Fakt, zwłaszcza że wybory korespondencyjne, nie trzeba nigdzie łazić. Z drugiej strony to prawie dwa razy tyle, co w poprzednich wyborach prezydenckich. Zresztą najwięcej emigrantów głosuje właśnie w UK, a nie w ostoi PiS-u, czyli w USA, frekwencja też była rewelacyjna (oczywiście biorąc pod uwagę osoby, które raczyły się zarejestrować). Tak to wyglądało w 2015:
"W Wielkiej Brytanii uprawnionych do głosowania było 73 870 osób, frekwencja wyniosła 82,88 proc. Wygrał Kukiz z 53,41 proc. głosów, drugi był Komorowski – 14,23 proc., trzeci Duda – 13,99 proc.
W USA zagłosować mogło 22 141 osób, z czego do urn poszło 86,5 proc. wyborców. Tutaj zwyciężył Duda z 66,51 proc. głosów; przed Komorowskim – 14,23 proc. i Kukizem – 11,41 proc."
Tak więc jest bardzo duży progres. :)
A ten szczylek, czy tam szczytek, to jeden z tych troll misjonarzy, co to uaktywniają się tuż przed wyborami. ;) Wiesz, niby mu nie zależy, ale ten jest be, tamten be - akurat zawsze ci, którzy depczą pisopatom po piętach. ;) Obiecałem łosiowi, że zagłosujemy wszyscy na PAD-a, ale on nadal bardzo chce o tym pogadać. ;D
Mieszkam w Szkocji dosyć długo, bo chyba jakieś 15 jesieni. W Polsce nadal mam jakiś dom lub domy, płace tam lokalne podatki i trochę, czy też trochę więcej interesuję się dziwką-polityką. Skoro płace tam podatki, to odnosze wrazenie, ze mam moralne prawo do zabrania głosu w wyborach lokalnych, parlamentarnych, prezydenckich, gdyz decyzje polityków mają wpływ na pieniadze, które tam płacę.
Wobec wielu wydarzen Emito bezwstydnie milczy - pomoz innym byc na biezaco z istotnymi wydarzeniami dnia/ tygodnia.