Do góry

Włam stulecia

Kosztowności i diamenty warte dziesiątki milionów funtów padły łupem złodziei, którzy włamali się do depozytu Hatton Garden w Londynie. To może być największa i najbardziej wyrafinowana kradzież od wielkiego napadu na pociąg, który miał miejsce w 1963 r.

Fot. © mjaud - Fotolia.com

1 kwietnia przy ulicy Kingsway dochodzi do pożaru kabla energetycznego, ułożonego w podziemnym tunelu z czasów wiktoriańskich. Pożar powoduje ewakuację stacji metra Holborn, kilku tysięcy osób z pobliskich budynków i odcięcie prądu w okolicy. Wśród budynków pozbawionych energii jest oddalona o zaledwie pół mili od Holborn siedmiopiętrowa kamienica, w której swoją siedzibę ma 20 firm, w tym Hatton Garden Safe Deposit Ltd.

HGSD prowadzi podziemny skarbiec, w którym bogacze przechowują swoje kosztowności i pieniądze, a właściciele salonów jubilerskich deponują towar ze sklepów. Wszystko jest zamknięte w antywłamaniowych skrytkach, znajdujących się w pomieszczeniu, do którego można wejść jedynie przez mające prawie pół metra grubości metalowe drzwi. Ściany mają dwa metry grubości.

Dwa dni po pożarze przy Kingsway rozpoczyna się świąteczny długi weekend. W związku z tym do podziemnych skrytek trafia wyjątkowo dużo wartościowych rzeczy. W piątkową noc 3 kwietnia w budynku na krótko włącza się alarm. Ochrona robi rutynowy obchód. Drzwi i okna są nienaruszone i szczelnie zamknięte. Wszystko wskazuje na to, że alarm był fałszywy.

O godzinie 00:21 informację o incydencie Southern Monitoring Alarm Company przekazuje dyspozytorowi policji. Ten nadaje zgłoszeniu niski priorytet i na miejsce nie wysyła nawet patrolu. W trakcie weekendu w okolicy słychać odgłosy typowe dla prac budowalnych - wiercenie, stukanie, głośne szuranie. Nie wzbudza to jednak niczyich podejrzeń. Wokół kamienicy są prowadzone budowy i remonty.

Długi weekend mija spokojnie. Pracownicy Hatton Garden wracają do pracy dopiero we wtorek, 7 kwietnia. Na miejscu zastają widok, który sprawia, że szybko zapominają o świątecznej sielance. O 8:10 rano jeden z nich drżącym głosem zawiadamia policję o włamaniu.

Sterylne wnętrza sejfu przypominają teren rozbiórki. Wszystko jest w pyle, na podłodze leżą fragmenty betonu, rozrzucone papiery, opróżnione części zniszczonych skrytek, rozrzucone narzędzia. Biuro wygląda jak opuszczony plac budowy. Policja potrzebowała doby, by ustalić, że przestępcy rozpruli 72 skrytki, z których 11 było pustych. Jak dostali się do wnętrza?

Złodzieje zdemontowali kilka kamer monitorujących budynek i okolice. Przeoczyli jednak dwie, dzięki którym udało się ustalić, że było ich co najmniej trzech. Byli ubrani w budowlane kaski i odblaskowe kamizelki. Jeden z nich miał na plecach napis “GAS”. Do budynku weszli przez gospodarcze drzwi, do których prawdopodobnie mieli dorobiony klucz.

W budynku po raz pierwszy pojawili się w czwartek, 2 kwietnia, o godz. 21:23 - zalewie cztery minuty po opuszczeniu obiektu przez ostatniego pracownika Hatton Garden Safe Deposit Ltd. Kamery zarejestrowały moment, w którym wnoszą duże pojemniki na śmieci i różne pudełka.

Gdy byli już sami w obiekcie, wyłączyli windę, z której korzystali pracownicy i klienci znajdujących się tu biur. Dźwig zatrzymał się na stałe na drugim piętrze, co umożliwiło przestępcom zejście przez szyb na poziom zajmowany przez Hatton Garden Safe Deposit Ltd. Tam siłą otworzyli rozsuwane drzwi windy. Następnie skierowali się w stronę skarbca. Do jego wnętrza dostali się przez dziurę, którą wykuli w mającej dwa metry grubości ścianie wykonanej ze wzmocnionego betonu.

Jej rozkucie wydawało się niemożliwe. Jak ustalili policjanci, poradziła sobie z tym maszyna Hilti DD350. To warte 3500 funtów urządzenie, wykorzystywane przez profesjonalne firmy budowlane do wycinania otworów na kable i przewody wentylacyjne. Maszynę potrafi obsługiwać tylko ograniczona liczba osób, które przeszły odpowiednie szkolenie. Co ciekawe, maszyna wymaga stałego dopływu znacznej ilości wody do chłodzenia diamentowego wiertła. Eksperci oceniają, że przestępcy potrzebowali co najmniej kilku godzin, by nawiercić kilka otworów obok siebie, a następnie rozkuć dziurę umożliwiającą swobodne przejście.

Na miejscu przestępstwa znaleziono też szlifierkę kątową, udarowe wiertła i łomy. Posłużyły one do otwarcia skrytek.

Między 2 a 5 kwietnia przestępcy kilkakrotnie wchodzili do i wychodzili z budynku, nosząc różne pojemniki. Przed budynkiem kilka razy parkował biały Ford Transit. Po raz ostatni opuścili obiekt w niedzielę, 5 kwietnia, o 6:10 rano. Zabrali ze sobą duże pojemniki na śmieci, zapakowali je do vana i odjechali.

Razem ze zrabowanymi kosztownościami i pieniędzmi zniknął twardy dysk, na którym był zapisywany obraz z kamer monitoringu należącego do obrabowanej firmy. To jeden z wielu dowodów świadczących o tym, że przestępcy bardzo dobrze znali rozkład pomieszczeń i system zabezpieczeń.

John O’Connor, były policjant, który pracował w ekipach dochodzeniowych, uważa, że pożar kabla energetycznego, do którego doszło 1 kwietnia przy Kingsway, nie był przypadkowy. Awaria spowodowała chaos i przerwę w dostawie prądu, co mogło być częścią planu włamywaczy.

“Prawdopodobnie było to celowe. Nigdy nie słyszałem o tak dużej awarii spowodowanej pożarem kabla. Widzę tu zbyt wiele zbieżności” - powiedział John O’Connor w wywiadze dla radia LBC.

Tuż po audycji, w której O’Connor podzielił się swoimi domysłami, straż pożarna podała, że według niej przyczyną pożaru była usterka techniczna - co jest prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że instalacja została położona w tunelu wybudowanym w XIX wieku. Pożar podsycił dodatkowo wyciek z ułożonego w pobliżu gazociągu.

“To było dobrze zaplanowane i wyrafinowane przestępstwo” - przyznaje prowadzący dochodzenie w tej sprawie detektyw Paul Johnson z londyńskiej policji. - “Ustalamy, czy był w nie zaangażowany ktoś z firmy. Przestępcy dobrze wiedzieli, co robią. Krąg podejrzanych jest ograniczony”.

Policja prowadzi też wewnętrzne dochodzenie dotyczące zignorowania aktywacji alarmu w piątek, 2 kwietnia.

Cytowani przez brytyjskie gazety jubilerzy mówią o stratach, które mogą sięgać od kilkudziesięciu do kilkuset milionów funtów. Hatton Garden już raz został obrabowany. W 2003 r. niezłapany dotąd sprawca, podając się za klienta, poprosił o pokazanie skrytek. Będąc w środku skarbca, sterroryzował obsługę bronią i uciekł, zabierając kosztowności warte 1,5 mln funtów.

Jonh O’Connor zwraca uwagę, że rynek diamentów jest dobrze nadzorowany i spieniężenie skradzionych kosztowności w Wielkiej Brytanii czy innym europejskim kraju będzie bardzo ryzykowne.

“Najlepszym miejscem do pozbycia się diamentów jest obecnie Rosja. Trzeba więc brać pod uwagę międzynarodowy aspekt tej sprawy” - powiedział John O’Connor.

Okradziony depozyt znajduje się w rejonie Hatton Garden, będącym od wieków miejscem handlu biżuterią i diamentami. W okolicy znajduje się ok. 300 salonów jubilerskich, z których znaczna część to rodzinne interesy osób pochodzenia żydowskiego.

Komentarze 6

Profil nieaktywny
Kajmanski
#103.05.2015, 10:16

Well done.

Firma ubezpieczeniowa wyplaci odszkodowanie a sprawcy wlasnie przechodza na emeryture....

Win-win situation.

TuneUp
70 455
TuneUp 70 455
#203.05.2015, 13:41

fachowa robota

Profil nieaktywny
jozek.
#303.05.2015, 14:00

Robota fachowa,za to policja dala dupy.Jak mozna bylo zignorowac zgloszenie takiego miejsca.Zadnego sie zgloszenia nie ignoruje dotyczacego takich kosztownosci.Zapewne wyslali patrol zeby aresztowac jakas nieszkodliwa osobe.

Judasz
6 174
Judasz 6 174
#403.05.2015, 21:59

Czy już padło podejrzenie n fachowców z kraju nad Wisłą ?

robstel
176
robstel 176
#504.05.2015, 23:05

Gang profesjonalnych włamywaczy zwanymi Gangiem Różowych Panter to profesjonaliści światowej klasy !!!
Pochodzą z Bałkanów i rekrutują się z byłych zołnierzy i funkcjonariuszy służb specjalnych oraz byłych pracowników wywiadu.
Dla takiej ekipy przygotowanie takiej operacji to nie pierwszyzna...

arthurgordon
344
#605.05.2015, 08:38

Noworuscy oligarchowie lubią,gdy ich żony i kochanki o parówkowych ustach płaczą brylantowymi łzami...