Zbliżają się wybory parlamentarne - jest to czas, kiedy (jeszcze) chętniej niż zwykle sprzeczamy się o poglądy, analizujemy sytuację polityczną i przyczyny, które skłoniły nas do wyjazdu. Jeden z czytelników naszego portalu postanowił dać wyraz swoim odczuciom w liście przesłanym do redakcji.
Napisał do nas Mariusz J. reemigrant, który “zachęcony tym że może w Polsce jednak się da żyć, postanowił spróbować znaleźć sobie pracę w Polsce.”
Mariusz podkreśla, że znalezienie pracy w obcym kraju - UK, w zawodzie (IT), w 200 tysięcznym mieście o dość ograniczonym rynku pracy zajęło mu dwa miesiące.
W Polsce nie znalazł pracy po 4 miesiącach, szukając w większych miastach - Warszawa, Kraków, Wrocław - i kilku mniejszych.
Teraz rozżalony pisze:
Ogólnie mówiąc, ani duże doświadczenie, ani kwalifikacje, ani inne aspekty nie wystarczają do znalezienia pracy w Polsce. Co wystarcza? Pewnie to co zwykle - łapówka i “plecy” a nie umiejętności.
Co więcej, podobny los spotkał kolegę Mariusza, który jednak szukał pracy zdalnie, zza granicy:
Kolega zakończył już swoje poszukiwania, stwierdzając że może i pracę da się znaleźć ale za “miskę ryżu” na tej “zielonej wyspie”, w tym “tygrysie Europy”, “wzorze dla innych”.
Mariusz pisze też o innym znajomym, który wrócił z Kanady do Polski po 25 latach.
Nie wytrzymał tego “dobrobytu” i wrócił do Kanady.
I wcale nie pieniądze były tu istotne a zupełnie inne rzeczy, ogólnie zwane “normalnością” która w polskim wydaniu kojarzyła mu się z czymś pośrednim między GESTAPO a cwanym oszustem i złodziejem - tak można było podsumować jego podejście do państwa nastawionego na orżnięcie obywatela w każdy możliwy sposób i robienie z niego niemal bandziora przy każdej możliwej okazji.
Szczególnie nie wytrzymało tego dobrobytu w tym raju europejskim jego dwóch synów, którzy po kilku miesiącach życia w Polsce, choć niepełnoletni, jasno zdeklarowali rodzicom, że jak chcą to niech sobie zostają, ale oni nie mając zamiaru w tym kraju dłużej zostać bo się do życia nie nadaje. Ostatecznie wszyscy zdecydowali że Polska “nie rokuje” i wrócili.
Dlatego Mariusz zdecydował się ponownie wyjechać z kraju - i zakłada, że pracy będzie szukać krócej niż w Ojczyźnie.
Dodaje, że wielu jego kolegów z zagranicy, pracujących w branży, czekało na wynik jego “testu”. Obecnie są zdecydowani, by nie wracać.
Swój wywód Mariusz podsumowuje refleksjami o polskim dobrobycie “sponsorowanym przez Unię Europejską”:
(…)Ale przychylam się do opinii złośliwych, że te skwerki to UE nam sponsorowała by bezrobotni Polacy lub tacy, którzy przy skromnej pensji niewystarczającej na najtańsze rozrywki urlopowe, mogli choć na ładnym skwerku posiedzieć, razem z emerytami, którzy poza mundurówką i paroma uprzywilejowanymi grupami też mogą jedynie na skwerkach snuć marzenia. Bo na nic innego ich nie stać.
Co sądzicie o opiniach Mariusza? Malkontenctwo? Szczera prawda? Czy polski “dobrobyt” wziął się jedynie z funduszy unijnych? Czy “list od czytelnika” to jedynie element kampanii wyborczej?
Komentarze 28
Typowa napinka sterowana przez Polski rząd, znajomy co u jednego posła z PO w kancelarii ołówki ostrzy, przy piwku opowiedział mi coś ciekawego, a mianowicie, dowiedział się od szefa, że jest odgórna decyzja by zniechęcać emigrantów do powrotu, będą rozsyłane listy do emigracyjnych portali oraz gazet jak to w PL gestapo. biją murzynów i homosiów, że bez znajomości nie załapiesz się na stróżna nocnego, itp, typowa propaganda, boją się bo liczby wracających idą mocno w górę, a powrót większości z emigracji walnie tym krajem o glebę prosto na ryj, plus tysiące muslimów-uchodzców których Kopaczowa zobowiązała się przyjąć. Taka propaganda ma obopulne korzyści, raz-emigranci się wystraszą i ci co chcieli zostaną na obczyźnie, dwa-potworzyło się organizacji, związków, portali, polskich solicitorów, advisorów, doradców, piekarzy itd na obczyźnie i bez samych zainteresowanych to wszystko padnie, dobrym przykładem jest ten artykuł, już się zaczyna, jakiś Mariusz, Maryjan i Irenka nagle wysyłają list do emito i już daje to do myślenia, wystarczy zobaczyć tutaj, mało kto na emito zagląda, generalnie stali bywalcy. Także listów od Irenek i innej napinki będzie więcej.
#1
"Typowa napinka sterowana przez Polski rząd < cut >"
------------------
Nie bierz tego wiecej! Wyraznie widac ze ten specyfik powoduje omamy.
he he he he. Niestety, to właśnie Twój post kolego wygląda na typową propagandę PO jaką ten anytpolski, wasalny rząd uprawia. Przez 8 lat nie zrobił nic by zwiększyć siłę gospodarki, przeżerająć kasę i ogromną jej większość marnotrawiąc na nieistotne bzdurki, które ładnie wyglądają ale nic poza tym w persepktywnie nie wnoszą a już na pewno nie budują siły gospodarki. Za to doskonale pamiętamy jak reklamował Polskę - jako kraj gdzie za grosze można mieć pracownika. Dodać reklamę piwa za jednego funta i mamy kraj gdzie g..o się zarabia, kiepsko się żyje, ale przynajmniej można się tanio urżnąć. Jedyny taki chyba w całej UE który reklamował "tanich" pracowników ! Możesz sobie pisać co chcesz, ale jestem jedną z osób wymienionych w tym artykule i nie są to propagandowe brednie a fakty, z którymi częściowo sam bym się nie zgodził kilka lat temu ale nie dziś, gdy jeszcze inny kolega wracając parę lat temu z UK klnie swoją decyzję do dziś, ale w jego sytuacji nie może się już ruszyć. Wydawałoby się że dziś jednak będzie lepiej. Niestety nie jest. Dodać warto że wspólny z autorem znajomy wspomniany w tym artykule, właśnie dał nam znać że ma przyznany kontrakt w innym kraju. Po 3 tygodniach szukania ! W Polsce, zdalnie ale przez 2 miesiące nie był pewnie "dość dobry". A że jest dobry to zagranicą długo nie szukał. A dobry jest.
Ja tylko pisze to co słyszałem, nie jestem zwolennikiem PO, PiS też stracił w moich oczach, teraz na topie jest Stonoga i stary-niezniszczalny Korwin, tyle jeżeli chodzi o politykę. Jeżeli mowa o branży IT w Polsce to akurat znam to trochę z innej strony niż to osoby przedstawiają w artykule, ostatnio mój brat, architekt sieciowy w Atosie, powiedział mi, że gdyby wiedział kilka lat wstecz to co wie teraz to nie marnował by czasu na UTP w Bydgoszczy tylko robił certyfikaty bo to, że jest inż telekomunikacji to akurat najmniejszy plus w jego cv, liczą się tylko certyfikaty które zdobywał w Alcatel-Lucent i Atos, ostatnio w jego firmie znowu przyjeli sporo osób i przyjmują do teraz, pensje są różne, od 2500zł do nawet kilkanaście tyś zł, zalezy jak sobie wynegocjujesz, on ma chyba 6700zł plus dodatki, a wracając do tematu zagranicy to już miał kilkanaście ofert pracy za większą kasę w USA, UK, Szwacjaria, Holandia a nawet Arabia Saudyjska.
Nikt nikomu nie gwarantuje, ze znajdzie prace w zawodzie, lekarz wcale nie musi byc lekarzam a muzyk muzykiem, czlowiek musi zrozumiec, ze uczy sie dla siebie i tylko dla siebie, mysle ze zalozenia w tym materiale sa z gory bledne i destrukcyjne, takie myslenie nie pozwoli na szczescie i spokojne zycie, :-(