Do góry

Berlin chce więcej Brukseli

Temat zamknięty
Profil nieaktywny
Admin grupy
Yamato
08.06.2012, 21:19

Kanclerz Niemiec apeluje o unię polityczną wśród państw wspólnoty europejskiej. Angela Merkel opowiedziała się za przekazaniem jak największych kompetencji państwowych Brukseli

Przemawiając wczoraj w jednej z niemieckich stacji telewizyjnych, Angela Merkel stwierdziła, że "potrzebujemy więcej Europy". - Po pierwsze, i najważniejsze, potrzebujemy unii politycznej. Krok po kroku od teraz będziemy przekazywać coraz więcej kompetencji Europie i przyznawać Europie coraz więcej władzy kontrolnej - zadeklarowała kanclerz. Jej zdaniem, na szczycie UE, planowanym na 28 i 29 czerwca, może zostać przyjęty "plan pracy" dotyczący budowania unii politycznej. Jednocześnie przyznała też, że nie oczekuje, iż szczyt ten przyniesie rozwiązanie aktualnych problemów strefy euro, która boryka się z kryzysem zadłużenia. - Nie sądzę, by jeden szczyt mógł przynieść jakieś wielkie osiągnięcie - oceniła.

Zdaniem Merkel, tzw. Europa dwóch prędkości, której niektórzy się obawiają, już w tej chwili jest rzeczywistością, np. w przypadku strefy Schengen albo wspólnej waluty euro. Jak zaznaczyła, zawsze należy umożliwić każdemu państwu członkowskiemu udział w działaniach wzmacniających integrację. - Ale nie wolno nam stać w miejscu dlatego, że jeden albo drugi nie chce pójść z nami - powiedziała. Wiele krajów za swoją ciężką obecnie sytuację gospodarczą obwinia właśnie Merkel. Postulowane przez nią oszczędności oraz dyscyplina budżetowa sprawiły, że stolice państw leżących "na peryferiach Unii", takich jak Grecja czy Hiszpania, coraz głośniej deklarują, że to właśnie polityka proponowana przez Berlin dławi rozwój ich krajów oraz zmusza do zaciągania kolejnych długów. Hiszpania będzie musiała w najbliższym czasie znaleźć co najmniej 80 miliardów euro oszczędności, aby uratować swoje banki, które obecnie ponoszą konsekwencje przyznawania łatwych kredytów mieszkaniowych. Do tej pory jeszcze Madryt nie zgłosił się do władz UE o pożyczkę. Decyzję w sprawie dokapitalizowania banków rząd Mariano Rajoya ma podjąć w ciągu 15 dni. Wówczas jeśli zwrócono by się o pomoc do Brukseli, Hiszpania mogłaby skorzystać z wchodzącego w życie w przyszłym miesiącu wartego ponad 500 miliardów euro Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM). Merkel twierdzi, że sytuacja Hiszpanii nie jest podyktowana warunkami wytyczonymi przez jej rząd, i twardo broni swoich pomysłów. W jej ocenie, wzrost gospodarczy i konsolidacja finansów jako metody walki z kryzysem to dwie strony medalu. - Bez stabilnej sytuacji finansowej nie ma mowy o wzroście, jednak solidne finanse to nie jest czynnik wystarczający; są przecież inne kwestie - a ponad wszystko wybija się pytanie o konkurencyjność - stwierdziła szefowa rządu w Berlinie. Merkel pozostaje jednak sceptyczna co do pomysłu emisji euroobligacji, projektu lansowanego głównie przez Komisję Europejską. Niemcy jako najsilniejsza gospodarka Starego Kontynentu chcą bowiem w ten sposób uniknąć sytuacji, w której skończą jako kraj ponoszący wszelkie zadłużenia biedniejszych członków Unii. Inny pomysł europejskich polityków to unia bankowa mająca ułatwiać uzyskiwanie kredytów państwom strefy euro, które znalazłyby się w tarapatach. Nie wszyscy jednak chcą uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Brytyjski minister skarbu George Osborne wykluczył jakikolwiek udział Londynu w ewentualnej unii bankowej. - Najpierw musimy się upewnić, że mechanizmy, które już wprowadziliśmy w życie, mogą zacząć działać. Niestety, banki były jednymi z najsłabszych ogniw tego, co się działo, a strefa euro tolerowała słabe i niedokapitalizowane banki zbyt długo - stwierdził Osborne. Wielka Brytania wysyła jasne sygnały, że zamierza pozostawać aktywnym uczestnikiem wspólnego rynku, ale nie zamierza wchodzić w ściślejszą unię polityczną, niż ta istniejąca obecnie.

Profil nieaktywny
Admin grupy
Yamato
#109.06.2012, 12:24

Wielu zastanawiając się nad sytuacją finansową strefy euro, nie do końca rozumie istotę sporu, który toczy się wśród krajów Unii Europejskiej. Z pozoru najbardziej sensowne wydają się propozycje Berlina, wszak w sytuacji ogromnego zadłużenia oszczędności wydają się koniecznością. Ponieważ do tej pory poszczególne państwa zadłużały się bez opamiętania, w związku z tym kontrola budżetów poszczególnych krajów przez Brukselę też jawi się jako rzecz oczywista. Tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.

Wszyscy zatem wiedzą, że Berlin jest w stanie "uratować" euro. Angela Merkel naturalnie godzi się na to, ale za cenę przyspieszenia budowy superpaństwa. Berlin doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to przełomowy czas - albo uda się szybko doprowadzić do stworzenia rządu gospodarczego w Europie, albo dojdzie w jakiejś perspektywie do rozpadu strefy euro. Paradoks polega na tym, że euro było wprowadzone na zasadzie ideologicznej. Nie da się utrzymać wspólnej waluty bez państwa, które jest jej gwarantem. Waluta euro miała w perspektywie wymusić na suwerennych państwach narodowych budowę Stanów Zjednoczonych Europy, co dzieje się na naszych oczach. Nie da się na jakimś terytorium utrzymywać systemu walutowego, któremu nie towarzyszy władza polityczna w postaci realnego rządu. Dlatego Angela Merkel zapowiada na koniec czerwca ustalenia w sprawie budowy "unii politycznej". Mówiąc krótko: Berlin jest w stanie sfinansować długi strefy euro w zamian za rezygnację z suwerenności państw narodowych na rzecz Brukseli. Oczywiście Niemcy są przygotowane na dwa warianty, nade wszystko dążąc do zrealizowania projektu numer jeden, tj. stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. W sytuacji, gdy wszyscy uczestnicy takiej unii toną w długach, największym udziałowcem przyszłej politycznej spółki muszą stać się Niemcy, które będą mieć największą władzę w superpaństwie.

Opór prezydenta Francji Fran÷ois Hollande´a nie jest więc bezzasadny. Wołanie o możliwość rozkręcenia europejskiej gospodarki poprzez kolejne zadłużenie (np. za pośrednictwem tzw. euroobligacji) ma na celu, kosztem osłabienia wspólnej waluty, wyrównanie kosztów kryzysu, tym razem na niekorzyść Niemiec. Napięcie jest zatem bardzo silne i różne podmioty będą się starały skupić wokół siebie drobniejszych sojuszników. Francuzów najprawdopodobniej poprą Włosi czy Hiszpanie, w ślad za eurosceptycznymi Anglikami poszli Czesi, a rząd polski, o dziwo, popiera projekt niemiecki. Zatem w Europie szykuje się wielka rozgrywka, której celem jest zbudowanie nowego systemu dominacji. Trzeba jasno stwierdzić, że to Niemcy mają największe atuty w tej wielkiej europejskiej grze.

  • Strona
  • 1

Katalog firm