Do góry

" Nie nazwałbym tego poezją "

Temat zamknięty
Bartymeusz
Admin grupy
48
21.11.2008, 23:31

To są chyba wiersze ?

Bartymeusz
Admin grupy
48
#121.11.2008, 23:36

X X X

Ktoś tak biegnie
Tak wciąż dąży
Wsiada
Teraz ze mną

Ktoś tak biegnie
Zadyszanie
W nad materii
Kurzem biegnie
Ku mnie

Dzień dobry powitanie

Ktoś tak biegnie
Ciągle
Od niedawna

Pęki uśmiechu
łany to sukienka
gromy to oczy
i te wiatry halne
wulkany wyskakują z podstopia
budzi się każdy paznokieć
każdy włosek ma swego świerszcza

ktoś tak biegnie
po środku
w ramiona
już słychać stuk kopyt
serca
już się zbudził
dżem

i to wiem
że ktoś cicho biegnie...

Trzcinica 1975

Wiersz środy popielcowej

Za smutny i samotny
Błądzę w rozpaczy
zawiedziony, zmęczony
za pechowy, bolesny
zbyt czuły, niepojęty, obcy
beznadziejny, nieobecny,
zakłopotany, zbyt mętny.
Słaby.

Idę ku Tobie
nie dla swej chwały
idę
że drogą jesteś jedyną
trudną i pod górkę, stromą
polną, bez znaków, ułatwień
drogą nie całkiem oczywistą
pod prąd
którą przejść trzeba samotnie
pieszo, bez pośpiechu
po omacku nie kiedy
nie dla orderu i pochwały idę tą drogą

Zda mi się
odrzucony, nie wysłuchany
nie płaczę nie narzekam
idę z uporem

nadzieję wlokę

jak
o ta mucha
co szarpie się z nie wyrwaną
dla zabawy nogą
nie stoję w miejscu
bo z bólu się skręcam
tak się idzie do Ciebie
śladów nie widać
Ty jednak Panie tą drogę
mierzysz nam inaczej.

Idę wierząc mocno,
Że dla cierpienia
Nie oszczędzisz mojego losu
I kości.

I tak zgasnę jak gwiazda,
Która błysła ciemnością,
Której jakby nie było.

Moja matka

Moja matka
dokończona
płacze kwiatka

Moja matka
rozciągnęła łzę na oku
teraz to już i śmierć
nie olśni ją widokiem.

Dziwny jest ten człowiek

- moja matka
usmażyła by swój palec
bym miał co jeść
a umarła by smutna

bym mógł się śmiać
i żyć

Dalej pisać już
nie mogę

oczy topnieć mi zaczęły
język zbiera na wymioty.

Katowice 1975

Anonim

... proszę cię mów co masz mi do

powiedzenia

- Ja cię słucham...

...nawet jeśli nic nie

mówi twoja dusza

kocham twoje milczenie

wiem, że trwasz i wiedz, że cię kocham...

to Ja jestem .... Miłością!...

...i nikt przedtem
i nikt potem...

Katowice 2004

świat byłby
mlecznym słońcem
gdyby
środek ciężkości człowieka
z kieszeni między- krocza
przenieść bliżej
serca…

tylko po co wszystkim tyle mleka…

Świadectwo wyjścia z przedszkola

Po co znowu szukasz
ziarna natchnienia
kartki milczenia
gwoździa bólu
czemu, przecież
że z tej szmaty nie wykręcisz
nie wydłubiesz
kropli jednej
brylantowej rosy
ani gwiazdy.

Prędzej zrobisz
bliżej będzie
ciału koszula
szui dyplomatka
gdy w mordę chlapniesz podłością
wystawisz sprzedaż Chrystusa
bo taka moda
na wyjęte ślepia baranka
do głupoty
do pinc-ponga.

Czemu stoisz w błocie
jak śmierdzące gacie
któż cię ma odsmrodzić i odbłotnić
ty głupku sądzisz, że twój śmietnik
komuś jest niezbędny?

Ha ha hi he ……

Wesele

Dzisiaj, to jest sobota
Wciśnięto
Nowych młodych
W złoty pierścień
Ludzi ostałych

Naśladownicy
Jakby chcieli zadośćuczynić swoim staruszkom
Matce, czy to matka
Czy wysuszona róża
Matce zgarbionej
Matce cichej
I nieładnej
Matce pięknej
Przemijającej
I ojcu o wyrazie buntu nad czasem

Czy będziecie rodzić maszyny

Trzcinica 28. 06 .75

Uśmiech

bo uśmiech
musi być Uśmiechem
spadającym jastrzębiem
i wolnym

biała kalia się nie śmieje
mimo iż jest uśmiechnięta

nie wyczyszcza kominów
chociaż jest kominiarzem

bo uśmiech tak naprawdę
ma zapach kalii.

Trzcinica 28.06. 75

Gdy karzesz jesieni
Przyoblec się w deszcz
I wiatrem zdmuchujesz z nas letni uśmiech
Jak dmuchawiec
Tak mi smutno Panie

Smutniej mi jeszcze
Gdy twoją żabę
Zwykły człowiek
W zaimponowaniu rozdziera
Jak płótno

Gdy wyciskam uśmiech
Który jest bezUśmiechem
Tak mi w radości smutno Panie
Nasze zmartwychwstanie.

Trzcinica 21 o7. 75

Gdybyś stworzył słowa
Dymiące
Płonące
Zalane łzami – płaczące
Które po zlizaniu dałyby odcień wyobraźni bólu
Słowa zakute i niewolne
Słowa ryczące
Wijące się podejrzliwie
Jak kot pod płotem
Gdyby słowa
Paliły nam oczy
Żarły
Czaiły się do skoku
I zabijały
Gdyby słowa obcinały
Nam paznokcie
Robiły za nas dobre miny
I nie były lokajami

może wtedy, wreszcie Panie…

Trzcinica 21. 07.75

Cisza

Ludzie – ludzie
Wyjdźcie z zakamarków
i nor tej ciszy
powiedzcie coś
choćby to że będzie ładna pogoda
że pięknie szumi wiatr
w skupiskach złomu
powiedzcie coś
niech nie będę w tej ciszy sam

a może tak ma być
możem już ostał tylko sam
a za oknem już tylko
hiroszimainagassaki
lub bezładna kupka szpileczek

Ludzie – Ludzie
Powiedzcie coś
Ta cisza jest przeklęta.

Przyjacielu mój
Nie odchodż
Nie zabieraj mi serca
Nie odwracaj się plecami
Wiem, że jesteś bardzo silny
Ze ćwiczysz kulturystykę
Nie odchodż – kto będzie
Mnie nosił w dłoni
Po czyich będę biegał barkach
I w czyim się skryję podniebieniu
Przyjacielu mój
Kto będzie mnie trzymał w dłoni
Jeśli ty odejdziesz
A
Jeśli chcesz to idż już, idż
Wynoś się idż sobie jeśli chcesz
bym przewrócił się o pozostawiony oddech

Wielkie pocałowanie

Jeśliś ty ziemio
Nie jesteś głazem
Martwym cielskiem
Trumną i poduszką
Jeśliś ty ziemio
Nie jesteś otwartym pyskiem wieprza.
Jeśliś ty ziemio
Nie jest ciał śmietnikiem
Przyjm gorące
Tętniące do życia
Młode serce
Przyjm pocałowanie
okrutna ziemio.

Trzcinica 17. 05. 76

Powitanie Małgosi

W imieniu
Tysięcy
Żab chrabąszczy pszczół i mrówek
Kasztanów żołędzi bzu i świerków
Sikorek wróbli i skowronków
Pasikoników kijanek i jaszczurek
Pierwiosnków róż słoneczników fiołków i stokrotek
Wiatru deszczu słońca wody ziemi
Dnia i nocy
W imieniu wieku
Witam cię tak bardzo mały człowieku
I zapraszam do
źycia

zobaczysz, że słońce u nas świeci ba-a- rdzo Wysoko

posyłam ci jeszcze pozdrowienia
mój kochany budziku
od hut kotłowni
rozpalonych pieców parowozów fabryk żeliwa i stali
dźwigów ciągników żurawi suwnic podnośników lin kół zębatych
przekładni mostów żelbetonu betonu
asfaltu okrętów czołgów złomu
kopalń węgla rurociągów przenośników kanałów rynsztoków
błota smaru oleju smaru oleju błota
kombinezonów kasków rękawic kilofów łopat
młotów gwoździ
piasku pustyni
ziarenka
posyłam ci pozdrowienia

Nie czekaj zbyt długo
z pierwszym słowem
pierwszym krokiem
stawiaj prędzej stopę
i rękę szybciej zaciśnij
jeszcze niebo jest błękitne
jeszcze spadają liście z drzew
prędzej może zdążymy
uciec przed tym
metalowym deszczem

Trzcinica 16. 06. 76

Pierwsza stacja

Zastanawiam się
Jak w dzisiejszym zwierzęciu
Żyje mrówka, którą zobaczyłem
na gumolicie w kuchni o godz
sam nie wiem której

ciekawe czy chociaż ona
ma czas umierać.

25. 11. 76

Pamięci Zygmunta Paradowskiego

Słyszałeś
Jak dzisiaj ojciec ze śmiechu pękł
Ja już mam lat osiemnaście
Dlaczego
Nie przyniosłeś mi kwiatka
Tylko dała mi je matka
Chciałem poczęstować cię kawą zbożową
Mama
Kupiła ją bez kolejki
Widzisz nie zmieniła się
A w ogóle
To wszystko
To wszystko takie same
A, bym zapomniał
Twoja pierzynka
Polała się woskiem na Wszystkich Swiętych
Ale za to
Epitafium lśni jak księgozbiór
Tylko spraw sobie czyste skarpetki
Teraz modne są takie w krzyżyki
I nie zapomnij
Założyć krawata
Chociaż Norwid krzyczy przeciw modzie
- no to cześć, dawaj łapę

A moja ręka dźwignęła chmurę i spadł majowy
Jak sitko do makaronu
Deszcz

Cześć

23. 03. 75

Płaszcz Bartymeusza

Matko! Kończy się dzień
A Twój Syn nie nadchodzi?

----------------------------------

------------------------------

Tymczasem wychodzi z Jerycha
Tłum wznieca kurz i pył
Usta schną jak siano od upału
Naucza.

Jezusie ! Synu Dawida, zmiłuj się nade mną !

Nauczycielowi jak struna drgnęła powieka
Przy drodze z miasta
Zamiast kupy śmieci
Siedział i śmierdział Bartymeusz ślepy
I śmiał jeszcze wołać

W jaki upał tak gorąco i gwarno
Tyle ludzi problemów susza tłok piach tłum
I gwar tyle słów z kurzem i hałasem i potem
I zamieszania tyle
Wokół jak mówili jedni- Proroka.

Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!
I wtedy
Wezwał kupę śmieci
Kurz z hałasem osiadł na zdeptanej drodze
Słowa wróciły do źródła

Och Bartymeuszu, Bartymeuszu,
Biegłeś choć jeszcze ślepy
Lżejszy od powieki
Biegłeś ? – nie, płynąłeś w powietrzu
Jak można biec będąc ślepym?
Bartymeuszu czy wiesz, że jesteś pierwszym sportowcem?
Któremu On w nagrodę za bieg?
Przywrócił wzrok.

A płaszcz Bartymeuszu
Przecież to cały twój dom majątek i samochód,
Zostawiasz?

Szczęśliwiec i gwarmówcy
Całe skurzałe otoczenie
Poszli już za Nim
Jak rój pszczół na lato za
Królową.

A za Synem, za tłumem
Szła Matka
Okryta płaszczem z dreszczy.

O! Matko pozwól
Że podniosę z drogi
Pozostawiony płaszcz Bartymeusza
I będę czekał
Przy swej drodze
Na Tego, co kończy dzień i ból przemógł.

A Ty Matko poproś Go
By wracał tą samą
Drogą.

Ani kropli wody a tyle łez

Ani jednej łzy a tyle tęsknoty.

Katowice 07. 01. 77
napisz dla mnie jakiś wiersz…

rzekła pewna gowa z malej wsi kolo Wojciechowa.
Jakiś wiersz dla mnie napisz, no… wiesz !
a gdzie tu skromność i ubóstwo?
to nie takie proste
myślisz, że jak z wodą
kran w prawo i..i..i leci ?
jak ze słońcem- dmuchniesz w chmurkę
i zaświeci ?
ale o tym wiedzą
dzieci tylko i poeci.
To nie takie proste, no wcale
coś bazgrolić, pomyje lać po Michale.
Jak to zrobić
z białej kartki
tęczy fajnej dwa pierścienie, i zamieć i pierwiosnków
storczyków całą zgraje
może bożych kwiatków płatki
no niestety nie potrafię
ja leżę i się podddddaję

a na półkach tyle tego, ja się gapię
po co znowu słóweczkami chwilką
w niebo tłuc jak o szybę skrzydełkami nie-mocy tłuc
ja się na tym nie znam
jeszcze tyle innej mam roboty
mi leżeć tylko chce się, no nie mam ochoty
ja tego nie napiszę, taki ze mnie cham
a jak już coś tam wygramolę
to i tak czuję się jak paw-pan
choć dobrze wiem,
że to, to

- o -

kr- -pla

a Wyso-o-ko dzban.

Perth Scotland February 2008

W odpowiedzi na pytanie: do kogo w sensie psychologicznym czy społecznym chciałby pan dotrzeć jako autor ?

Wpierw zdejmicie mnie z tej łogromnej wysoty

Ja piszę wiersze
dla tych co robią z nich papier toaletowy
piszę dla mojego taty , który wychodząc do roboty owija śniadanie w kartkę z wierszem
pisze wiersze dla mojej zdrowej krowy,
która nam daje dużo mleka
piszę dla tych, którzy sprzątając śmieci jakby wierszy nie czytali
odnajdują je z rozlanym moczem, popiołem ,resztką konserwy i chleba naszego
piszę również dla mojej babci, która nie wiadomo po co jeszcze żyje mając i tak obrzękłą twarz
piszę dla mojej kury w ciąż, która po dziewięciu miesiącach
wiesza swoje kurczątko na haku jak Janosika dla zabawy

niekiedy piszę dla mojej ładnej świni,
która ruszyć się nie może w rowie po weselnym ucztowaniu.

Tak proszę jaśnie pana, bo piszę wiersze dla ludzi,
nie zjawiska.

Trzcinica 1976

Koniec świata Olkowi

Peter Doherty ogłosił, a net to przesłał do świata, jestem Chrystusem XXI w.
12 lipca tego roku jego wierna rzeżba ze szlachetnego marmuru zostanie przybita do krzyża podczas
popisowego występu dla gapiów w Londynie.

czemu przybijać kamienną rzeżbę do krzyża, nie lepiej jego samego, gwoździe nie będą
się wtedy krzywiły,

jeśli oczywiście sam wcześniej nie spierdoli na widok
bata, i młota, i ostrej korony, i wojska pancerzy, i samego Piłata

jeśli wcześniej spierdalając z Golgoty pustego łba nie roztrzaska na kamiennej ścieżce głupoty,
pyłu by nie starczyło, by wzniecić cały ten jego kurz

jeśli wcześniej, tak pusty jak puste kieszenie Judasza
w portki nie narobi, nie skurczy się w strachu , torba foliowa na wysypisku śmieci

gdzie teraz nawet nosi się dzieci,

i po co przybijać to takie coś zaraz do krzyża,
drzewo takie piękne,
po co je tak szpecić,
nie lepiej do sracza?

================================

Jezu Jeden Jedyny
Wybrany
Czemu taki milczący

i nikt przedtem
i nikt potem.

Perth. Scotland 15 czerwiec 2008

x x x

…gdybym miał osiemnaście lat

To bym szalał
Fruwał gonił puszczał i
Łapał.

Gdybym miał osiemnaście lat
Wcale bym nie płakał
Ja bym wtedy szalał
Jak wiatr biegał
Nosił motylom jajka i jajka im wyżerał
Ja bym wtedy z wiatrem
Na każdym był koncercie
Ja bym wtedy z przystojną zatańczył brzozą
A dąb bym skopał
Za jego twardą minę
Ja już nie wiem co bym zrobił
Ale chyba bez spodni bym chodził
( boć są jeszcze kalesony )
Stanik babci bym założył
Dziadka kąpielówki, którymi straszył wrony
A na głowę bym nacisnął
Gniazdo młodych wron
-niechaj piszczą
Nogi bym owinął w trzy koce
I cztery szmaty
I poszedłbym do taty
Zobaczyć
Bo mój tata
Raz jest w domu
Raz wzlata mój tata

Wszystko to jest mało…
Więc cóz więcej
- ja bym wtedy sadził włosy
- ja bym wtedy bielił cienie
Aby tyle?
Ja bym wtedy zdmuchnął siebie
Starczy.

Trzcinica 2 XII1975

Piątek 5. 009. 008

Władimir Putin ocalił Zycie dziennikarzowi zabijając tygrysa syberyjskiego, na jakimś spotkaniu
w rezerwacie, podał portal Wirtualna Polska. Wirtualna nie podała gdzie celował, ani wyników jego ostatniego strzelania

Wojska rosyjskie pod naciskiem Polski i innych krajów nadbałtyckich, Unii Europejskiej i
USA
Musiały opuścić Gruzję, którą zaatakowały podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.

Aresztowano Władimira Putina, który nigdy nie był Prezydentem za
kradzież towaru w sklepie. Podaje Wirtualna. Rzym to był czy Paryż ?... a to nie istotne.
Ważne, że już nie będzie kradł, jak siedzi .Ciekawe co ukradł? Może rolkę papieru toaletowego?

Szkoda, że nie można aresztować Władimira za zastrzelenie ginącego gatunku, rozpoczęcie
mordowania niewinnych, wojny podczas trwania pokoju i sportu na tej okrągłej ziemi.

Ponoć okrągłej. Ponoć okrągłej dla wszystkich.

Perth Scotland 2008

Na wstecznym do przodu

Słowo: człowiek jakie dumne, jak maszty
I człowiek, jaki smutny jak opuszczone szmaty żaglowca

Uciekam od ludzi
Zaorać do korzeni życie moje od nowa
Życie takie nijakie z folii
Uciekam, by dogonić siebie

Może znajdę człowieka z nadzieją
Może znajdę człowieka z miłością

To jest kolumna - tak
To jest kolumna – nie

To jest słowo, jak wata cukrowa ułożona z myśli chmura
I wyraz jak góra
Nie można górą opisać chmury
Słowo, kiełek życia

To jest słowo- a to jest, nic
Tylko dżwięk

Mam trwać i iść
Mam wreszcie iść ku zachodowi
Odwrócony w słońce

Do Pana, który ponad czasem, należy nazwanie
On słowu jak pusty worek foliowy sunący się po jezdni z samego rana
Marzący o krwotoku
Da swoją miarę

Samotni płyniemy ciemnym asfaltem
Stylem rozpaczliwym, ginących z „Tytanica”
Z małą szansą na łódż życia
Z jeszcze mniejszą - swojej prawdy

To jest kieszeń – zostaw
To jest kieszeń - moje

Nie chcieć więcej już nic więcej
Tylko dać

Perth Scotland 2008

Kamienie, skały i góry

Nie wierz oczom zbytnio
Bardziej uszom, miej je tylko wielkie i otwarte
Uszy zawsze nie są otwarte

Za to zawsze powinny być czyste

Nie otwieraj ust, a nawet się zamknij
Już zamknij się teraz

Sobie nie wierz
Nigdy nie wierz zbytnio nikomu

Uwierz tylko nazwanemu Słowu w duszy
Swoim Słowem Wybranym
Jedynym i własnym

Musisz Go szukać

Szukać

Szukać

Szukać
Szukać

On ciebie znajdzie

I wiedz, że
To ważniejsze od posadzenia drzewa
Od wybudowania domu
za własne pieniądze
I spłodzenia syna
swojej żonie.

Perth Scotland 2008

Kolacja w Święto Niepodległości

Ależ oni to skromniutką
Tą kolacje mieli w wielkim teatrze w Święto Niepodległości
Czytanie menu trwało tylko kilka minut
I jacy porządni, że przyszli po obiedzie

Tak na wszelki wypadek ołówkiem kopiowym przydatność spożycia zmienię i
Schowam głęboko i daleko
Przed słońcem i przed opodatkowaniem

Przed podwójnym opodatkowaniem
moj słoik cebulki ze smalczykiem i skwarkami.

Perth Scotland 2008

  • Strona
  • 1

Katalog firm