Do góry

Polska szkoła to firma

Polskie szkoły uzupełniające na Wyspach Brytyjskich otwarte po 2004 roku to firmy. Firmy o charakterze społecznym, w których władza i odpowiedzialność spoczywa na 2-3 osobowych zarządach, często złożonych z osób, które szkołę utworzyły i zorganizowały.

© Chlorophylle - Fotolia.com

Takimi placówkami są m.in. szkoły w: Brighton, Norholt, Stamford Hill, Hanwell, Shepherd Bush, Wembley, Harlow, Leyton, New Malden, Brakcnell, Seven Sisters i wiele innych. Wystarczy zajrzeć do dokumentacji szkoły, a potem do rejestru Company House.

Szkoły tego faktu nie ukrywają, wręcz przeciwnie: obnoszą się szczególnie wśród nieznających brytyjskiego prawa rodziców. Z dostępnych dokumentów można czytać jak na dłoni, a taką wiedzę posiadać warto, szczególnie kiedy nasza pociecha jest uczniem polskiej szkoły.

Lista jest długa, bo szkół przybywa, rosną jak grzyby po deszczu. A fakt, że każdy może założyć polską szkołę nie zawsze idzie w parze z jakością i umiejętnością prowadzenia placówki. W osiągnięciu zamierzonych celów pomagać ma ścisła współpraca z rodzicami uczniów placówki. Ale w społecznej szkole-firmie różnie z tym bywa…

Samodzielne, samofinasujące się

Każda ze szkół to odrębna jednostka autonomiczna, samofinansująca się, stąd zróżnicowanie względem ofert, programu, płatności i innych aspektów, szczegółowo opisanych w regulaminach i statutach szkół, które są podstawowym dokumentem prawnym w placówkach.

Odpowiedzialność w szkole spoczywa na barkach dyrektorów zarejestrowanych w Company House. To oni wybierają formę prawną szkoły, organizują funkcjonowanie placówki, odpowiadają w niej za bezpieczeństwo, administrację i finanse. Innymi słowy – za wszystko.

I mogą być oni odwołani tylko wtedy, jeżeli sami złożą wniosek w tej sprawie rezygnując tym samym z prowadzenia szkoły.

Szkoły nie mają obowiązku rejestracji w Polskiej Macierzy Szkolnej oraz w innych organizacjach. Nie podlegają kontroli ze strony Macierzy ani MEN, bo nie są przez te sektory finansowane.

Ich współpraca z instytucjami polskimi bądź brytyjskimi ma charakter dobrowolny, jednak dyrekcje szkół potwierdzają, że budowanie pomostu między organizacjami oraz między innymi polskimi szkołami bardzo się opłaca - pomaga budować i umacniać wizerunek placówki na rynku.

Stąd też polskie szkoły chętnie korzystają z doradztwa i wsparcia Macierzy biorąc udział m.in. w szkoleniach i konferencjach adresowanych do kadr nauczycielskich. Macierz z kolei nie bierze odpowiedzialności za prowadzenie placówki przed dany zarząd, nie upoważnia do tego umieszczenie szkoły w rejestrze PMS.

A w innej szkole jest inaczej…

To prawda. W każdej szkole jest inaczej, bo mimo, że cel wspólny, to sposób jego realizowania bywa różny.

Wpływa też na to rodzaj barier, jakie trzeba pokonać, aby szkoła mogła funkcjonować.

Rodzic, płacąc za edukację dla swojej dziecka w polskiej szkole, wydaje średnio za godzinę pobytu pierwszego dziecka w placówce ok. £2, za drugie i trzecie płaci jeszcze mniej, czwarte i kolejne biorą udział w zajęciach za darmo.

W zamian za to zgodnie z regulaminami niektórych szkół winien wykonać jedną z prac charytatywnych na rzecz placówki: począwszy od dyżurów podczas przerw lub cało sobotnich zajęć, po przygotowanie kiermaszów, Mikołajek, czy bali.

Wszystko na rzecz szkoły i przede wszystkim na rzecz dzieci, bo dzieci w szkole są najważniejsze. I tu oferta szkół jest zróżnicowana, bo jedne prowadzą dyżury tylko na przerwach, drugie całodniowe, a jeszcze inne rezygnują z pełnienia ich przez rodziców proponując w zamian uiszczenie drobnej opłaty.

Wówczas dyżur nad dziećmi powierzają wykwalifikowanej kadrze pedagogicznej lub pracownikom szkoły.

Podobne zróżnicowanie dotyczy podręczników, zajęć pozalekcyjnych, oferty zajęć dla rodziców itp., wysokości wynagrodzenia dla pracowników, rodzajów wydawanych świadectw i okolicznościowych dyplomów, możliwości korzystania ze szkolnego parkingu, auli oraz wszelkich ponoszonych opłat.

To nie komercyjny biznes

Ponad 20 tysięcy polskich urodzeń na Wyspach Brytyjskich, przepełnione brytyjskie i polskie szkoły, to m.in. efekt liczebnej imigracji z Europy Wschodniej, również z Polski. Ma to swoje odzwierciedlenie w różnych dziedzinach życia, również w sektorze edukacji polonijnej.

Dzisiaj mówi się o ponad 130 polskich placówkach uzupełniających w Wielkiej Brytanii, w których języka polskiego, historii, kultury i geografii uczy się ponad 17 tysięcy polskich dzieci.

To i tak niewiele w zestawieniu z liczbą polskich dzieci, które do polskich szkół nie uczęszczają. Powodów jest wiele i to różnorodnych, między innymi nie bez znaczenia jest fakt, że miejsc w szkołach brakuje, stąd powstają nowe.

Ale nie tylko dlatego powstaje tyle polskich szkół. Trzeba jasno powiedzieć: istnieją też placówki zakładane przez rodziców, którzy widzą w szkołach sposób biznes. I nie ma w tym nic złego, bo na rynku mają prawo istnieć również prywatne szkoły o charakterze komercyjnym. Chodzi przecież o to, aby wypełniały misję, którą sobie wybrały.

Bez względu na społeczny czy komercyjny charakter szkoły, trzeba mieć na uwadze że polska szkoła jest firmą, od której rodzic, jak od każdej innej firmy nabywa produkt. W przypadku szkoły jest nim edukacja dla dziecka, która powinna być realizowana zgodnie z obowiązującym prawem i jak na najwyższym poziomie przez wyspecjalizowaną kadrę posiadającą zestaw obowiązujących certyfikatów.

Firma firmie jednak jest nierówna

Jak ze wszystkim w życiu… Również z edukacją.

Można prowadzić szkołę, jako komercyjny biznes i zarabiać pieniądze, ale można prowadzić sformalizowaną, funkcjonującą zgodnie z brytyjskim prawem szkołę-firmę, która prowadzi działalność społeczną, i której twórcy zamiast odcinać kupony od biznesu, nie tylko tego nie robią, ale też nie spoczywają na laurach w poszukiwaniu różnych form dofinansowań i dotacji, aby przetrwać i prowadzić placówkę na jak najwyższym poziomie, zapewniając edukację uczniom i niejednokrotnie jeszcze prowadząc działalność i charytatywne wsparcie na rzecz ich rodziców.

Nie jest to łatwym zadaniem, szczególnie wtedy, kiedy tylko sam koszt wynajmu pomieszczeń waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy funtów, bo szkoły brytyjskie, od których polskie szkoły wynajmują pomieszczenia na cosobotnie poranki, traktują polskie placówki właśnie jak typowe biznesy.

Dla nich są one klientami i bez znaczenia jest fakt, że dyrekcje polskich szkół dokumentują społeczny charakter polskich placówek.

Komentarze 4

Zbychu_zPlebani
7 831
#113.10.2015, 00:36

Polska szkoła to firma
Sprzedawca drożdżowek to diler

Profil nieaktywny
Kajmanski
#214.10.2015, 04:30

Polska szkola to przede wszystkim miejsce pracy dla nauczycieli....

Profil nieaktywny
Kajmanski
#314.10.2015, 04:35

prdukujace kolejnych bezmyslnych i poslusznych obywateli.

Mala38
1
Mala38 1
#425.06.2020, 01:57

Autorka tekstu Pani Małgorzata Bugaj-Martynowska sama prowadzi taka firmę pod nazwa Polska Szkoła im. H. Modrzejewskiej na Hanwell proszę sobie przeczytać na fb szkoły w zakładce opinie w jaki sposób i z jakim poszanowaniem dla dzieci i rodziców ja prowadzi. Trudno uwierzyć ze w dzisiejszych czasach coś takiego ma miejsce .