sa ci ktorzy wciaz nazekaja ale i sa ktorym to nie przeszkadza, bo nie wazne gdzie ale wazne z kim?ja lubie swoja prace, sprawia mi przyjemnosc i placi rachunki, nie powiem ze ja kocham bo moaj milosc jest gdzies indziej ale robie to co musze, ktos powiedzial kiedys ze dobrze jest marzyc o tym co by sie chcialo robic ale trzeba cos robic aby moc marzyc, wiec pracuje,usmiecham sie,rozmaiwam z ludzmi,wciaz ucze sie jezyka (chyba nigdy go tak naprawde nie ponam w calosci),zyje. A co chcialbym robic?hmmmm moze zrobic uzytek z tych 5 lat na politechnice?
najlepszym testem jest przebrniécie przez etapy
-przygotowania i przyjazd
-euforia po przyjezdzie/zazwyczaj dosc kruciutka/
-zjazd z fali euforii,
-powolna i dosc dluga stabilizacja.
Kazdy okres ma moment gdy zastanawiamy sie , rozwazamy fakt ew. powrotu.
Mysle , ze cale, nierozdzielone rodziny czésciej podejmuja decyzje o pozostaniu.
Przynajmniej na dluuugie lata. Single natomiast...no wlasnie, róznie to bywa.
Jedno natomiast wiem .....dom to nie komoda, tapety, obrazy
dom to miejsce , gdzie ludzie sá razem.
Dobrych decyzji zycze.
Ja z kolei mam takie pokrécone odczucie: w Polsce nie czujé sié juz jak u siebie, tzn wszystko tam tez sié zmienia i ciézko za tym nadázyc zyjác za granicá, a w Szkocji z kolei tez nie czujé sié swojsko, bo to nie mój kraj. Tak wiéc jestem w Polsce to mnie ciágnie do Szkocji i na odwrót tez tak macie?
JOanna_K napisała
"Jedno natomiast wiem .....dom to nie komoda, tapety, obrazy
dom to miejsce , gdzie ludzie sá razem." i to jest prawda.Nigdy nie wyobrażałam sobie że mogłabym wyjechac z kraju.Odkąd jest w UK moja córka ,wnuk {byłam u nich kika razy na dłuższy czas}tak bardzo tęsknię ,że tylko z nimi czuję się jak u siebie.Na dzień dzisiejszy tu mieszkam ,ale mój dom jest tam.Myślę że tak czuje większość tych ,którzy kogoś zostawili bardzo bliskiego i w UK są sami.
tak dziala emigrcja ....ROZDARCIE
Mniejsze lub wieksze , ale rozdarcie.
Bo babcie, bo mamy , bo pierogi, chleb , mieszkanie i dzialka,
podworko dzieciakow, pan w zieleniaku, tani dentysta zaprzyjazniony,
dziadek z wédkami, pólka z ksiazkami zbieranymi przez dwa pokolenia , albumy rozepchane zdjeciami
moja pierzynka puchowa zrobiona przez zaprzyjazniona kobiete,
groby, sasiedzi .....wnuki
a tu ... wszystko w zasiegu reki ...nawet Costa del Sol jak sie chce...spiác
Ludzie doświadczają różnego rodzaju problemów natury psychologicznej, niezależnie od tego , gdzie żyją. Zauważyłam jednak, że pewna grupa Polaków, przebywających w Londynie ma swoiste problemy, które często prowadzą ich do zaburzeń depresyjnych, nie tylko dlatego, że londyńska mgła (będąca już raczej historią) sprzyja melancholii. Wiele osób przyjeżdża żeby zarobić na lepsze życie a potem wrócić do Polski. Wykonują prace, których nie podjęliby się w kraju. Nie są zadowoleni z warunków mieszkaniowych, z braku perspektyw. Jednak dobrze zarabiają. Ich standard życiowy jest często wyższy niż ten, który mieli w Polsce .Mają pracę, pieniądze, mogą się utrzymać, są niezależni, ale to nie daje im szczęścia. Nie adaptują się w nowym środowisku. Życie w Londynie traktują jak sytuację przejściową. Często nie mówią biegle po angielsku, więc nie radzą sobie dobrze w urzędach czy u lekarza. Tęsknią za Polską ale nie wiedzą kiedy powinni wrócić do kraju.