Do góry

Kto mnie kupi?

Większość transakcji handlowych w Europie odbywa się już w internecie. Niemal w każdym domu jest stałe łącze, więc możemy kupować, co tylko nam się podoba. A jeśli jest popyt, jest i podaż – to zasada stara jak świat! Dlatego wszelakiego rodzaju strony i portale aukcyjne przeżywają renesans.

Kupowanie w internecie daje nam również dodatkowe atrakcje w postaci dreszczyku emocji związanego z licytacją.

– Licytowanie to kwestia honoru. Rozumiesz? Wygrana – przegrana – przyznaje Paulina. – Niestety dla mnie, bo czasami nie potrafię odpuścić. To jest po prostu strasznie wkręcające.

Już w środę w Edynburgu konferencja:
20.06 Edynburg: Jak prowadzić internetowy biznes?

Kupowanie z duszą na ramieniu

Dlaczego licytujemy dalej, nawet jeśli przekraczamy kwotę, jaką przeznaczyliśmy na dany produkt? – Chodzi o podtrzymanie zainteresowania. W pewnym momencie cały ten proces staje się pewnego rodzaju grą, którą po prostu chcemy wygrać – mówi dr Jan Zając z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Daniel jest nieco bardziej rozważny niż Paulina, ale, jak sam przyznaje, na początku też miał problemy z rezygnacją z dalszego licytowania. Teraz jednak trzyma się twardo pewnych zasad.

– Na początku ustalam granicę, do której będę licytować, następnie czekam do ok. 10 s przed końcem licytacji i wówczas stawiam kwotę, której, moim zdaniem, nikt nie przekroczy. Zazwyczaj wygrywam – przyznaje skromnie Daniel, który spośród 260 licytacji, w jakich brał udział, tylko 10 nie wygrał.

– Co czułeś, kiedy przegrałeś?

– Nic. Zawsze miałem dodane przynajmniej jeszcze dwie licytacje z produktem, którego poszukiwałem. Co jest warte podkreślenia, w 99 proc. przypadków ponownego licytowania kupowałem dany produkt za niższą kwotę, aniżeli miałbym wydać, gdybym wygrał pierwszą licytację.

Przewaga Internetu

To, co daje nam internet, to przede wszystkim wiedza na temat danego produktu i osoby sprzedającej.

– Poprzez wiele różnego rodzaju mechanizmów związanych z uwiarygodnianiem użytkowników, z ich oceną skutecznie zwiększa się zaufanie przy tego rodzaju ofertach. Czasami jest to złudne, ale dla samego procesu zawsze bardzo skuteczne – stwierdza dr Jan Zając.

Jakie to mechanizmy? Ano np. po zakupie danej rzeczy kupiec wystawia opinię sprzedającemu. Dzięki temu możemy mieć pewność, że ten ktoś nas nie oszuka, albo wiemy, że lepiej nie korzystać z jego usług. Ci, którzy mają najwięcej udanych transakcji, są na polskim największym portalu aukcyjnym nazywani "biskupami".

Dlaczego? Bo osoby, które wystawiają im komentarze, nadają im fioletowe słoneczka. Więcej informacji o nich można znaleźć na stronie biskupi.pl. Jest tam ranking z podziałem na dwie grupy: biskupi polscy i zagraniczni.

– Od kilku lat mam tak, że nic nie kupię, jeśli dokładnie nie sprawdzę danego produktu w internecie. Ostatnio np. szukałam płaszcza na zimę. Widziałam fajny w jednym z renomowanych sklepów. Kiedy tylko wróciłam do domu, usiadłam przed komputerem i zaczęłam sprawdzać wszystkie możliwe strony, gdzie ten produkt można było kupić czy wylicytować – opowiada.

- Przeczytałam kilkadziesiąt komentarzy, porównałam ceny, aż po dwóch dniach wylicytowałam taki sam płaszcz. Znaczy, niestety, wydawało mi się, że był to ten sam płaszcz. Kiedy go ubrałam, wyglądałam jak w worku – dodaje.

– Co wówczas? – Nic. Wystawiłam go ponownie i sprzedałam, zarabiając ok. 10 funtów. Jednak nie zawsze taki nietrafiony zakup kończy się happyendem! Chyba częściej jest tak, że tracę – przyznaje ze smutkiem Paulina.

Prawdziwa żyła złota

Portale, na których można coś wylicytować, cieszą się nieustającą popularnością, co też przekłada się na zyski.

I tak w roku 2010 przychód największego polskiego portalu oszacowano na 660 mln zł – o 110 mln więcej niż w roku 2009 i o 190 mln więcej niż w 2008! Zysk netto wyniósł 200 mln zł.

Portal ten, uruchomiony tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1999 r. w małej piwnicy we Wrocławiu, miał być pchlim targiem dla zapaleńców i hobbystów. Informacja o nowym serwisie aukcyjnym trafiała do przyszłych użytkowników tzw. pocztą pantoflową.

Najważniejsze było to, że poprzez tę stronę można było kupić wszystko i to po bardzo konkurencyjnych cenach, począwszy od starych monet, komiksów czy perfum, a skończywszy na zabawkach dla dzieci czy oponach zimowych.

Obecnie na portalu wystawiane są także domy, działki, auta, łodzie. Do tej pory zarejestrowano 10 mln kont, choć realnych użytkowników jest trochę mniej – 7-8 mln.

Jeśli chodzi o rynek angielski, to największy portal aukcyjny na Wyspach ma swoje korzenie w Stanach Zjednoczonych i liczy sobie 27 lat! Jego ojcem jest Pierre Omidyar – Irańczyk urodzony we Francji.

Podobno do założenia portalu licytacyjnego zainspirowała go narzeczona (dzisiaj żona), która zbierała opakowania po słodyczach (firmy Pez). W internecie widziała szansę na znalezienie innych hobbystów i możliwość wymieniania się trofeami. Portal ten w 2010 zarobił 559 mln USD!

Licytacja jako dodatek?

– Prawda jest taka, że większość transakcji, jakie zawierane są na takich stronach, odbywa się na zasadzie "kup teraz". Dlatego też każdy z portali aukcyjnych stara się dać swoim klientom coś ekstra, żeby nie było to tylko "zwykłe" kupowanie – przyznaje dr Jan Zając.

Np. jedna ze stron posiada specjalne oprogramowanie instalowane u partnerów serwisu, pozwalające na dokonywanie porównań ofert handlowych pod względem ceny, sposobu płatności, kosztów i terminu dostarczenia przesyłki. Takie rozwiązanie ma umożliwić internautom wybór najlepszej bądź najtańszej propozycji.

Natomiast najmłodszy z portali na polskim rynku posiada "autolicytatora". Można go użyć zarówno przed licytacją, jak i w jej trakcie. Jedynym ograniczeniem jest to, aby wysłać swoje zlecenie przed uruchomieniem dogrywki. "Autolicytator" sam dopilnuje, by w miarę przebiegu licytacji przebijać konkurentów w imieniu zlecającego o minimalną stawkę. "Autolicytator" nie zgłosi nigdy ceny wyższej od zaleconej ceny maksymalnej.

Inny portal – jako jedyny w Polsce – potwierdza telefonicznie wiarygodność osoby chcącej brać udział w aukcji. Jest też taki, który daje możliwość wygrania nagród.

Są również portale, które działają na całkowicie innych zasadach niż tradycyjne strony aukcyjne.

– Na początek musisz kupić tzw. bidy, np. 20 bidów za 10 funtów – wyjaśnia Daniel. – Następnie zaczyna się licytacja – od jednego pensa. Każde kolejne "zabidowanie" zwiększa cenę o 1 pensa, a tobie zabiera jednego bida lub więcej, jeśli jest to bardziej wartościowy produkt, np. samochód. Jednocześnie każde "zabidowanie" zwiększa czas do zakończenia aukcji, np. o 5 sekund – tłumaczy.

- Mechanizm jest o tyle ciekawy, że może się zdarzyć, iż "zabidowało" 1000 osób, co daje 10 funtów, a ty, "bidując" w ostatniej chwili, gdzie tracisz tylko jednego bida, wygrywasz np. auto. Czyli to bardzo opłacalny sposób kupowania? Nie do końca, ponieważ tutaj o zwycięstwie decyduje przypadek. Ja wolę, jak mam nad wszystkim kontrolę – kończy Daniel.

Można sprzedać i siebie

Na portalach aukcyjnych obecnie można kupić również usługi. Ostatnio natknęłam się na możliwość wylicytowania transportu rzeczy.

Portal powstał 2 lata temu. Opiera się na tym, że w licytacji biorą udział firmy transportowe, które mają tzw. pusty przebieg w jedną ze stron. Dzięki temu możemy skorzystać z usługi profesjonalnej firmy transportowej, płacąc za to naprawdę małe pieniądze. Jest to o tyle ciekawe, że największą popularnością portal ten cieszy się wśród Polaków w UK, bo to stąd przewożą oni swój dobytek z kilku lat.

– Sami mieliśmy problem z przewozem własnych rzeczy z południa na północ Polski. Szukaliśmy firmy transportowej, która i tak będzie jechać tą trasą, a meble przewiezie przy okazji. Tak właśnie zrodziła się idea tego portalu - mówi współzałożycielka witryny Agnieszka Korzeniewska.

- Licytacja u nas odbywa się w dół i to firmy transportowe licytują się między sobą o dane zlecenie. Nie dość, że można zaoszczędzić, to jeszcze udaje nam się dbać o środowisko, co też było jednym z powodów założenia portalu – dodaje.

Są też portale, na których można umówić się – za wcześniej ustaloną (wytargowaną) kwotę – na przewóz osoby. Czyli np. pan Jan jedzie do Berlina i informuje o tym na danym portalu. Wówczas osoba, która też chce jechać do Berlina, ma możliwość zabrania się razem z panem Janem.

To jednak nie koniec, jeśli chodzi o zakres usług, jakie można wylicytować. Marcin szukał w internecie profesjonalnych lekcji gry na fortepianie. Tak natknął się na portal, gdzie można było wylicytować umiejętności językowe, muzyczne czy plastyczne, ale również spotkanie towarzyskie czy randkę (sic!).

– Nie mogąc sobie za bardzo wyobrazić, jak to wygląda, zarejestrowałem się na takim portalu, no i już po chwili przecierałem oczy ze zdumienia! Tytuł licytacji to: "Wysoki blondyn, kto mnie kupi", a w treści ogłoszenia czytamy: "Wysoki blondyn spotka się na kawie z atrakcyjną panią. Wiek nie gra roli. Poznamy się, napijemy kawy i… tutaj niech zadziała Twoja wyobraźnia...". Na koniec autor aukcji dodał, że "pieniądze zarobione na tej licytacji wyda na cele charytatywne". Normalnie mnie zamurowało. Choć nie mam jakichś purytańskich poglądów, dla mnie to była przesada – przyznaje Marcin.

Nowe możliwości

– Często te strony są wykorzystywane przez małych przedsiębiorców, których nie stać na stworzenie i prowadzenie strony internetowej – mówi dr Jan Zając.

Trzeba nam się zatem zastanowić, co możemy jeszcze sprzedać czy wylicytować w internecie, i zakładać własny biznes! Ostatnią nowością na rynku polskim jest portal, na którym możemy – na razie – porównać ceny usług medycznych w poszczególnych klinikach. Kto wie, może za jakiś czas będzie można sobie wylicytować artroskopię kolana za np. 1500 zł – obecnie średnia cena to 2500 zł.

Komentarze 2