dlatego instytucja malzenstwa jest dla mnie 9 i nie tylko ) przezytkiem o ile kiedys w ogole byla czyms znaczacym
szczegolnie w szkockiej krainie, gdzie na zasadzie malzenstw identycznie dzialaja nieladnie wg mnie nazwane, zwiazki partnerskie;)
chce miec dzieci, nie chce byc singlem, ale malzenstwu mowie wyrazne nie!
Boogie...pewnie masz rację,mi to bez róznicy,sama żyłam ze swoim facetem prawie 3 lata bez ślubu,ślub dla świętego spokoju,żeby nam ,,kochana rodzinka,, dała spokój wreszcie i w urzędach w Polsce mieliśmy tez klopoty a już szlak mnie trafiał,jak nazywali to konkubinatem-jak z kronik kryminalnych...teraz mamy spokój,pewnie gdybyśmy tu mieszkali to byśmy sobie tym głowy nie zawracali wcale
To ja tez sie wtrace....
Malzenswto to chyba sprawa indywiduana kazdego z nas...Jezeli jest sie szczesliwym w zwiazku, to papierek niczego nie zmienia. Osobiscie tkwie w zwiazku szmat czasu i zdecydowanie jestem przeciwniczka jego lekalizacji... Zawsze droga wolna - nie trzeba sie pozniej bawic w rozwody....
Co do dzieci...No coz....Jezeli rodzicom sie nie uklada, dzieci to tez odczuwaja i przezywaja...Lepiej sie rozstac w przyjazni niz meczyc w czyms czego nie ma....
e tam. ja jestem chyba tradycjonalistka. Ja z maz chcialam za Tamcia wyjsc bo mi sie to wydaje jakies takie twardsze, potwierdzone, przysiegniete i zaklepane. Ja sobie zdaje sprawe ze do tanga trzeba dwojga i jak nie idzie to i slub nie pomoze przetrwac ale ciagle dla mnie zona i maz to wiecej niz partner, partnerka chlopak czy dziewczyna.
Mamy dziecko i to dziecko mam mamusie i tatusia i nikt mu nie powie jak przed wiekiem nieomalze ze z nieprawego loza (oj wiem ze porownanie wyda sie wam drastyczne ale tak juz mam i tez nie chcac nikogo urazic)
i mimo wszystko malzenstwo trudniej rozwiazac.
Zdarza sie , pewnie i podziwiam samotne mamy za hart ducha i sile.
dorka, kochanie co ja ci bede mowila. posluchaj siebie :-)
drogie panie 35 wpisow i zadnych klotni, brawo!
mirell moje siersciuchy: 3 koty, pies, krolik.
do pana. ktory szuka sprawiedliwosci: tak, nie zawsze to wina faceta, ale ZWYKLE...niestety. panowie czesto wychodza z zalozenia, ze oni dojrzewac nie musza...
co do malzenstwa...cholernie mi sie nie podoba ta koncepcja. nie chce byc niczyja zona, nie chce miec czyjegos nazwiska, jestem kim jestem, wystarczy, ze juz jeden samiec dal mi nazwisko, nie chce zeby kolejny je zmienial...
Wracając do tematu, choć autorka już nas chyba opuściła, to chciałam powiedzieć, że zanim kobieta zdecyduje się wystawić walizki za drzwi, często jest już baaaardzo zmęczona.
Mnie jednak najbardziej zastanawiają kobiety, które tkwią w związkach bez przyszłości.
Dlatego właśnie "baby głupie sOM" by Giętki
Hmmm... Hmmm...
#41 | 09:07, 24.04.2009
Ale nie mieslismy mowic o malzenstwach tylko zyciu w pojedynke z dzieckiem i o tym, jak radzicie sobie same i czy juz nauczylyscie sie zonglowac: praca, dzieckiem, zakupami, kotem, psem, szkola...
Ja dzis nie poszlam do pracy.Mam chore dziecko...Mam plany na wieczor i nie wiem,czy nie bede musiala obejsc sie smakiem...
Bycie samej to gonitwa,z czasem,pogoda,szkola dziecka i wlasnymi przyjemnosciami.Jak dobrze zorganizujesz sobie to wszystko,to dasz rade.
Nie jestem samotna mamuska....Ale wiem jak to jest ciezko....Po urodzeniu dziecka, roznie bywalo w zwiazku....Niby razem...a jednak osobno.... Wydaje mi sie, ze taka samotna mama musi byc bardzo silna. Nie moze sie poddawac w zyciu...Nie ma rzeczy niemozliwych:) Swoja droga - podziwiam wszystkie samotne mamusie:)
Hmmm... Hmmm...
#49 | 11:07, 24.04.2009
poluszka (Edinburgh) . - czemu wiec nie zdecydowalas sie na zycie w pojedynke? To mnie ciekawi - co powoduje kobietami, ze tkwia w zwiazku, w ktorym nie ma juz ani milosci, ani pozadania?
Dalam szanse temu zwiazkowi....Kryzys minal....Zreszta chyba byl wtedy przyczyna zlego przygotowania do roli rodzicow, wtracaniem sie rodziny do nas.....Wiedzialam, ze pojdzie to w jedna albo w druga....Poza tym, jako "mloda" mama troche wtedy sie balam - odpowiedzialnosci za wszystko przede wszystkim....
Dzisiaj moge powiedziec, ze bylo warto wtedy zacisnac zeby....Ale nie zawsze tak sie dzieje....
Hmmm... Hmmm...zycie pewnie nie łatwe.
Co do małżeństwa,to bronie sie przed nim rękami nogami,za dużo sie rozwodów naoglądałam,
jeśli ktos ze mna chce być i ja chcę być z tym kimś,to jestesmy razem bo tego chcemy, a nie dlatego ze podpisalismy jakis papierek i teraz cięzko sie z niego wycofac w razie "draki"
wiem z własnego doświadczenia, że nie warto poświęcać niczego, żeby na siłę sklejać coś, co się rozp..., no, rozpadło, jeżeli jednak ktoś czuje, że jeszcze się coś tli, to...; u mnie się nie tliło, ja jednak, wbrew własnym przekonaniom, próbowałam:( bleeee, nawet, zdecydowałam się na drugie dziecko (tego akurat nie żałuję), ale dwa lata po urodzeniu syna, odbyła się sprawa, początkowo o separację, później o rozwód; teraz jestem sama, i chociaż czasami boleśnie brakuje drugiej osoby, to jednak wolę to, niż bolesną obecność kogoś, kto jest w jednym ze mną pomieszczeniu, ale lata świetlne ode mnie;
Baruch, jak już pisałam chodziłoby tylko o organizację-praca, zakupy, dzieci do przedszkola, potem odebrać i łączyć to z pracą oczywiście...etc.
Radzenie sobie pojmuję w ten sposób-samemu trudniej.
Co do samej obecności mężczyzny, to tak jak pisze kama-nie musisz być całkiem sama, ale nie musisz od razu robić komuś miejsce na półce w łazience 8-)
witam :)
ja od roku jestem w separacji...a od 13 w małżeństwie..i odejście od jeszcze-męża było najlepsza decyzja w moim zyciu...nie jest łatwo...ale mimo wszystko było warto...nasza córka ma 12 lat i jest ze mną, co 2-3 tyg wożę ja "na widzenia" ;) i wszyscy są zadowoleni :)
..ale teraz zaczynam sprawe rozwodową..i jak sie do tego zabrałam...to dopiero zaczęło boleć...
może ktoś tutaj ma jakieś doświadczenie w rozwodach w Szkocji :) i mógłby się podzielic doświadczeniem albo coś poradzić :)
serdecznie pozdrawiam
Jak w temacie - z wyboru, z koniecznosci, bo tak jest lepiej dla Was, czy dla Dziecka? Czy to Wy odeszlyscie, czy Was opuszczono?