Do góry

Po absolutnej wygranej krótki smak zwycięstwa

…czyli dlaczego Cameronowi nie będzie wcale tak łatwo rządzić Wyspami. Otóż, start w wyborach jest równie wyczerpujący jak przygotowania do maratonu, zwycięstwo zaś daje tylko chwilowe wytchnienie.

Fot. © graham tomlin - Fotolia.com

Wiedzą to olimpijczycy, wiedzą politycy: wygrana ma słodko-gorzki smak. Słodki, bo opromienia chwałą, daje radość i to wyjątkowe poczucie, że się udało. Gorzki, bo teraz tak naprawdę zamiast odpoczynku czeka nas znowu ciężka, jeśli nie jeszcze cięższa praca. Tytuł już jest, ale teraz trzeba go obronić, a w międzyczasie - być cały czas żywym dowodem sukcesu.

W takiej właśnie sytuacji znalazł się obecnie stary/nowy przywódca Wielkiej Brytanii. Wyborcy obdarzyli go sporym zaufaniem, ponownie przekazując ster państwa - na kolejne pięć lat. Wydawać by się mogło, że nic prostszego, niż znowu sobie porządzić Wielką Brytanią. Ale niekoniecznie.

Ciekawą analizę sytuacji, w jakiej znalazł się David Cameron przedstawia Jan Zielonka, profesor Studiów Europejskich na Uniwersytecie w Oksfordzie i (m.in.) znakomicie obeznany w wyspiarskiej tematyce blogger magazynu Polityka:

(…) skuteczna kampania Camerona ma swoja cenę. Jest nią groźba rozpadu państwa i konflikt z Europą.

Dlaczego, wyjaśnia publicysta: w skrócie mówiąc, rząd Camerona jest rządem (prawie) nikogo. Nie sympatyzują z nim ani Szkoci, nadal myślący o niepodległości, ani ci z Brytyjczyków, którzy zagłosowali na Camerona tylko po to, by przeciwstawić się szkockim nacjonalistom (rzekomo, podobno?) szukającym przymierza z Labour. Chcący unii (“Zjednoczonego Królestwa”) mieli więc przymus przeciwstawić się obu tym stronnictwom “Cameronem”.

Jest rządem (m.in.) tych, którzy nie lubią Unii Europejskiej, ale dalibóg - jest to prawicowa angielska prowincja. Londyńskie City dalekie jest od miłości do kogoś, kto chce wyjścia z UE. Nie musi jednak wcale namiętnie kochać Davida Camerona także twardogłowe torysowskie zaplecze, dla którego polityk ten nadal może być zbyt “miękki”, zbyt centrowy (choć nie jest: polecamy także ciekawą analizę Zoe Williams w Guardianie).

I wbrew pozorom zwycięstwo Davida Camerona nie jest końcem, a dopiero początkiem - twardej walki w politycznej rzeczywistości nie tylko Wielkiej Brytanii, ale Europy i świata.

Ciekawa, przenikliwa analiza, godna polecenia: Jana Zielonki Nowa geografia polityczna Wielkiej Brytanii.

Komentarze 1

Profil nieaktywny
Kajmanski
#112.05.2015, 16:53

Brytyjski pudel jeszcze poszczekuje....