Gdy jesienią ubiegłego roku światło dzienne ujrzał utwór Nienawidzę Cię Polsko!, promujący najnowszą płytę Czesława Mozila, wielu internautów krytykowało artystę za jego podejście do kwestii patriotyzmu. Wielu wyrzucało to, że nasze narodowe słabostki śmie wytykać ktoś, kto - w ich mniemaniu - stuprocentowym Polakiem nie jest.
Przy okazji brytyjskiej trasy koncertowej, Czesław Mozil udzielił wywiadu dziennikarzowi Emito.net, odpowiadając na pytania o swoją pracę, plany na przyszłość i - rzecz jasna - polską emigrację.
Krzysztof Mielnik-Kośmiderski: W tournée obliczonym na 13 dni dajesz 14 koncertów. Wyczyn godny uznania.
Czesław Mozil: To wyjątkowa trasa. Rzadko jest tak, że w Polsce gramy kilkanaście koncertów w tak krótkim czasie. Mam muzyków, cały zespół, który mieszka w Danii, więc jest to max. 5-6 występów pod rząd. Ale skoro już wprosiłem się do Wielkiej Brytanii - a bywam tu rzadko - chciałem dać z siebie jak najwięcej. Z drugiej strony niby jest to intensywna trasa, ale powiem ci, że dziś – po dziewiątym dniu – czuję lepiej, niż po czterech dniach jeżdżenia po Polsce.
Dlaczego?
Bo tam baluję. A może nadszedł taki czas, gdzie warto już przystopować. Cudownie więc skupić się na graniu, a mniej troszeczkę na tych wszystkich rzeczach wokół.
Nazwałbyś to dojrzewaniem?
Nie. Nie powiedziałbym tak, bo ja czuję się już dość starym człowiekiem, mimo, że mam 35 lat. Przeżyłem naprawdę dużo. Myślę, że tu nie chodzi o dojrzałość. Chodzi o to, że organizm już troszeczkę krzyczy. Nie byłbym taki sprawny grając dzisiaj, gdybym wczoraj “pchał” całą noc. To tylko dlatego. Tak więc jest to bardziej kwestia zachowania zdrowego balansu.
To co robisz, żeby zachować sprawność? Bo rozumiem, że alkohol działa raczej w drugą stronę. Nie sprzyja budowaniu formy, a raczej osłabia?
Dlatego też tego alkoholu piję mniej. A powiem ci nawet, że jestem bardzo grzeczny na tej trasie. I to zarówno, jeśli chodzi o alkohol, jak i o wszystkie inne rzeczy.
Jakie są Twoje odczucia po koncercie w Edynburgu?
Szczerze? Był to najlepszy koncert na tej trasie. Atmosfera niesamowita, świetne nagłośnienie. Gramy w różnych miejscach. Czasami jest trudniej. W Lincoln publiczność była znakomita, ale wynikły pewne kłopoty techniczne. Myśleliśmy, że sprzęt nagłośnieniowy jest na miejscu, a wyszło trochę problemów. Fajnie jest jednak przyjeżdżać tutaj, grać dla Polonii, gdzie to wszystko nie musi być takie idealne, dopięte na ostatni guziczek, ale za to jest prawdziwsze.
W Edynburgu grałem po raz trzeci. Nie będę ukrywał, że jestem pod wielkim wrażeniem. Tutaj poczułem się potrzebny. Jestem wdzięczny, że Polonia przychodzi. Widzę to i po sprzedaży płyt i po tym, jak ludzie podchodzą po koncercie, w jaki sposób ze mną rozmawiają… Jestem bardzo wzruszony i cieszę się bardzo.
To widać. Podczas występu jest klimatycznie, panujesz nad ludźmi. Powiedziałbym, że masz zadatki na dobrego psychologa.
Prowadziłem knajpę przez trzy lata. Jak masz knajpę trzy lata, stoisz za barem codziennie, stajesz się dobrym psychologiem. Wtedy widzisz bójkę na 2 godziny przed jej wybuchem i robisz tak, że ci dwaj faceci, którzy przed chwilą chcieli się zabijać, wyjdą z baru jako najlepsi kumple.
Chciałbym zapytać o dziewczyny. Widziałem dziś kilka sytuacji. Narzucają ci się, wciskają w dłonie swoje numery telefonów, a i Ty nie stronisz od ich towarzystwa…
Nie, no. To nie jest aż takie mocne. Moja sytuacja się zmieniła bardzo w ostatnim czasie. Jestem w takim okresie swojego życia, że czekam już na powrót do domu. Jest jedna, na którą czekam i doczekać się już nie mogę.
W jednej z piosenek na nowej płycie śpiewasz: Jeden okrągły milion na rok niech zagraniczny planuje skok, wiwat parlament, premier i rząd, niech wreszcie wszyscy wyjadą stąd. Jak myślisz, kiedy wreszcie rządzący Polską zorientują się, że zjawisko emigracji nie przynosi korzyści krajowi?
Śpiewam to trochę z ironią bo myślę że obojętnie jakiego byśmy rządu nie mieli, sytuacja ekonomiczna w naszym kraju w tej chwili nie jest aż tak silna, żeby zatrzymać Polaków w tej pogoni za lepszym życiem. Zgadza się, że rząd nie walczy o ludzi, którzy wyjeżdżają. Tylko, że nie walczy zarówno ten rząd, jak i poprzednie. Obojętne, czy u władzy jest taka, czy inna frakcja, na pewno jest coś nie tak.
Ja próbuję przekazać, że obojętne, kto by nie rządził naszym krajem - przysięgam - Polska jest w takiej sytuacji, że ludzie będą musieli wyjeżdżać, jeśli tylko będą mieli możliwość, a kraj nie może im w tej chwili w żaden sposób pomóc. Czy gdyby Kaczyński był dziś u władzy, ludzie przestaliby emigrować? Osobiście pewnie ja sam byłbym wtedy bliżej emigracji.
A skoro już jesteśmy przy polityce…
Nie gadajmy o polityce. Polityka i wiara to są kwestie osobiste. Szanuję bardzo to, że ktoś ma inne poglądy. Proszę mi jednak nie mówić, że gdyby rząd był inny, to by mógł zmienić sytuację. Nasz kraj potrzebuje czasu, czasu, czasu. A historia Polski mówi nam o tym, że my zawsze emigrowaliśmy.
Myślisz, że to młode emigracyjne pokolenie będzie wracało i robiło coś dobrego z naszym krajem? Jest szansa na to, by nasze dzieciaki nie były zmuszone do wyjazdu z Polski?
Słyszałem taką tezę, że najlepszym rozwiązaniem dla polskiej polityki byłoby, żeby emigranci weszli do rządu. Niestety, nasz kraj tak już ma, że każdy walczy tam o swoje podwórko. Jestem przekonany, że Polacy będą wracać. I po części wracają już. Taka jest prawda. Będą robić coś fajnego dla Polski. W ogóle w to nie wątpię. Ale też nie będą wracać wszyscy. To jest kwestia tego, gdzie po tych wszystkich latach na emigracji ci ludzie będą się lepiej odnajdywać. Bo tęsknota to nie wszystko. Moi rodzice też tęsknią, a jednak zostali w Danii. Ja wierzę w to, że każda emigracja jest dobra.
Porozmawiajmy w takim razie o nas, Polakach na emigracji. I o naszych cechach. Żyjąc w Szkocji zdaję się doświadczać dwóch przeciwstawnych uczuć, które nami targają. Z jednej strony poczucie wyższości każące negować sposób życia miejscowych, ich umiejętności, czy nawet inteligencję, z drugiej zaś – poczucie niższości, że jednak “ci Szkoci” mają fajniej, ładniej, lepiej… Jak myślisz, skąd się to bierze?
To tak, jak śpiewam w piosence Poszukaj Męża: “Wybieraj starszych, a nie młodego chłopca, prędzej czy później i tak tu będziesz obca.” Nie wiem z czego to się bierze, ale pamiętam jak część Polaków na emigracji chciała jak najszybciej osiągnąć te same przywileje, co rdzenni Duńczycy. Jak Polakowi zaczęło się na emigracji powodzić, nagle stawał się tematem plotek na swój temat, że na pewno nie dorobił się uczciwie. Jak komuś znowu się nie powodziło, to skarżył się na Danię i Duńczyków.
Dlaczego nie możemy zaakceptować że jesteśmy gośćmi w innym kraju? Nowymi, świeżymi gośćmi i to nie jest Ameryka, gdzie wszyscy od razu są Americans.
A jak to jest według Ciebie z rasizmem Polaków, o którym kiedyś wspominałeś? Czy bierze się on z naszej “polskiej mentalności”, z polskich kompleksów? Czy jest wpisany w polskość? A jeśli tak, to w jaki sposób się go pozbyć, nie odcinając się jednocześnie od tej polskości właśnie?
Nie mam bladego pojęcia, ale chciałbym wierzyć, że im lepiej w naszym kraju będzie się powodzić ludziom, tym bardziej będziemy otwarci na inne nacje. Przecież emigrujemy i oczekujemy żeby nas godnie przyjęli. Zapominamy, że sąsiad może przyjechał do Szkocji, bo musiał uciec z jeszcze gorszych warunków, niż my sami. Przecież chwalimy się, że jesteśmy centralną Europą. Kiedyś Polska była jednym z najbardziej tolerancyjnych geograficznie punktów Europy…
Jak porównałbyś Kopenhagę, którą w jednej z rozmów nazwałeś swoim domem, do Warszawy, w której od sześciu lat mieszkasz, pracujesz, żyjesz?
Wierzę, że dom jest tam, gdzie człowiek się dobrze czuje. Przyznam, że tak zakochałem się w Warszawie, że chyba nigdzie jeszcze nie czułem się tak dobrze, jak na warszawskiej Pradze, gdzie mieszkam. Dom jest tam, gdzie chciałbyś założyć rodzinę. Takim miejscem jest dla mnie obecnie Warszawa. A Kopenhaga… Kopenhaga to lata dojrzewania.
Po tylu latach życia w innym kraju, mieszkanie w Polsce pewnie stawia przed Tobą wyzwania?
Jestem Polakiem, ale jestem także emigrantem “za chlebem”. Po sześciu latach koncertowania w Polsce - przez przypadek, a może nie - przebiłem się ze swoją muzyką i jestem częścią polskiej sceny muzycznej. Coś, o czym tylko mogłem marzyć. Mieszkam w Polsce, bo mam poczucie, że jestem małą kropelką, która coś dobrego może ludziom dać.
Ciężko Ci było doświadczać dzieciństwa na emigracji?
Mi nie było ciężko, bo byłem normalnym chłopakiem. Tak naprawdę to moi rodzice zapłacili tę cenę, którą płacą w tej chwili emigranci naszego pokolenia - by mi żyło się lepiej, by mnie odciążyć. Oczywiście, że miotałem się z problemami typu: “Kim jestem? Polakiem? Duńczykiem? Ukraińcem? (ojciec Czesława pochodzi z Ukrainy – przyp. red.) I nie wiedziałem. Ale podczas dorastania wszystko zaczęło się układać w pewną całość.
Więc kim się czujesz w tym momencie?
Od tamtego momentu, w którym to w sobie przepracowałem, czuję się Polakiem, który świetnie odnajduje się w rzeczywistości Danii. Miałem takie szczęście, że Polska nie była obca dla mnie, więc jak ja zamieszkałem w Polsce, ten kraj nie był dla mnie abstrakcyjny. Wiedziałem co i jak. Teraz wiążę też swoją przyszłość osobistą, prywatną z Polską, więc chciałbym mieszkać tam jak najdłużej.
Przychodzą Ci na myśl sytuacje, które w największym stopniu pokazują różnice kulturowe lub mentalne między Polską a Danią?
Wiesz, jest tego trochę. Takie proste codzienne rzeczy, jak np. prowadzenie samochodu. Polski kierowca ma bardzo małego susiaka i musi każdemu udowodnić, że jest większy niż naprawdę jest (śmiech). Polacy nie potrafią przyznać się do swoich błędów. Nie umiemy powiedzieć, że czasami nie umiemy czegoś zrobić. Nie trzeba być takim mądrym we wszystkim. Czasami to naprawdę jest OK, żeby pokazać swoją słabość. Musimy też znaleźć ten dystans, by zaśmiać się z samych siebie. Jak się nauczymy śmiać z siebie samych, to wszystko stanie się łatwiejsze.
Polacy kochają Polskę tak jak Duńczycy Danię?
Dania ma niecałe 6 mln mieszkańców, a Duńczycy myślą, że mieszkają w pępku świata i że wszyscy Danię znają. Polska ma prawie 40 mln mieszkańców, a ludzie cały czas mają poczucie, że nie istnieją. Polacy mają kompleksy i cały czas muszą się porównywać do zagranicy. Przecież ciągle funkcjonują w mediach takie sformułowania jak: “Polski Bieber, Polski Brad Pitt, Polski Snickers…”
Przez lata jeździłeś po polskich wsiach, miasteczkach…
I dalej to robię.
Jest jednak pewna różnica. Twoje życie pewnie zmieniło się dość mocno w związku z popularnością, którą osiągnąłeś. Jak wspominasz te czasy, w których kojarzyła Cię jedynie garstka ludzi, którzy akurat jakimś trafem pojawili się na koncercie?
Kiedy przyjeżdżam w tego typu miejsca w tym momencie, niektórzy znają mnie z muzyki, a inni kojarzą jako “pana z telewizji”. Ale dalej gram w świetlicach dla 50 osób. Czasem zdarzy się coś większego, ale dalej jest to max. 150 ludzi. To jest więc nadal mniej więcej to samo.
Dużo Polski objechałem ze swoim materiałem. Dla niektórych pewnie – do znudzenia. Ale ja zawsze będę grał. To jest jak narkotyk, uwielbiam to. Jak na sali pojawi się tylko połowa ludzi, to i tak będzie to wielkie przeżycie. Nieważne ilu widzów będzie. Granie koncertów dla ludzi to jest wymiana energii.
Mówisz o tym, jak Cię postrzegają ludzie po występach w programach TVN. A jak Ty sam zmieniłeś się po tym doświadczeniu?
Prócz tego, że telewizja nauczyła mnie jeszcze większego dystansu i - w jakimś sensie - profesjonalizmu, nauczyła mnie też tego, jak ten świat z jej perspektywy wygląda. Na pewno nie wygląda on tak, jak w naszej wyobraźni.
Już niedługo w TV puszczą pierwszy odcinek programu Mali giganci. Będę w nim opiekunem młodzieży. I ja się cieszę. Ja uwielbiam telewizję. Telewizja oprócz tego, że dobrze płaci, jest trudną do przekazania w słowach przygodą. To jest wielka siła i mocny sposób dotarcia do ludzi. A jeśli mogę być sobą w telewizji, wtedy to jest też naprawdę cudowna praca.
Co będzie robił Czesław Mozil za 10 lat?
Mam wielką nadzieję, że nadal będzie grał. Chciałbym robić programy młodzieżowe. Chciałbym otworzyć teatr dla dzieci. Taki teatr, który jeździ po Polsce i porusza trudniejsze tematy społeczne: rozwody, rasizm… Kiedyś robiłem taki teatr w Danii. Jeździłem po szkołach z dwiema aktorkami i pomocnikiem technicznym. Wierzę w to, że jest dużo fajnych rzeczy do zrobienia. Wiesz, w Polsce wciąż np. rozwód, jest tabu. Taka abstrakcja, że w czasach, w których w praktyce przynajmniej 30 proc. dzieciaków wie, jak to jest doświadczyć tego na własnej skórze, słowo “rozwód” jest takie brzydkie, takie “be”.
Chcę pójść do dzieci, powiedzieć im: “Słuchajcie, to jest normalne. Czasem tak już jest, że mamusia i tatuś odchodzą od siebie”. Takie rzeczy chciałbym robić.
Liczę się z tym, że w każdym momencie może zdarzyć się coś, co uniemożliwi mi dalsze granie. W Polsce, w swoim kraju, nie mogę liczyć na emeryturę godną kogokolwiek. Więc zacząłem zajmować się różnymi rzeczami obok muzyki. Kiedy ludzie mi mówią: “Co Ty robisz? O, celebryta, a otwiera knajpy, ma firmę odzieżową dla dzieci, rozdrabnia się… Ja nie jestem projektantem. Moja przyjaciółka jest. Ale k**** mać, jeśli mam możliwość inwestować w coś, co przyniesie zwyczajną, ale godną emeryturę, to nie oglądam się na boki, tylko to robię.
Jako muzyk, mimo iż gram dużo i płacę ZUS, za 30 lat będę mógł liczyć na 800 zł miesięcznej emerytury. Niech więc nikogo nie dziwi, że będę miał różne pomysły. Będę ryzykować, po to, by zapewnić sobie komfort nieproszenia o pieniądze swoich dzieci, czy wnuków.
Czesław zaprasza Was na swój kanał na YouTube - “Księga Emigrantów to przestrzeń moja i chciałbym żeby też była Wasza. Zbieram historie i chciałbym usłyszeć fajne, negatywne, pozytywne, szalone historie.”
Komentarze 21
Gosciu niesamowicie sprzeczny wewnetrznie:
z jednej strony chce zaszczepic u innych postrzeganie Polski w kontekscie polityczno-spolecznym poprzez reakcyjne teksty piosenek...
...a z drugiej stronny smuci ze wiara i polityka nie powinny wkraczac do rozmowy bo to prywatna sprawa.
i takie tam w jego wydaniu.
Czeslaw ma racje, dlaczego ludzie obrazaja sie za prawde?, kto sie obraza za prawde nic dobrego w zyciu nie zbuduje, to sa i tak delikatne slowa, ;-)
musiccomposer
#2 | Dziś - 09:26
nie masz racji - w klamliwosci sumienia ludzie potrafia budowac fortuny, natomiast jest to inna para kaloszy ze jest to budowla doczesna wiadaca na zatracenie.
Spojrz na dzieci post-komunistow. One nie koniecznie maja jakies wielkie rozterki z powodu tego ze biznesy jakie prowadza z szerokim rozmachem zbudowane sa na majatku jaki tatus wywlaszczyl od narodu oraz ze dostep do administracji lub legislatury (lub nawet sadawnictwa) pozwala mu krecic lody.
Spojrz na zachod jaki dzieki klamstwom tupu oskarzenia o bron masowej zagladay przeprowadzil inwazje roponosnego Iraku a piewcy owych falszywych piesni jak Tony Blair dzieki swoim propagandowym staraniom kreci lody na bliskim wschodzie przyznajac kontrakty na wydobycie.
Popatrz na Watykan, najbogatsza instytucje na Ziemi, jaka rzekomo propaguje nauki Jezusa Chrystusa - .w tym wypadku jest to taki szeroki wachlarz ze
.....
z kazdym wpisem scribe pokazuje sie jako zagubiony w tym swiecie oszolom z pogladami ze sredniowiecza.
co do Mozila, wywiad pokazuje go jako zaskakujaco madrego i dojrzalego faceta. po szopkach w TV i nieco infantylnym image, bralem go za bawidamka, pijaka i przerosnietego dzieciaka. jesli nawet taki byl, to sie zmienil.
Mogłabym Go codziennie na żywo oglądać i słuchać ;D