the waiting list but would benefit from support, the heads of the NHS Confederation and the Royal College of Psychiatrists have told the Guardian.
“We are moving towards a new phase of needing to ‘live with’ coronavirus but for a worrying number of people, the virus is leaving a growing legacy of poor mental health that services are not equipped to deal with adequately at present,” said Matthew Taylor, the chief executive of the NHS Confederation, which represents the whole of the healthcare system in England.
“With projections showing that 10 million people in England, including 1.5 million children and teenagers, will need new or additional support for their mental health over the next three to five years it is no wonder that health leaders have dubbed this the second pandemic. A national crisis of this scale deserves targeted and sustained attention from the government in the same way we have seen with the elective care backlog.”
https://www.theguardian.com/society/2022/feb/21/england-second-pandemic-...
@bus_37 #1752:
Jak Ci fryzjer tłumaczy teorie mRna to rzeczywiscie witki opadaja i potrzebna pomoc. I dla fryzjera i dla klienta.
Z jednej strony NHS odłożyło sporo terapii na później więc naturalnie zrobiła się spora górka. Z drugiej strony sama pandemia miała ujemny wpływ na nasze zdrowie psychiczne (począwszy od obaw o zdrowie/utratę bliskich, przez lockdown, furlough, edukacje dzieci, utrudniony kontakt z ludźmi, maski etc).
I rzeczywiście - fala sceptycyzmu w stosunku do nauki, informacji, instytucji czy wiedzy eksperckiej tylko pogłębiła każdy z tych problemów.
pandemia miała ujemny wpływ na nasze zdrowie psychiczne
U wiekszosci moze tak bylo, ale nie u kazdego. Dziwolongi rozkwitaly - sa nietypowi, ktorzy cenia przestrzen wokol siebie i lubia miec 'utrudniony kontakt z ludzmi' (obcymi zwlaszcza).
Druga sprawa to bonus survivora - mile uczucie, cos jak kiedy jemy/pijemy na stypie i kazdy kes/lyk jest cudownym potwierdzeniem, ze my zyjemy - jak szybko schna wtedy lzy i ludziska zaczynaja opowiadac facecje!
Choc oczywiscie, gdybym sie martwila o prace albo scierpywala nudzace sie bez szkoly dzieci, to cienszko ;-)
@harrier #1755:
U wiekszosci moze tak bylo, ale nie u kazdego. Dziwolongi rozkwitaly - sa nietypowi, ktorzy cenia przestrzen wokol siebie i lubia miec 'utrudniony kontakt z ludzmi' (obcymi zwlaszcza).
Hahaha, no tak! Pewnie mocniejsi introwertycy przyjęli lockdown z otwartymi rękoma :)
Choc oczywiscie, gdybym sie martwila o prace albo scierpywala nudzace sie bez szkoly dzieci, to cienszko ;-)
Ja też nie mam większych powodów by narzekać na lockdown. Nasze nieliczne problemy to pewnie nic w porównaniu z tym przez co przeszły inne rodziny...
A rozwiń trochę "bonus survivora" bo nie bardzo rozumiem :)
A rozwiń trochę "bonus survivora" bo nie bardzo rozumiem
No tak sobie to nazwalam, moze niejasno...
Jak slusznie piszesz:
''Nasze nieliczne problemy to pewnie nic w porównaniu z tym przez co przeszły inne rodziny...''
czyli 'moglo byc gorzej' = 'los byl laskawy!' ( wiec wdziecznosc, radosc) plus smak zycia bardzo intensywny, kiedy otarlismy sie tuz przedtem o zagrozenie.
Tez w obliczu danych o ponadwymiarowych zgonach moga malec wlasne rozdrapy typu niktmnieniekocha, niktmnienielubi, zyciejestbezsensu :-)
Inne zalety, poza niejedzeniem:
kiedy szkockie wichury tluka po pysku biednego wedrowca, nosic maske outdoors
kiedy slonce piecze, a na krem z faktorem nie stac - jak wyzej
panie cierpiace na rosacea - maske podciagnac az do oczu
czosnek jemy co rano - w masce belkotac
Tez niektorym w masce ladniej niz bez maski :P
Pierwszy lockdown wspominam całkiem miło. Prawie trzy miesiące wakacji, i 100% wynagrodzenia, które nie bardzo było gdzie przepultać. ;p Przez większośc tego czasu ładna pogoda, tak więc kwiecień zacząłem od zakupienia stoliczka do ogródka i pociagnięcia przedłużacza z kuchni, gdyby padła bateria w starym laptopie. :p
Uśmiechnięte rodziny spacerujące szlakiem turystycznym do odległego o kilka kilometrów teszczaka. W mieście cisza i spokój, nic nie warcy, nie burcy, nie kopci. Gdy nie mogłem dostać czegoś w sklepie, to po prostu jadłem co innego.
Śniadanie o czternastej. Obiad po dziesiątej wieczór. :p Godziny spędzane z książką w wannie. Trzy sezony "Ozark" wciągnięte nosem.
I kawa smakowała jak za starych czasów, gdy zaczynałem ją pić.
Minusy: gdy mam wolne, włącza mi się szwendacz. Nie bardzo mogłem ruszyć się gdzieś dalej, przez hotelarstwo rozłożone na łopatki. Z drugiej strony poznałem w okolicy zajefajne miejsca, o których istnieniu nie miałem pojęcia.
No i przytyło się trochę, zero krążenia w "rurkach". ;p
Spox, zrzuciłem szybko. Jakby co, to chętnie dam się znowu utuczyć, w zamian za powtórkę pierwszego lockdownu. :p
Takie tam, znalezione dzisiaj. Ale kto by tam to chcial czytac czy tez komentowac:)
Pozdro i z fartem
Tutaj sie robi ciekawiej.
Jedziemy z nadzieniem.
Prawda jest w puddingu.
W kazdym razie, szczepmy sie.
Booster jest wazny, co prawda na wariant Omicron nie odnotowano zadnych zgonow... Ale lepiej dmuchac na zimne.
Przypominam, ze dane pochodza od Pfizera i FDA. Nie z pudelka, czy od ciotki Grazyny.