nie wiem, gdzie to wcisnac...ale goracy temat...
https://www.o2.pl/film/swinka-peppa-wprowadza-nowa-postac-mieszkam-z-moj...
Skoro gorąco to suchar dnia:
Jan Chrzan i Marianna Jedliga dali na zapowiedzi przedślubne.
W niedzielę ksiądz czyta:
- Jan Chrzan z Marianną Jedligówna; zapowiedź pierwsza.
Pan Jan Chrzan udał się do zakrystii i poprosił księdza aby przy następnych ogłoszeniach jakoś zmienił aby to ładniej (przyzwoiciej) wyglądało. Ksiądz obiecał zmienić nieco formułę. W następną niedzielę z ambony padło:
- Marianna z Janem, Jedligówna z Chrzanem; zapowiedź druga.
Zaraz obejrzę, tylko przybiję do bazy. :)
Negocjator 6 485 9
#614Dziś - 20:37
"Ty znowu komunikacją masową?"
Komunikacją nogową. Mało masowa, tylko dwie mam, i byle komu nie pozwalam na nich jeździć. ;)
Od kilku dni włóczę się z maciupkim, 10-litrowym plecaczkiem, po wschodnim wybrzeżu, długą na ponad 170 km ścieżką zwaną Cleveland Way. Znaczna jej część prowadzi krawędziami klifów, i to dosłownie: metr, czasem pół, do dziesięciu metrów od krawędzi. No i właśnie tym kilkudziesięciokilometrowym odcinkiem wzdłuż wybrzeża idę se tak, i idę. Widoki epickie, ale autem tam nie wjedziesz. Rowerem w sumie też nie - sporo schodów, a w parowach karkołomne zejścia (i podejścia) po mokrych kamieniach. No i klify - zdarzają się odcinki, które zabrało morze. Ścieżka jest, i nagle jej nie ma, woda sobie wzięła i już.
No więc tak sobie idę Cleveland Way, czasem siedzę, czasem leżę, a gdy już mi się nie chce, albo kończy się dzień, odbijam do jakiejś trasy złapać ostatni autobus do cywiliacji. Cudowny reset, polecam. Nie pamiętam kiedy się tak nie spieszyłem. Tak bardzo się nie spieszę, że jutro miałem być w pracy, ale robota nie zając. ;)
Nie potrafię sobie wyobrazić, że musiałbym łazić wte i nazad, uwiązany do miejsca postoju blaszanki. Guzik bym zobaczył, a i frajda mniejsza. Na szlaku nie lubię się cofać. Szkoda czasu, życia szkoda.
Naprawdę nie widzę żadnego plusa, przynajmniej nie podczas tej wyprawy. To nie jest nawet lizanie cukierka przez szybę. I klamotów pewnie bym nabrał, cholera wie po co. A teraz muszę zmieścić się w dziesięciu litrach, w tym łachy na kilka dni, picie i żarcie na prawie cały dzień, pałer banki-srałer banki, no i te tycie kosmetyki w małych, śmiesznych opakowaniach, co by paniom w autobusie nie śmierdzieć, i nieogoloną mordą mew nie straszyć.
Poza tym z górnego pokładu autobusu widać więcej, niż z największego suva, a zjazdy do wioch trafiają się takie, że autobus dyrda niemalże w tempie pieszego. Widokowo z dwupokładowcem przegrywa każda auto. No i mogę klepać kocopoły na emito (o ile jest zasięg). ;p Za kółkiem nie mógłbym.
Yorkshire jest zajebiste, tylko ludzie tutaj z kosmosu, nie opanowali żadnego z ziemskich języków - nawet, kuźwa, angielskiego. ;)
Straszy błyskami na niebie od trzech dni, ale zmoczyło mi grzbiet tylko wczoraj wieczorem, podczas przesiadki w Whitby (mieścina Draculi, Jamesa Cooka i gotyckich weekendów - najbliższy za półtora miesiąca, poza malowniczym kawałkiem kaplicy mają też kozacki most obrotowy) - i to zmoczyło porządnie, ale jednak bez błyskotrzasków. Dupa tam - nie zmoczyło, a przemoczyło do suchej nitki. Fakt, że nie chowałem się przed ulewą, bo przecież to tylko woda.
Wcześniej padało (dość słabo) przez chwilę, za to jak wywaliło tęcze, sztuk dwie, jedna nad drugą, to ta druga nie chciała zleźć z nieba minimum przez dobre trzy kwadranse. Mały szok, nie powiem.
Poza tym mnóstwo słońca.
Półtorej godziny temu znowu zaczęło straszyć deszczem, ale akurat właziłem do maca. ;p
A właśnie, McDonald - czekałem na zamówienie, i deczko się nudziłem, więc zaglądałem to tu, to tam.
Jak zniszczyć dziecku dzieciństwo:
;D
oktarynko...racja, wlasnie sobie uswiadomilam, ze czeka mnie duza inwestycja, musze przeorganizowac apartamenty dziewczyn, bo jesien idzie...deszcze, wichury itp...a mieszkam w takim miejscu, ze nawet, jak nigdzie nie wieje, to u mnie wieje...no nic zobaczymy, jak tam noc przezyja, w razie co mam wolny pokoj, to wezme je na chate :)
Złapałem się na tym, że dzisiaj w aucie wyłączyłem ogrzewanie.