Dlatego czesto lepiej sie dogadac,ale niestety jak trafisz na kuta...fona to jest kiszka.
Ja kiedys w PL cofalen na stacji benzynowej i skosilem wozek sasiada...wyszedl, powiedzial, ze spoko, nic sie nie stalo....pociagnal przedni zderzak a ten poprostu wskoczyl na miejsce i odjechalismy w strone zachodzacego slonca,
Nie ma co sie dogadywać tylko wzywaj policje i niech robia protokół. Co ci z tego, ze dogadasz sie z kimś, pojdziesz do bankomatu dasz kilka stówek za szkodę a chujek i tak zadzwoni do ubezpieczalni by kase wyrwać. Potem tobie wzrośnie ubezpieczenie itp.
Ja tak mialem przy wspomnianej wczesniej stłuczce. Lekko wygięte nadkole. Moja wina ok zdarza sie takie zycie. Poniosłem karę w postaci większego ubezpieczenia, nadgole sam sobie naprawiłem wypychając blachę. Poszkodowany zrobil claima w ubezpieczali, pokryli mu naprawę szkody ale dowiedziałem sie potem ze chujek robił rez claima ze go plecy bolały i dostal urazu.
Tutaj lidzie strasznie w chuja wała w przyoadku wypadku czy stłuczki i próbują kase ciągnąć na wszelki sposob :)
Ja ostanio jechalem i byly zparkowane auta przy drodze,jade sobie a tu nagle ktos ostwiera dzwi,lusterko upierdzielilem,zatrzymuje sie i ide,a z auta wysiada stara babka szkotka jakies 80 lat,i mnie przeprasza,ja mowie ze dzwonie po policje bo jestem w pracy i w tym monecie mam firmowe ubezpiecznie,a ona blaga zeby nie dzownic i mowi ze nowe szklo do lusterka 10f kosztuje,ja oczy robie jaka rozeznana,i wkreca ze moge na zlom jechac i sobie za 5f kupic,mialem dosc,i mowi ze niema tu pieniedzy i daje mi adres i numer telefonu aby podjechac do niej to mi zaplaci,mi sie spieszylo bo w pracy bylem,i mysle sobie zadzwonie na policje czy to firmy ubezpieczniowej co w danej chwili mnie ubezpiecza to mi w ciul czasu zejdzie,wiec mowie jej ok,wsiadlem i pojechalem,z ebay zamowilem nowe szklo za 8 funtow,a do niej nie pojechalem.Takze radze uwazac jak jedzicie i trzymac dystans minimum 1.5 metra od zaparkowanych samochodow.
Tu nie ma z czego robić protokołu. Moja wina była, jemu jedynie moga mandat wlepić za parkowanie na dropped kerb, i niezgodnie z kierunkiem ruchu, ale przestępstwo to nie jest. Jedynie moge go postraszyc, że mój ubezpieczyciel może mu wytknąc nieprawidłowe parkowanie i wtedy i jemu może ubezpieczenie poleciec, ale tez nie wiem, czy to jest jakikolwiek argument, i czy ubezpieczalnia faktycznie tak się będzie bawic. Nikogo w aucie nie było podczas zdarzenia, całe auto mam nagrane, obfotografowane, także sposób w jaki stoi. Ale skłaniam się do mysli, żeby to jednak szło przez ubezpieczalnię.
Pykłem auto źle zaparkowane, ale i tak była moja wina. Ma pogięte drzwi i tyle. Nie wiem, czy uda sie dogadać, bo facet zaspiewal kwote z kosmosu za nowe drzwi i troche mnie poniosło. Miał ktos taki przypadek, albo podobny? Chodzi o to ile wam wzrosło ubezpieczenie jesli mieliscie claim ze swojego insurancu przez zdarzenie z waszej winy? Orientacyjnie?