Do góry

Poczatek konca wiatru.

Temat zamknięty
Irek
Admin grupy
1 937
Irek 1 937
24.03.2012, 08:10

Autor tekstu: Matt Ridley

Cała energia na świecie pochodząca z turbin wiatrowych jest tak mała, że jest bliska zeru. Mimo subsydiów wpychających emerytów w energetyczne ubóstwo, a równocześnie podnoszących na wyższy poziom piwniczki na wino w wielkich posiadłościach ziemskich, mimo rozdzierania społeczności wiejskich, likwidacji miejsc pracy, psucia widoku, wznoszenia słupów, wyrąbywania lasów, zabijania nietoperzy i orłów, powodowania wypadków przemysłowych, blokowania autostrad, zanieczyszczania jezior w Mongolii Wewnętrznej toksycznymi i radioaktywnymi odpadami rafinowania neodymu, którego tona znajduje się w przeciętnej turbinie — mimo tego wszystkiego totalna energia produkowana codziennie przez wiatr jeszcze nie osiągnęła pół procenta na całym świecie.

Gdyby energia wiatrowa przynosiła efekty, już byśmy to widzieli. Jest odwrotnie, ludzie w Wielkiej Brytanii widzą to zupełnie wyraźnie, chociaż politycy często udają głuchych. Dobrą nowiną jest jednak to, że jak przypatrzeć się uważnie, to można zobaczyć, iż rządowi Davida Camerona powraca rozsądek w sprawie tego całego fiaska. Najwięksi inwestorzy w elektrownie wiatrowe - Mitsubishi, Gamesa i Siemens — zaczynają niepokoić się, że rząd nie ma już serca do energii wiatrowej. Vestas, która ma plany na fabrykę w Kent, chce zapewnienia od premiera, że istnieje wola polityczna zamontowania turbin, zanim zbuduje swoją fabrykę.

Wymusza to na Cameronie podjęcie decyzji — czy uspokoi magnatów turbinowych i zapewni, że planuje kontynuowanie subsydiowania energii wiatrowej, czy też wycofa się? Z pewnością wiatr polityczny zmienił kierunek. George Osborne jest zdecydowanym przeciwnikiem farm wiatrowych, ponieważ widzi aż nadto wyraźnie, ile kosztują. Zespół kanclerza po cichu namawiał kilka tygodni temu parlamentarzystów do podpisania listu do Downing Street Nr 10, stwierdzającego, że „w tych finansowo trudnych czasach uważamy za nierozsądne zmuszanie konsumentów do płacenia, poprzez subsydia z podatków, za niewydajną i przerywaną produkcję energii, jaka charakteryzuje turbiny wiatrowe na lądzie".

Ustawianie ich na morzu może rozwiązać problem protestów ze strony sąsiadów, ale (panie Kanclerzu, uwaga!) ma jeszcze mniej sensu, ponieważ kosztuje ciebie i mnie — czyli podatników — podwójnie. Wiem z dobrego źródła, od inżyniera morskiego, że utrzymanie w pionie turbin na żwirze i przy przypływach i sztormach na Morzu Północnym przez 25 lat, jest niemal beznadziejne, a więc rachunek za remonty będzie przerażający, a produkcja rozczarowująca. Spoiny w fundamentach setek turbin u wybrzeży Kentu, Danii i Dogger Bank już puściły, co wymagało kosztownych napraw.

W Wielkiej Brytanii procent totalnej energii, która pochodzi z wiatru, wynosi tylko 0,6. Według Fundacji Energii Odnawialnej „polityka zmierzająca do wykonania dyrektywy UE o energii odnawialnej w 2020 r. narzuci dodatkowe koszty konsumenckie w wysokości około 15 miliardów funtów rocznie" czyli 670 funtów na gospodarstwo domowe. Trudno zobaczyć, co dostanie się za te pieniądze. Całkowita emisja dwutlenku węgla zaoszczędzona przez wielki pęd do wiatru wynosi prawdopodobnie mniej niż 1 procent z powodu potrzeby utrzymywania elektrowni opalanych paliwami kopalnymi jako uzupełnienie na te okresy, kiedy wiatr nie wieje. Efekt może być wręcz negatywny.

Ameryka ma dużo więcej szczęścia. Emisje dwutlenku węgla spadły w Stanach Zjednoczonych o 7 procent w roku 2009, według badania Harvardu. Ale badanie to stwierdza, że mniej zaważyła recesja niż obniżające się ceny gazu naturalnego — spowodowane przez rewolucję gazu łupkowego. (Spalanie gazu emituje połowę dwutlenku węgla dla wyprodukowania tej samej ilości energii co spalanie węgla.) Ceny gazu spadły jeszcze bardziej od tego czasu, węgiel wydaje się w porównaniu z gazem stosunkowo drogi. W całej Ameryce, od Utah do Wirginii Zachodniej, zamyka się kopalnie węgla, a elektrownie na węgiel przestawia się na stan spoczynku lub likwiduje. (Amerykańska Energy Information Administration wylicza, że każde 4 dolary wydane na gaz łupkowy daje tę samą energię, co 25 dolarów wydane na ropę; w tym tempie zmian coraz więcej pojazdów będzie przechodzić na gaz.)

Nawet więc jeśli akceptujesz najbardziej alarmujące prognozy o zmianie klimatu, te turbiny, które zeszpeciły twój ulubiony krajobraz, nie robią niczego, by pomóc. Rewolucja gazu łupkowego nie tylko przyniosła wstyd przemysłowi wiatrowemu przez pokazanie jak naprawdę należy dekarbonizować, ale rozbiła jego ostatni, słabiutki argument — że zmniejszająca się podaż paliw kopalnych spowoduje taki wzrost cen, iż wiatr z czasem stanie się konkurencyjny nawet bez subsydiów. Także jeśli ropa pozostanie droga, tani gaz wystarczy na wiele dziesięcioleci.

Większość ministrów zrozumiała, choć mogą tego jeszcze nie przyznawać, że sumy wydawane na rozwój energii wiatrowej po prostu ani teraz, ani w przyszłości nie trzymają się kupy. Odkrycie gazu łupkowego w pobliżu Blackpool ma głębokie implikacje dla przyszłości podaży energii w Wielkiej Brytanii, które rząd wydaje się badać z niechętnym zakłopotaniem. Rząd ma olbrzymi program subsydiów dla farm wiatrowych, które obecnie wydają się przestarzałe, zarówno jako sposób produkcji energii, jak i dekarbonizacji. Właściwie trudno zrozumieć, czemu one służą, poza tworzeniem fortun dla tych, którzy profitują na przechwytywaniu subsydiów.

Także przy wysokiej koniunkturze farmy wiatrowe nie miały sensu finansowego — a ich uzasadnienie ekonomiczne i ekologiczne zostało rozbite w pył. W epoce zaciskania pasa ta polityka jest skazana fiasko, choć tak wiele kontraktów zostało już podpisanych, że ekspansja farm wiatrowych może jeszcze trochę potrwać. Ale ten przekręt kończy się. Kiedy zaś badamy szkody ekonomiczne i ekologiczne, nasuwa się oczywiste pytanie, jak to urojenie mogło być tak długo podtrzymywane. Jeśli nie był żadną tajemnicą bezsens wiatru jako źródła taniej i obfitej elektryczności — to w jaki sposób ten przekręt oszukał tak wielu decydentów?

Jedną z odpowiedzi są pieniądze. Było zbyt wielu ludzi przy korytach. Nie tylko producenci, operatorzy i właściciele ziemi, na której stoją farmy wiatrowe, ale finansiści: kapitał na farmy wiatrowe był ostatnim krzykiem mody kilka lat temu — gwarantowane dochody są tym, co kapitaliści lubią najbardziej; dostają pieniądze nawet za wyłączanie tych okropieństw w wietrzne dni, żeby nie przeładować sieci. Także armia wzięła pieniądze. Kompanie wiatrowe płacą za nowy radar wojskowy w Brizlee Wood w Northumberland, wart 20 milionów dolarów, aby umożliwić ministerstwu obrony cofnięcie sprzeciwu wobec farmy wiatrowej z 49 turbinami w Fallago Rig w Berwickshire.

Duże organizacje ochrony przyrody zachowały skandaliczne milczenie w tej sprawie. Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków aż do zeszłego roku hojnie dokładało się do przemysłu wiatrowego poprzez przedsięwzięcie o nazwie RSPB Energy. Także dziennikarze: w czasach, kiedy było mało reklam, gazety brytyjskie pełne były bałamutnych, ale intratnych „debat" i dodatków o energii odnawialnej, sponsorowanych przez reklamy grup interesu.

A właśnie, gdy ten przekręt przymiera, odkryłem, że jestem jego częścią. Rodzinny fundusz powierniczy podpisał umowę na 8500 funtów rocznie, wypłacanych przez kompanię wiatrową, która buduje turbiny na ziemi, należącej kiedyś do mojego dziadka. Był wystarczająco sprytny, by nie sprzedać praw minerałowych, a fundamenty tych turbin naruszają owe prawa, więc funduszowi należy się odszkodowanie. Ja nie dostanę pieniędzy, ponieważ nie jestem beneficjentem funduszu. Niemniej myśl, że część mojej rodziny otrzymuje "wiatrowy-gelt", jest tak odrażająca, że postanowiłem działać. Prawdziwym wrogiem nie są farmy wiatrowe per se, ale myślenie grupowe i histeria, które pozwoliły na rozkwit tak błędnej idei — z minimum intelektualnego sprzeciwu. Wypiszę więc czek na 8500 funtów, które „The Spectator" przyzna jako nagrodę za najlepszy artykuł poświęcony racjonalnemu, opartemu na faktach dziennikarstwu o środowisku.

Będzie się nazywała nagroda Matta Ridley’a za herezję środowiskową. Zakładając, że nie zbankrutuję, będę dawał tę sumę rocznie tak długo, jak długo płynąć będzie "wiatrowy-gelt" — im szybciej więc Dave zlikwiduje te subsydia, tym szybciej będzie miał z głowy mnie i laureatów tej nagrody.

Niniejszym zapraszam chętnych, a panel sędziów nagrodzi najlepszy i najbardziej racjonalny argument — który używa rozumu i dowodów — żeby zarżnąć świętą krowę ruchu środowiskowców. Wybór jest szeroki: od idei, że energia wiatrowa jest dobra dla klimatu, że biopaliwa są dobre dla lasów deszczowych, że rolnictwo organiczne jest dobre dla planety, że zmiana klimatu spowoduje większe wymieranie niż gatunki inwazyjne lub, że najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest rozmontowanie przemysłu.

Mój datek, chociaż znaczący dla mnie, jest kroplą w morzu w porównaniu z pieniędzmi, które co godzina wpływają na rzecz ruchu zielonych. Jeremy Grantham, plutokrata funduszu hedgingowego, wypisał czek na 12 milionów funtów dla London School of Economics na założenie instytutu jego imienia, który zdobył sławę za swoją agresywną postawę i skrajnie zielone oświadczenia. Ten instytut, Greenpeace i Worldwide Fund for Nature (WWF) wydają niemal miliard rocznie. WWF wydaje 68 milionów dolarów rocznie na samą „edukację publiczną". Wszystko to uważa się za niekontrowersyjne: kwestię edukacji, nie zaś propagandy.

W odróżnieniu od tego rozległa się burza protestów, kiedy jeden niewielki konserwatywny think-tank o nazwie Heartland chciał wydawać 200 tysięcy dolarów rocznie na wpływanie na edukację przeciwko alarmistom klimatycznym. Dzień później William and Flora Hewlett Foundation o majątku 7,2 miliarda dolarów przyznała grant w wysokości 100 milionów dolarów czemuś o nazwie Climate Works Foundation, organizacji popierającej energię wiatrową, i to w dodatku do 481 milionów dolarów, jakie dała tej samej organizacji w 2008 r. Głęboko zielony Sierra Club przyznał niedawno, że przyjął 26 milionów dolarów od przemysłu gazowego, żeby lobbować przeciwko węglowi. Pieniądze nie są jednak jedyną przyczyną tego, że cały establishment polityczny uwierzył w wiatrowe duszki. Psycholodzy mają określenie na pobożne życzenia, które akceptujemy, kiedy cel wydaje się cnotliwy: „korupcja przez szlachetny cel". Pierwszy użył go główny inspektor policji, sir John Woodcock w 1992 r., żeby wytłumaczyć pomyłki sądowe. „Lepiej jest, żeby niewinny człowiek pozostał w więzieniu, niż zakwestionować prawość całego angielskiego systemu sprawiedliwości" — powiedział nieżyjący już Lord Denning, mówiąc o Sześciu z Birmingham.

Politycy są szczególnie podatni na tę przypadłość. Pragnąc wyglądać na nowoczesnych, dołączają do wszelkiego rodzaju modnych akcji. Kiedy to się utrwala — partie ogarnia „myślenie grupowe", a więc media uznają, że nie ma debaty — i najgorsze błędy mogą zapuścić korzenie. Subsydiowanie bezużytecznych turbin wiatrowych zrodziło się z głębokiego błędu intelektualnego, wyhodowanego przez brak kwestionowania obiegowej mądrości.

Właśnie w takim środowisku, oddającym cześć konsensusowi i polującemu na heretyków, rodzą się największe błędy. W Wielkiej Brytanii jest około 3,5 tysiąca turbin wiatrowych, a setki dalszych jest w trakcie wznoszenia. Szkoda byłoby rozebrać jej wszystkie. Największa powinna pozostać, jak dźwig na opuszczonym nabrzeżu, żeby zdumiewały się przyszłe pokolenia. Nigdy nie będą wydajnym sposobem tworzenia energii. Ale nie może być lepszego pomnika głupoty ludzkiej.

Pulkownik
Aberdeen
7 807 62
Pulkownik Aberdeen 7 807 62
#124.03.2012, 08:21

wszystko to pieknie, tyle, ze kiedy skonczy sie ropa, nasza cywilizacja w formie jaka znamy, upadnie...
niezaleznie od gazu lupkowego, biopaliw, energetyki jadrowej i turbin wiatrowych

a stac to sie moze bardzo szybko, nawet juz za okolo 100 lat, zwazywszy na wielkie apetyty mlodych gospodarek industrialnych, jak chiny i indie

Onieznajomy
7 377
Onieznajomy 7 377
#224.03.2012, 08:40

Pamietamy jak wygladaly pierwsze tel komorkowe, Komputery, czy nawet samochody. Postawiono wiele "wiatrokow", teraz wychodza wady, nastepne wiatraki moga byc lepsze. Wszystko co wchodzi do uzytku musi przejsc ta droge.
Gdyby przez rok naklady na opracowanie "wiatraka" byly takie jak na bolidy formuly 1, turbiny wiatrowe spisywaly by sie o wiele lepiej.

nshadow.
3 372
nshadow. 3 372
#324.03.2012, 09:02

pierdu pierdu zgorzknialego fiuta, ktorego ominal udzial w szarpaniu kasy z ziemii po dziadku...

btw w przyszlym roku definitywnie zamykaja elektrownie weglowa w port seaton a zielone swiatlo dostal projekt produkcji turbin wiatrowych w Leith.
http://www.bbc.co.uk/news/uk-scotla...

qrwa jak ja uwielbiam czytac wypociny takich "niezaleznych" obserwatorow jak pan Ridley

  • Strona
  • 1

Katalog firm