@ Ewa Ewa - ... urzekła mnie Twoja historia ... Dziwne, ale wcale się temu nie dziwię, być może dlatego, że sporo lat przeżyłem w tym kraju nad Wisłą i... już dawno pozbyłem się złudzeń, że godnie dożyję godnych czasów na polskiej ziemi...
Przepraszam, ale... jakoś... smutno mi dzisiaj, a do tego jeszcze tak smutny... tekst...
@ Ewa Ewa - Wracaj do NAS czym prędzej ! :)
Ja jestem w trochę innej sytuacji. Pracuję na uczelni na której obroniłem mgr na 3/4 etatu technicznego, ale chcę wyjechać za granicę (przynajmniej na jakiś czas) bo to co tu zarabiam ledwo wystarczy na życie a chciałbym się czegoś w życiu dorobić.
Jak znalazłaś pracę w Edynburgu?
Mój problem z wyjazdem polega na tym, że nie stać mnie na podróż nie mówiąc już o utrzymaniu przez okres poszukiwania pracy. Może powinienem udać się do firmy w której poszukują pracowników do wyjazdów za granicę. Wyjechać z takiej firmy i na miejscu, pracując np. przy sprzątaniu szukać pracy w zawodzie. Co o tym myślicie?
Boze, Ewa Ewa :) nie bylo pracy dla biotech i dlugo nie bedzie w PL... no chyba ze ma sie mega znajomosci albo mega szczescie :) raz tez wyslalam swoje cv do PL i co? 'pan pracodawca' odpowiedzial ze odezwie sie po urlopie i tak sobie juz 'czekam' z 2 lata :D
do Mariusza - to jest bardzo dobry pomysl, ja tak wlasnie zrobilam kilka lat temu i sie udalo :)
Do Mariusza
Jako absolwentka chemii na Politechnice, znalazłam tutaj pracę w zawodzie w wyniku wysłania w ciemno swojego cv do firmy. (Myślę, że miałam bardzo dużo szczęścia.)
Na początku mało kto odpowiadał na wysyłane przeze mnie aplikacje, a jeśli już, to negatywnie. Kiedy podłapałam pracę w agencji na okres tymczasowy w szkole jako technik, poznałam osobę, która napisała mi przykuwające uwagę cv. Był to mąż nauczycielki, doktor chemii, znający firmy chemiczne w mieście. On sporządził też listę firm, do których mogłabym aplikować.
Wybrałam sobie kilka firm z tej listy i po kilku miesiącach ktoś zadzwonił do mnie z jednej z tych firm z zapytaniem, czy jestem zainteresowana podjęciem pracy tam, bo akurat ktoś odchodzi i zwalnia etat.
W międzyczasie próbowałam też aplikować przez agencję, używając nowego cv. Tu pomocny w moim przypadku okazał się Staffhunt (www.staffhunt.org). Załatwili mi 3 interview. Dostałam też dwa zaproszenia na rozmowę aplikując o pracę technika - chemika z ogłoszeń w gazecie. Otrzymywałam tylko odmowne odpowiedzi, kiedy próbowałam szukać pracy biurowej.
Cześć,
poczułam na własnej skórze jak trudno biotechnologowi znaleźć pracę w Polsce. Jak jest ciut dalej na zachód tego jeszcze nie wiem, ale muszę spróbować, choć wcale mi się nie uśmiecha ;/ Wiadomo że wszystko "zależy", ale może macie jakieś konkretne porady jak jest w Szkocji? Odwiedzając stronę portalu Eures, interesujących mnie ofert jest zatrzęsienie, ale dziwnie, nikt do mnei nie odpowiada, nawet negatywnie ;/
To trzeba bylo az do Polski wracac zeby sie o tym przekonac? Nowoczesnej biotechnologii nigdy w polsce nie bylo i chyba kazdy kto ma pojecie o tej dziedzinie nauki jest tego swiadomy.
Przy tym warto pamietac ze Szkocja jest jednym ze swiatowych centrow biotechnologii oraz nauk z dziedziny Life Sciences, wiec o prace w tym dziale gospodarki tutaj nie trudno.
Witam! Mam nadzieję, że ktoś mi odpowie mimo, że ostatnia wypowiedź na forum pochodzi z 2009 roku...
Otóż jestem biotechnologiem bez pracy w zawodzie. Od razu po studiach przyjechałam do Glasgow, żeby tutaj szukać pracy w laboratorium, jednak bezskutecznie. Piszecie, że w Polsce jest trudno, a w Szkocji nie, ja jednak mam inne odczucia. Jestem tutaj już ponad rok i nie znalazłam żadnej pracy, która wiązałaby się choć w małym stopniu z zawodem. Nie mam wygórowanych oczekiwań, mogę być chociażby osobą od robienia pożywek itp., aby tylko się gdzieś zaczepić i od czegoś zacząć, a tu wielkie NIC. Sama już nie wiem co źle robię, co przeoczyłam, czego zabrakło. Chodzę po różnych agencjach, odwiedzam zakłady, szpitale, szukam przez internet. Czuję się nikomu niepotrzebna, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.
Jeśli macie jakieś rady, wskazówki, będę bardzo wdzięczna. Może macie jeszcze jakieś pomysły, nazwy jakichś firm, cokolwiek?
Pozdrawiam:)
No oczywiście, że się nie kończy, ale póki co nie chciałabym tutaj zostawiać wszystkiego, żeby jechać gdzieś do Anglii, gdzie faktycznie miałabym większe szanse. Chociaż, zdarzało się, że wysyłałam aplikacje internetowe także do Anglii i też nic. Często okazywało się, że potrzebują kogoś z danej lokalizacji, więc moja aplikacja była automatycznie odrzucana.
W Edynburgu próbowałam parę razy, jednak w większości przeglądam ogłoszenia dotyczące Glasgow i okolic.
Myślę, że moim problemem może być nieduże doświadczenie, ale z drugiej strony nie do każdej roli jest ono tak bardzo potrzebne. A może popełniam błąd szukając pracy jakiś czas, po czym znowu idąc pracować gdziekolwiek, bo pieniądze niestety są potrzebne?
Zastanawiam się nad studiami podyplomowymi, ale to jeszcze kilka miesięcy...
Czasami myślę, że może jednak w Polsce byłoby łatwiej...
Witam.
Mam podobny problem. Mieszkam w Birmingham juz 5 mesiecy i nie moge znalezc pracy w laboratorium. Odpowiedzialm juz na 50 albo i wiecej ogloszen i nic. Nie wiem co jest nie tak. Mam 7 lat doswiadczenia w pracy w laboratorium mikrobiologicznym w Polsce, ale z tego co widze to Anglicy preferuja angielskie doswiadczenie a to nasze polskie to mozemy sobie w buty wsadzic. Czasami zaluje ze rzuciala prace w Polsce. Sama nie wiem co mam robic. Co robie nie tak? Poradzcie.
Niepełne podstawowe, dawno temu ( za komuny) wszyscy chcieli się uczyć, tylko robić nie było komu.
A tak serio, z doświadczenia wiem, że ktoś dobrze wykształcony i z PRAKTYKĄ, ma o wiele mniejsze trudności w znalezieniu pracy w "wyuczonym" zawodzie.
I sorry - cofam... jak z koziej dupy trąba...
Przesadziłem. Fakt, że nie lubię ( nie wiem dlaczego) dyskusji z tobą, nie powinien odbijać się rykoszetem na twoich bliskich, w najmniejszym nawet stopniu.
Do itak.figurowicz
Nie jest to temat do kpin i zdzierania z siebie skóry .
Do tego służą nam tematy z głównej strony jemito , tam nie mam nic przeciwko , że się gryziemy , drapiemy a czasami i na palu trzeba posiedzieć.
Ale jest też czas na poważne sprawy i tu mam na myśli coś takiego jak ;rozwój człowieka.
Proszę cię zatem nie zabrudzaj tego tematu .
Dziękuje Tobie że postanowiłeś oszczędzić moich bliskich .
Całe drzewo genealogiczne odetchnęło z ulgą.
Chciałbym jeszcze tylko nie skromnie zauważyć że nie ma czegoś takiego jak -"I sorry" lecz jest "I am sorry ".
Domyślam się ze pisałeś w pośpiechu i umknęło twojej uwadze .
@AgaRomka, praca jest dla wszytskich chetnych - ale warunek jak wszedzie to poszukiwane przez pracodawcow umiejetnosci i doswiadczenie + autoprezentacja na odpowiednim poziomie (czy w postaci CV czy oglady na rozmowie). Praca sama do nikogo nie przychodzi. Profesjonalny rynek w UK jest przedewszystkim konkurencyjny, przy rekrutacji na takie stanowiska wymaga sie troche wiecej niz na przyslowiowego 'zmywaka' - gdzie wystarczy ze masz dwie rece i dwie nogi (bez urazy - zadna praca nie hanbi). Liczba wyslanych CV nie jest miara absolutnie niczego - chodzi o skutecznosc a nie o ilosc - w tym wypadku powinna natomiast dac do myslenia ze cos-nie-cos trzeba doszlifowac.
snow_crash
Mało się nie rozpłakałem od tych teoretycznych bzdur.
W pyskowaniu to każdy dobry a w doradzanie to polaczka drugie imie.
Gdzie Polaków dwóch tam cztery opinie .
Moim zdanie lepiej żeby tacy jak ty dalej udawali tutaj moderatora niż zabierali się za mędrkowanie na tematy o który nie mają wogóle pojęcia.
chociaż....
"Gdyby ludzie mówili tylko o sprawach, na których się znają - na świecie byłoby bardzo cicho."
(Giovanni Guaresc)
Mam nadzieje że na tym zakończymy naszą rozmowę.
@snow_crash - pracy dla wszystkich nie ma. Prywatny sektor oszczędza, publiczny praktycznie wszędzie redukuje (od roslin institute po UOE), w Anglii podobnie. Większość członków BBSRC ma solidnie obcięte budżety na kolejnych kilka lat i serwuje zwolnienia grupowe. Ci zwolnieni dobijają się do sektora prywatnego i obok 10 brytyczyków z tutejszym doświadczeniem na każdą pozycję absolwent polskiej uczelni od wczoraj w UK ma szanse marne. Rząd wdraża programy oszczędnościowe i przez kolejne dwa-trzy lata "praca dla wszystkich" biotechnologów w Szkocji i Anglii to chyba żart.
Biotechnologii w Polsce nie ma, po sześciu miesiącach szukania pracy w zawodzie
jestem przekonana, ze kolorowe strony internetowe laboratoriów i firm to ATRAPY.
Narzekam???
w Edynburgu pracowałam w kilku laboratoriach i firmach farm. znalezienie dobrej pracy trwało nawet 8 tyg. PRACOWAŁAM.
w Poznaniu trwa 6 miesiecy, nie wybrzydzam, nie ma ofert dla nas. NIE MA PRACY.
Żeby pracować w lab. w Polandzie muszę mieć uprawnienia diagnosty laboratoryjnego. (2 lata 6000PLN)
O doktoracie nie mam co marzyc, wszystko obsadzone tysięczna rzesza studentów AM Poznań.
PANI profesor (J.) dala rade - niech pani wraca pracować do tych swoich hoteli.
WIEC obstawiłam moim resume inne instytuty: nasiennictwa, chorób zakaźnych, włókiennictwa, genetyki roślin, zwierząt,
są inspektoraty weterynaryjne, BROWARY, herbapol, pollena, farmapol, glaxo smith, itp. itd.
ZNALAZŁAM MNÓSTWO miejsc do wysyłania papierów.
Odwiedziłam pośrednictwa pracy.... TO TYLKO FASADA! TAM NIKT NAS NIE POTRZEBUJE.
NAWET nie odpowiadają na telefony maile listy. W inspektoracie weterynaryjnym powiedzieli, ze mam za duże kwalifikacje.
A MINISTER EDUKACJI CHCE DAWAĆ STYPENDIA ZA CHĘĆ STUDIOWANIA BIOTECHNOLOGII.
PODOBNO BRAKUJE NAS NA RYNKU.
W międzyczasie dostałam kilka ofert pracy w UK, z których zrezygnowałam wierząc wtedy jeszcze, ze w Polsce jest ok.
może poprawie CV???i usunę polowe doświadczenia, to wezmą mnie na kasjerkę.