34-letni Michael Nowicki w ciągu 15 dni przebiegnie 712 km z Londynu do Edynburga. Swój maraton rozpocznie 29 kwietnia. Chce w ten sposób zebrać 10 tysięcy funtów dla Szkockiego Stowarzyszenia Zdrowia Psychicznego SAMH. Chodzi o rozwój programu przeciwdziałania samobójstwom.
Michael Nowicki przygotowuje się do biegu w górach Szkocji
Wpłać donację na cel Michała na stronie Just Giving.
Aleksandra Cebula: Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie problemem samobójstw?
Michael Nowicki: Pracuję w Edynburskim szpitalu na oddziale psychiatrycznym APCU. Trafiają tam pacjenci z najcięższymi zaburzeniami psychicznymi, do których należą próby samobójcze. Na co dzień spotykam się z ludźmi, którzy próbowali targnąć się na własne życie.
Druga przyczyna jest zupełnie osobista. Niedawno minęły 4 lata od samobójczej śmierci mojego 19 letniego kuzyna.
W jakim wieku są pacjenci trafiający na oddział, na którym pracujesz?
Przedział wiekowy jest bardzo duży. Waha się od 12 do 60 lat.
Ile osób może jednocześnie przebywać na takim oddziale?
Teraz jest 18 i jest to maksimum. W ciągu ostatniego roku przewinęło się 250 osób.
A jaki procent z tego stanowią Polacy?
Hm, było ich około dziesięciu. Uważam, że to bardzo dużo. Nie dotyczy to tylko APCU. Polacy są hospitalizowani także na innych oddziałach psychiatrycznych.
W jaki sposób pacjenci trafiają na oddział?
Najczęściej jest tak, że sąsiedzi, bądź rodzina dzwonią po policję, a policja przywozi ich do szpitala. Trafiają tu też z oddziałów intensywnej terapii gdy ich życiu, fizycznie, nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Jakie są przyczyny, z powodu których nie chcą dalej żyć?
Jest wiele rożnych przyczyn. Mogą być to wrodzone predyspozycje np. do schizofrenii. Powszechne jest nakładanie się wielu problemów o podłożu zarówno osobistym jak i zawodowym.
Chociażby bezrobocie, które może powodować zamkniecie się w sobie. A z czasem zerwanie kontaktu z bliskimi. Wielu mężczyzn załamuje się z powodu utraty pracy. Pokutuje przekonanie, że jako głowy rodziny powinni zapewnić jej godny byt. Męska duma nie pozwala też poszukać pomocy, bo przecież facetowi nie wypada "wypłakiwać" się ze swoich problemów.
Co Twoim zdaniem jest istotne w terapii?
Niezwykle istotny jest kontakt z bliskimi. Niestety, w polskiej mentalności choroba psychiczna jest czymś wstydliwym. Wielokrotnie zdarzało mi się dzwonić do rodzin polskich pacjentów. Ale tam, zamiast wsparcia, następowało całkowite odrzucenie, bo "po co odwiedzać wariata?".
Mam wrażenie, że Polacy traktują problemy psychiczne jak choroby zakaźne. Sam spotkałem się z opiniami, że zbzikuje pracując w "takim" miejscu. Moja żona jest czasami wypytywana, jak to jest mieć męża pracującego "w wariatkowie".
Czyli jest przewaga mężczyzn na oddziale?
Nie, w żadnym wypadku. Proporcje to 50 na 50. Podałem ten przykład, żeby zobrazować, że nie warto upierać się i "być twardzielem". Warto za to szukać pomocy zanim będzie za późno.
Na czym polega Twoja praca w szpitalu?
Lekarze skupiają się leczeni u farmakologicznym. Ja staram się nie dopuścić do i popadnięcia pacjentów w marazm.
Przede wszystkim prowadzę terapię ruchową. Oprócz tego staram się oderwać ich od osobistych problemów. Przy porannej kawie dyskutujemy o tym, co jest w prasie, gramy w bilard. Aktywność, pomaga im przejść do innego, lżejszego oddziału. Stąd kuracjusze nie zostają zwolnieni do domu. Jest to oddział zamknięty i nie można go opuszczać bez asysty personelu.
Jak długo pacjenci przebywają na oddziale ciężkich przypadków?
Nie ma na to reguły, jest to sprawa indywidualna. Może to być 3 dni, ale może nawet i rok.
Jak rozróżnić naturalną reakcje jaka jest smutek od depresji, która jest chorobą?
Jest to bardzo trudne, często wręcz nie jest możliwe. Nie po wszystkich widać depresję. Ludzie ukrywają problem, bo nie chcą być odrzuceni, uznani za wariatów.
W początkowym etapie tylko każdy sam może wyczuć przekroczenie pewnej granicy. Warto zwrócić się o pomoc, zarówno profesjonalną do takich organizacji jak SAMH, ale też dobrze jest czasem zwyczajnie z kimś pogadać
Czy fakt bycia emigrantem ma wpływ na załamania nerwowe?
Tak, emigracja potęguje uczucie wyobcowania. Czasem najbliżsi zostają w Polsce, liczą na wsparcie finansowe, bo to właśnie lepsze życie na obczyźnie jest powodem ich rozłąki. Trudno się w takiej sytuacji przyznać, że nie radzimy sobie w nowym środowisku i że nie sprostaliśmy wyobrażeniom.
Czasem rodzina opowiada o sukcesie za granicą. Więc jak tu im powiedzieć, że jest się bezdomnym? Z własnego doświadczenia, wiem jak wielka presje może wywierać rodzina. Gdy sam straciłem pracę najciężej było mi przyznać się tego przed… teściową.
A co z bariera językową? Czy polscy pacjenci mogą liczyć terapię w ojczystym języku?
Ze mną pracuje dwóch polskich pielęgniarzy. Nie ma lekarzy mówiących po polsku. Dlatego też, staram się jak najwięcej rozmawiać z rodakami. Często służę też jako tłumacz. Nie mam do tego stosownych kwalifikacji ale planuję zrobić odpowiedni kurs.
Co możesz poradzić, jako ex-bezrobotny, emigrantom, którzy znaleźli się w ciężkiej sytuacji?
Załamania następują często u osób, które przyjechały tu tylko i wyłącznie do pracy. Zarabianie pieniędzy stało się dla nich głównym i jedynym celem. Gdy tracą prace, nic im nie zostaje.
Dlatego warto znaleźć czas na aktywny wypoczynek. Korzystać z przepięknej szkockiej scenerii. Pielęgnować kontakty międzyludzkie. Izolacja zawsze ma negatywny wpływ na postrzeganie świata.
Gdzie można szukać pomocy zanim trafi się na odział ciężkich przypadków?
Organizacja SAMH opracowała program zapobiegający samobójstwom poprzez aktywność fizyczną. To właśnie ideę tego stowarzyszenia chcę wypromować poprzez mój bieg.
SAMH działa w edynburskim szpitalu. Ich praca wywarła na mnie ogromne wrażenie. Codziennie wykonują kawał dobrej roboty.
Skąd pomysł na bieg Londyn-Edynburg?
Zawsze byłem aktywny, uprawiałem triatlon, ukończyłem Ironman France. Wspinam się po górach. Ostatnio przerzucam się na biegi. Chce przysłużyć się dobrej sprawie. Zainspirował mnie mój dobry przyjaciel Andrew Murray.
TEN Andrew Murray?!
Nie, nie chodzi mi sławnego tenisistę. Ale jego imiennik, doktor Andrew Murray, który dokonuje wspaniałych rzeczy. W celach dobroczynnych przebiegł on 2,650 mil od Szkocji na Saharę. Udowodnił, że maraton może być skutecznym sposobem ma zbiórkę pieniędzy. Teraz doradza mi w treningu, pomaga w wypromowaniu kampanii. Otrzymuję też wsparcie Colina McPhail i jego firmy Footworks.
Dlaczego połączysz biegiem akurat te dwa miasta?
Urodziłem się w Londynie. Mój ojciec w latach 70-tych uciekł z Polski. Mamę-Polkę poznał w Londynie. Teraz z żoną i synkiem mieszkam w Edynburgu.
Biegiem połączę symbolicznie moje życie. Zacznę przy Parlament Square w Londynie, zakończę przy Edynburskim szpitalu psychiatrycznym.
Ile dziennie będziesz biegł?
45 km dziennie przez pierwsze 11 dni. Potem mniej, bo od York będzie trudniejszy, górzysty teren. Przede mną niełatwe zadanie. Ale cel, jakim jest pomoc Szkockiemu Towarzystwu Zdrowia, warty jest trudu. Do tej pory udało mi się zebrać 5 tysięcy funtów i to jest dobry początek.
W jaki sposób można Cię wspierać?
Wszelkie szczegóły można znaleźć na stronie www.justgiving.com/Michael-Nowicki-run-to-edinburgh
Życzymy powodzenia!
Komentarze 65
piekna idea i fajny gosciu
szacun i powodzenia
nie poddaj sie,mozesz uratowac zycie nie jednej osobie,jestem z toba,dasz rade,tez próbowalem popelnic samobojstwo 3 razy,ale dzieki takim ludzia jak ty zyje,,rodacy wspierajcie chlopaka,,,,
Piekny cel I wielkie serce trzymam za Ciebie kciuki I czekam na happy end
Trzymamy kciuki , nie poddawac sid :-)