#54 i #55
Pracowałem wtedy jako cleaner na barach, pubach, restauracjach itd. - było to zaraz po przyjeździe do Londynu. Robota do bani bo 7 dni w tygodniu nocki - no ale żadna praca nie hańbi - każda męczy :) Dojazdy to tylko busy, często pieszo. Więc nie pisz mi Delirium że szlajałeś się po Londynie kilka tygodni w roku bo to śmieszne - ja tam pracowałem 2 lata na nockach. Faktycznie za dużo to ty w kilka tygodni nie zobaczysz podróżniku ;)
Fluid,
każdego roku spędzam tam -właśnie w tych dzielnicach- kilka tygodni. Razy iks lat uzbierało się tego trochę. Wystarczająco dużo, aby poczynić sporo obserwacji.
Na tę chwilę wszystkie te twoje negatywne doświadczenia sprowadzają się do tego, że wracając z pracy, miałeś cykora i oglądałeś się przez ramię. :)
I tu kończy się opis twoich "strasznych" przeżyć i doświadczeń. ;)
Bardziej hardcorowe akcje można przeżyć w piękny, słoneczny dzień na warszawskim Gocławiu, Grochowie, czy w krakowskiej Nowej Hucie. :)
Nie twierdzę, że znam Londyn, bo go nie znam. Znam natomiast bardzo dobrze właśnie te dzielnice, których barwnymi opisami straszą użyszkodnicy po rozmaitych forach. ;)
Nie mam zamiaru iść z tobą na noże w obronie jakichkolwiek racji- ty opisałeś swoje odczucia, ja opisałem moje. ;)
Krytykujecie kraje w których obecnie mieszkacie. Za kulturę ceny nawyki politykę zachowania ludzi i jednocześnie chwalicie cudowna wolna wspanialala Polskę. Dlaczego jesteście tu a nie tam? Po co być w bagnie jeżeli możecie być w raju? Jakieś sensowne odpowiedzi? Argumenty?