Pochodzący z Pucka Jarosław Musiałkowski jest podróżnikiem i miłośnikiem historii. Dzięki swojej pasji historycznej i zamiłowaniu do przygód udało mu się dokonać jednego z najbardziej sensacyjnych odkryć w Wielkie Brytanii – za serwisem dailymail.co.uk.
Musiałkowski przeprowadził się wraz z rodziną do malowniczej miejscowości znajdującej się niedaleko Roslin w 2014 roku. Wybór miejsca nie był przypadkowy. Dla pasjonata historii, Roslin to miejsce niezwykłe z wielu powodów. To tutaj 24 lutego 1303 roku starli się szkoccy powstańcy i angielskie wojsko. Tutaj też znajduje się kaplica, którą Dan Brown umieścił w powieści „Kod Leonarda da Vinci”. I to właśnie w tym miejscu miał się skrywać skarb templariuszy - Święty Graal.
Polski amator i poszukiwacz skarbów zaopatrzony w wykrywacz metali oraz pozwolenia na poszukiwania, przemierzał na piechotę okolice Roslin. Studiował też bardzo szczegółowo historię tego miejsca. Na podstawie własnych badań wysnuł teorię, co do miejsca, gdzie znajduje się skarb templariuszy. Opracował też swoją teorię o systemie wypłat żołdu dla żołnierzy biorących udział w bitwie pod Roslin. Na podstawie analizy faktów historycznych doszedł do wniosku, że tysiące maszerujących żołnierzy musiały nieść ze sobą sporą ilość gotówki.
Dzień wielkiego odkrycia
Przez około rok szkockich spacerów Musiałkowski odkrył sporo metalowych przedmiotów. W większości jednak nie były to cenne znaleziska. Aż w końcu 20 marca tego roku nastąpił przełom w poszukiwaniach. To tego dnia Jarosław, wraz ze swoim bratem Marcinem i bratankiem Kacprem, odkopali ponad 200 czternastowiecznych, srebrnych monet pochodzących z Anglii, Szkocji oraz Irlandii.
Odkrywcy wezwali szkockich archeologów, którzy znalezisko dokładnie oczyścili, opisali i zabezpieczyli. Oprócz monet odnaleziono też wiele innych cennych rzeczy pochodzących mniej więcej z tego samego okresu. Po precyzyjnej wycenie dokonanej przez specjalistów monety zostaną prawdopodobnie wystawione na aukcję dla muzeów.
Warto było szukać
Szacunkowo 200 srebrnych monet z XIV wieku może przynieść znalazcy ok. 10 tysięcy funtów. Jest to cena wyjściowa. Jeśli monety trafią na aukcję ich cena może zostać podbita.
Według prawa poszukiwacze skarbów w Wielkiej Brytanii muszą uzyskać pozwolenie od właściciela gruntu na penetrowanie terenu. Nie mogę jednak prowadzić poszukiwań na terenach, gdzie znajdują się stanowiska archeologiczne. Każde znalezisko musi być zgłoszone państwu, które zachowuje też prawo pierwokupu. Dochód ze sprzedaży jest dzielony po połowie pomiędzy znalazcą a właścicielem gruntów.
Komentarze 29
poprawcie literowki bo oczy bola.
ewentualne pieniadze ze znaleziska dzielone sa wg umowy pomiedzy poszukiwaczem a wlascicielem terenu, wcale nie musi to byc 50/50, tak jest w Anglii.
ps. fajowa fotka, piekny okaz szkockiego "hammerka".
14 wpisow, 4 widoczne? co tu sie dzialo?
Operation BoB,
smile and wave
Fajna historia, chciałbym uczestniczyć w podobnych wyprawach :)