Większość świata do wyposażenia łazienki podchodzi pod kątem funkcjonalności. Opętani historyczną nostalgią Brytyjczycy upierają się, by w mieszkaniach montować staroświeckie, osobne krany, stawiając nas przed wyborem: odparzyć czy odmrozić sobie ręce?
Na rozwiązanie uciążliwego problemu osobnych kranów w UK wpadł świeżo upieczony absolwent Uniwersytetu w Edynburgu, Polak Artur Napiórkowski, wraz ze wspólnikiem Dennym Schenkiem. O prowadzeniu pierwszego biznesu i występie duetu na antenie BBC rozmawiała Dorota Peszkowska.
Retromixer. Funkcjonalny i estetyczny gadżet, rozwiązujący problem milionów imigrantów na Wyspach. Jak wpadliście na ten pomysł?
Retromixer to bardzo prosty sprzęt, który ma pomóc wymieszać gorącą i zimną wodę, jeśli mamy w umywalce zamontowane osobne krany. Dla osób z Polski może brzmieć to dziwnie, ale nie da się mieszkać w UK i nie spotkać osobnych kranów.
Najpierw przyjechałem do Anglii na studia w 2009 roku, do Coventry, i tam jeszcze było jako tako. Ale kiedy w 2014 roku przyjechałem na magisterkę do Edynburga… Wiadomo, miasto piękne, stara, historyczna zabudowa. Ładne, odremontowane, studenckie mieszkanie na Grassmarket, w historycznym centrum miasta. I dwa krany w każdym zlewie. Nie żartuję. Nie tylko w łazience, co już jest uciążliwe, ale nawet w kuchni! To było nie do wytrzymania, zwłaszcza, że te nasze krany były jak z najczerstwszych brytyjskich sucharów: w jednym ciekły lód, w drugim wrzątek, który naraża na poparzenia trzeciego stopnia. Trzeba było rozwiązać ten problem choćby doraźnie.
Zaczęło się od typowych eksperymentów z butelką, ale to niewygodne, niebezpieczne, niehigieniczne i nieestetyczne. Poza tym butelki trzeba wymieniać, bo zbiera się w środku brud. U nas do tego butelka topiła się od wrzątku. Zacząłem tych kranów po prostu nienawidzić.
Razem z kolegą, Dennym, uznaliśmy, że stworzenie prostego adaptera do kranów to fajny pomysł na pierwszy biznes; problem jest znany, po internecie krążą tysiące memów na ten temat, można to zrobić bez znacznych nakładów, w dodatku trochę się na tym znamy – ja skończyłem inżynierię i studiowałem energie odnawialne, Denny też jest inżynierem, do tego zna się na logistyce.
Mieliście pomysł. Jak wyglądała droga do realizacji?
Każdy szanujący się biznesman powinien zacząć od rozpoznania rynku: co z tego, że pomysł wydaje ci się fajny, jeśli nikt go nie kupi. Szybko okazało się, że przyjezdni powszechnie nienawidzą dwóch kranów. Brytyjczycy natomiast za nimi nie przepadają, ale w zasadzie uważają, że są urocze. Przyjezdni powszechnie nienawidzą dwóch kranów. Brytyjczycy natomiast za nimi nie przepadają, ale w zasadzie uważają, że są urocze.
To tłumaczy, dlaczego nikt nie wziął się za to wcześniej: turyści, studenci i imigranci raczej nie będą inwestować w trwałe instalacje i jadą na prowizorce. Jasne, można sobie zamontować baterię mieszającą, ale jeśli tylko wynajmujesz mieszkanie, to ile możesz w nim zmienić? I czy nie lepiej mieć sprzęt, który zabierzesz ze sobą przy przeprowadzce? Ruszyliśmy z prototypami.
I jak osiągnęliście efekt końcowy?
Zależało nam, by produkt był uniwersalny, funkcjonalny i przyjazny środowisku. Trzeba było zadbać o to, by wszystkie surowce były odpowiedniej jakości, by odpowiednio mieszała się woda, leciała pod dobrym kątem. Dużo osób, jak my na początku, próbuje sobie radzić z problemem montowaniem dziurawych butelek, ale na dobrą sprawę trudno tak wyciąć butelkę, żeby nie zbierała się w niej woda i nie rosły glony.
Z ekologicznością udało się częściowo: Retromixer pomaga oszczędzać wodę i energię, można go też łatwo zrecyklingować, ale okazało się na przykład, że nie ma plastiku z recyklingu, który spełniałby odpowiednie normy do kontaktu z wodą pitną. Okazało się też, że istnieje kosmiczna różnorodność podwójnych baterii. Widziałem nawet takie, które były zamontowane 50 centymetrów od siebie. Są krany kwadratowe, obłe, z przyciskiem, odkręcane. Może komuś uda się kiedyś wymyślić produkt, który będzie naprawdę uniwersalny. My po serii eksperymentów mamy Retromixer. Nadaje się do kranów z rozstawem 16 - 24 cm i jest tak zaprojektowany, by nie stała w nim woda i nie zbierały się bakterie.
Jak już mieliśmy prototyp, to chcieliśmy, by ktoś z niego zrobił produkt ładny. I tu pojawia się słowo-klucz w życiu młodego przedsiębiorcy: „bootstrapping”. Chyba nie ma swojego odpowiednika w języku polskim. W skrócie, chodzi o rozwiązywanie problemów przy niskim budżecie. I w tym bardzo pomocny jest networking. Jak się nie ma dużo kasy na rozkręcenie biznesu, to trzeba mieć znajomości. I tak, dziewczyna kumpla, która jest designerką, zgodziła się zaprojektować Retromixer i z naszego, dość topornego, projektu powstał produkt, powiedziałbym, ładny. Kolejną osobą, którą poprosiliśmy o pomoc była Ada, moja siostra, graficzka. To ona zaprojektowała ostateczne logo.
A skąd wzięliście pomysł na nazwę?
Pojawił się szybko i w zasadzie był oczywisty. „Retromixer” od „retrofitted mixer for separate taps”, czyli od „unowocześnionego adaptera do oddzielnych kranów”.
Jak zorganizowaliście produkcję?
Mam wrażenie, że całkiem nieźle to wyszło, bo mieszkałem w kilku europejskich krajach i można było tak to wszystko zorganizować, by i zminimalizowac koszta i stworzyć intereuropejski kanał dystrybucji. Jestem z Polski; najlepiej i najtaniej było zacząć produkcję w Polsce. Natomiast nasze „centrum logistyczne”, czyli elegancka nazwa na garaż rodziców mojego wspólnika, mieści się w Niemczech.
4 września wystąpiliście w brytyjskiej telewizji; mieliście szansę pokazać Retromixer w programie BBC „Dragon’s Den” (zobacz program od 28 minuty 35 sekundy), w którym piątka doświadczonych inwestorów wybiera produkty warte sponsoringu. Skąd pomysł, by zgłosić się do programu?
Tak naprawdę to BBC samo się do nas zgłosiło. Wcześniej znajomi nas namawiali do udziału w Dragon’s Den, ale wiedzieliśmy, że nasz produkt jest po pierwsze niszowy, a po drugie – dzięki temu możemy go sfinansować własnymi siłami i nie potrzebujemy inwestycji. Ale skoro BBC samo ni stąd ni zowąd zadzwoniło, stwierdziliśmy „dlaczego nie?” Musieliśmy przejść proces castingów, zaprezentować swój produkt kilka razy, wyćwiczyć elevator pitch. Ich specjaliści z kolei sprawdzali, czy jesteśmy prawdziwą firmą. Było to trochę stresujące, bo produkt na dobrą sprawę dopiero co zszedł z linii produkcyjnej, doszło do paradoksalnej sytuacji, że BBC nas pospieszało. Ale była to też zabawa.
Nie dostaliście dofinansowania, a wasz udział w programie był koniec końców krótki. Czy uważacie, że mimo wszystko warto było?
Nie liczyliśmy tak naprawdę na inwestycję, bo wiedzieliśmy, że „smoki”, jako że są rodzonymi Brytyjczykami, to nie nasz target. Poza tym firmy na tak wczesnym etapie rzadko kiedy trafiają do Dragon’s Den. My jeszcze nawet nie zaczęlismy wtedy sprzedaży – dopiero co skończyliśmy kampanię crowdfundingową. Natomiast występ w telewizji to darmowa reklama, ten odcinek obejrzało już ponad 2,6 miliona ludzi. 2.67 mln widzów obejrzało w BBC odcinek Dragons’ Den z udziałem Polaka i jego wspólnika z Niemiec Sprzedaż po czwartym września wyraźnie skoczyła i musieliśmy z Dennym pomagać przy paczkach, bo nie wyrabialiśmy z wysyłką.
Natomiast czy byliśmy rozczarowani… Trochę tak; „smoki” to ludzie światowi, wykształceni, podróżujący; na pewno wiedzą, że można żyć bez dwóch kranów. Dalej uważamy, że nasz pomysł jest ciekawy i że jeśli chodzi o stronę biznesowa, to odrobiliśmy pracę domową.
A czy nie mieli trochę racji? Kto kupuje Retromixer?
Zagraniczni studenci, dla których przygotowalismy też zestaw „survival kit” z peleryną i adaptorem do gniazdek. Osoby, które z jednej strony nie są przyzywczajone do osobnych kranów, a z drugiej nie mają własnych mieszkań i nie chcą płacić za wymianę kranów, rur, opłacać hydraulika. Zakupić Retromixer można przez naszą stronę internetową.
Macie zamówienia spoza Wysp?
Zamówienia są przede wszystkim z UK i Irlandii, ale też… Ameryki, Australii i Nowej Zelandii. Bo okazało się, co było zdziwieniem dla nas samych, że Brytyjczycy swoje dziwaczne rozwiązania sanitarne rozpropagowali w swoich starych koloniach. Na wschodnim wybrzeżu USA jest sporo takich starych instalacji. Tysiące niczego niespodziewających się emigrantów, studentów i turystów odkrywa nagle podwójne krany w swoich łazienkach.
Jesteście zadowoleni z wyników?
Tak. Główne założenie było takie, że chcemy rozwiązać powszechny problem, a przy tym wypróbować własne siły, nauczyć się nie tylko projektowania produktu, ale też prowadzenia wlasnego biznesu. A przy tym zarobić tyle, by zwrociły się zainwestowane pieniądze, wiele się przy tym ucząc. To się sprawdza.
Teraz mieszkasz w Berlinie i sprawiasz wrażenie bardzo zajętej osoby. Co ci tak wypełnia dni?
Po pierwsze, Retromixer. Zaczęliśmy ten projekt dopiero przed rokiem, więc wciąż ze wspólnikiem mamy pełne ręce roboty. Na własnym nie da się pracować od 9 do 17, pracuje się, aż się skończy robotę. W dodatku, po moim pierwszym doświadczeniu z własnym biznesem, mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jeśli coś na linii produkcyjnej może pójść nie tak, to na pewno pójdzie. Wszystko trzeba samemu dopiąć na ostatni guzik.
A po drugie, ponieważ z początkującego biznesu nie da się wyciągnąć dwóch pensji, pracuję też w Berlinie dla firmy nadzorującej rozwój elektrycznych autostrad, czyli tak naprawdę robię coś, z czym związane były moje studia. Odnawialne energie to kierunek, którym chcę się zajmować docelowo.
Macie rozwiązania jakichś innych typowo brytyjskich problemów?
Hmm.
Coś na deszcz padający od dołu?
Wydaje mi się, że ten problem został już rozwiązany. Ostatnio widziałem fajny pomysł na parasol, który otwiera się w drugą stronę, dzięki temu nie oblewa wszystkich wodą przy zamykaniu.
To może automatyczny włącznik do wszystkich kontaktów w pokoju?
Musimy o tym pomyśleć. Czasami zarzuca nam się, że jesteśmy firmą jednego produktu. Nie chcemy tego, myślimy o innych projektach. Natomiast gdzie nas Retromixer zaprowadzi – zobaczymy. Myślę, że nasz kolejny produkt będzie trochę bardziej zaawansowany. Chcemy wykorzystać doświadczenie, które zdobyliśmy, żeby stworzyć coś zupełnie nowego. Zachęcam też innych, by spróbowali swoich sił w biznesie. Wielka Brytania, mimo całego Brexitu, w dalszym ciągu jest najlepszym miejscem na rozpoczęcie własnego biznesu w Unii.
Artur Napiórkowski – początkujący euroejski przedsiębiorca i Project Leader w niemieckiej firmie eMobility. Kończył inżynierię na uniwersytecie w Coventry i w Łodzi oraz energie odnawialne w Edynburgu. W 2015 roku założył wraz ze wspólnikiem Dennym Schenkiem firmę Retromixer Ltd. Ich pomysł wzbudził zainteresowanie BBC; czwartego września polsko-niemiecki duet wystąpił w popularnym programie „Dragons’ Den”, gdzie prezentowali produkt przed gronem surowych jurorów.
Komentarze 57
bylo juz, na to wpadl wieslalw sikora
troche ich smiechem zabili w dragons den...
Zgrabniej byloby napisac 'POPARZYC"niz 'ODPARZYC".
Ci panowie po prostu skopiowali ten pomysl od innych,na yt jest pelno filmikow na ten temat.Co do sprzedazy to mysle ze to im pojdzie,jesli nie bedzie drogie,nie kazdy moze sobie pozwolic na przerobke kranow.
Roby ogladales dragon's den?