Sobotnie pogadanki przy ginie, poki ten jeszcze plynie.
Jest czerwiec. We Wloszech liczba zgonow dobija do 100k, w UK do parunastu tysiecy. Rynki pikuja na dno - programy pomocowe niewiele pomagaja, coraz wiecej firm sie zmywa, bezrobocie rosnie, ludzie maja problem ze splata kredytow, zrodelko wysycha, jakies prace sa ale malo platne i duzo chetnych. O inflacji nikt nie mowi, zeby nie pogarszac sytuacji. Panika i wirus dotyka kazdej galezi gospodarki w tym rolnictwo i logistyke. Problem jest globalny i dalej nie mozna sie poruszac po Europie.
No dobrze zrozumiales. Mniej wiecej. Jedno wyjscie zeby pobiegac czy na rower, do sklepu nie czesciej jak raz dziennie. Do pracy tylko jak nie ma innego wyjscia. Wszystkie sklepy oprocz spozywczych i pharmacy zamkniete.
166, nie kazdy ma prace za biurkiem. Sa stanowiska gdzie trzeba obok siebie pracowac we trzech, czterech. Do tego jeden z nich dojezdza z drugiego konca miasta dwoma autobusami. Jaki sens maja te obostrzenia w takim przypadku?
Sobotnie pogadanki przy ginie, poki ten jeszcze plynie.
Jest czerwiec. We Wloszech liczba zgonow dobija do 100k, w UK do parunastu tysiecy. Rynki pikuja na dno - programy pomocowe niewiele pomagaja, coraz wiecej firm sie zmywa, bezrobocie rosnie, ludzie maja problem ze splata kredytow, zrodelko wysycha, jakies prace sa ale malo platne i duzo chetnych. O inflacji nikt nie mowi, zeby nie pogarszac sytuacji. Panika i wirus dotyka kazdej galezi gospodarki w tym rolnictwo i logistyke. Problem jest globalny i dalej nie mozna sie poruszac po Europie.
Co robisz? Jakis Plan B?Adaptacja?