Kuzwa a ty dalej o tych Irn Bru??
Przeciez mowilem, ze paragon od razu wyrzucilem po zakupie:/
A co do klient nasz Pan... Kolega pracowal ongis w Wickes, jakas kobieta kupila shed, shed jej ukradli[caly shed] po dwoch dniach od zakupu. Przyszla z pysliwm do sklepu, ze chce zwrotu pieniedzy, kolega ja wysmial ale kierownik po dluzszym opierdolu dal jej nowy shed.
Nie no, jestem świadom cen, ale pięciogwiazdkowce pięciogwiazdkowcom nierówne. Wirus mocno namieszał w branży - w Londynie, w którym w poprzednich latach trudno było znaleźć w w sezonie pokój w dobrej lokalizacji i o jako takim, turystycznym standardzie w rozsądnej cenie, w tym roku można byczyć się w czterogwiazdkowcach już od czterdziestu paru- pięćdziesięciu funtów, a pod pięcioma gwiazdkami sypiać można już za nieco poniżej stówki. Noc w Waldorf Hilton to nędzne 170 funtów - ledwie parę funtów mniej życzyły sobie do niedawna w weekendy turystyczne sieciówki typu Premier Inn. :) Jeszcze jeden taki sezon, i w Waldorf Hilton będą się byczyć rodziny 500+ z bonem turystycznym od Morawieckiego. ;)
Można by przytaczać mnóstwo historii, choćby obserwowanych z kolejki :))
Kiedyś byłam świadkiem sytuacji, gdy klient przyszedł do sklepu ze skargą, że w innym sklepie tej samej marki, kupił winogrona, bezpestkowe, a on znalazł aż 3 pestki w owych owocach i, jak należało, okazał owe znaleziska przy reklamacji :))
Manager zwrócił koszty produktu obiecując, że skontaktuje się z dostawcą.
Od ponad roku pracuję jako supervisor w jednym ze sklepów wielobranżowych na Leith (Edinburgh). Miałem "przyjemność" zaobserwować wiele absurdalnych sytuacji serwowanych nie tylko przez klientów, ale także przez kierownictwo sklepu. Jednak to co wydarzyło się ostatnio, spowodowało, że zacząłem się zastanawiać czy istnieje coś takiego jak logika i racjonalne, rozumne postępowanie. Dodam, że sklep jest brytyjski, a klient i kierownik to Szkoci. Oto co zaszło:
KLIENT: Witam. Kupiłem przed chwilą 6-pak IronBrew. Poszedłem do następnego sklepu, a tu patrzę cieknie z tego. Zalało mi spodnie, buty i podłogę w sklepie. Co wy za badziew klientom sprzedajecie?
JA: Przepraszam za kłopot. Jeżeli to nasza wina, bierzemy za to odpowiedzialność. Gdzie Pan ma ten produkt?
KLIENT: Żartujesz sobie ze mnie? Ja nie będę tu targał tego cieknącego badziewia. Wyrzuciłem do kosza.
JA: Czy mogę prosić o dowód zakupu?
KLIENT: Nie mam paragonu. Jestem tu stałym klientem.
JA: Z której półki wziął Pan ten 6-pak?
Klient wskazał dolną półkę z 6-pakami puszek IronBrew. Sprawdziłem dokładnie półkę i podłogę wokoło. Było sucho. Żadnych mokrych śladów.
JA: Czy jest Pan pewien, że przyczyna wycieku powstała u nas w sklepie?
KLIENT: Nazywasz mnie kłamcą? Bezczelny jesteś. Chcę rozmawiać z kierownikiem.
Kierownik wysłuchał klienta, przeprosił go i wydał mu 6-pak. Ja zostałem upomniany, że nie powinienem tak z klientem rozmawiać, tylko przeprosić i zaakceptować reklamację. Przypomnę, że klient przyszedł do sklepu BEZ TOWARU i BEZ PARAGONU i dopiął swego.
Co Wy o tym myślicie?