Gdybym mówił językami ludzi i aniołów1,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie2,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
I tutaj Wam zacytuje Miłosza...z pamieci...so jak sie pomyle to wybaczcie...ale metallica mam na słuchawkach...trudno cytowac Miłosza przy fade to black:)....ale ok...miłość to znaczy popatrzeć na siebie tak jak sie patrzy na obce nam rzeczy, bo jestes tylko jedna z rzeczy wielu...a kto tak patrzy choć sam o tym nie wie ze zmartwień awoje serce leczy....ptak mu i drzewo mowia Przyjacielu...wtesdy i siebie i serca chce uzyć, zeby stanęły w ypełnienia łunie....To nic, że czasem nie wie komu słuzyć- nie ten najlepiej słuzy, kto rozumie;)....hmmmm...sorki za pomyłki:)
Otoz, kiedys dawno temu, na moscie w moim rodzinnym miescie, zapielismy, z moja teraz byla klodke na balustradzie, w imie milosci, ze nic nas nie rozdzieli dopoki ona tam bedzie…
Ktos chyba jednak wzial loma I sie posypalo...jak u Was ?