Do góry

Dzieci i seks to... dzieci

Jeżeli wierzyć sondażowym deklaracjom brytyjskich nastolatków, to 40 proc. osób w grupie wiekowej od 14 do 17 lat ma za sobą pierwsze doświadczenia seksualne. I nawet jeżeli te liczby są zawyżone, to nie są zawyżone te, które pokazują, że liczba ciąż u nastoletnich jest na Wyspach najwyższa w całej zachodniej Europie.

Nastolatki trzeba uczyć odpowiedzialności Fot. Teenagers by Chill Mimi (CC BY 2.0)

Deklarowany wiek seksualnej inicjacji dla 20 proc. brytyjskich nastolatków to 13 lat lub… mniej. Co czwarty czternastolatek mówi, że ma za sobą pierwsze seksualne próby. 35 proc. z uprawiających miłość fizyczną “małolatów” mówi, że przynajmniej raz doszło do tego, ponieważ wypili za dużo. Jednocześnie co dziesiąty siedemnastolatek ma za sobą “przygodę na jedną noc”. Podane wyniki pochodzą z sondażu YouGov, który przeprowadzono już kilka lat temu.

Jednak inne badania potwierdzają skalę zjawiska. W kolejnych badaniach wprawdzie dane wahają się, ale w takich przypadkach o dokładne liczby zawsze jest bardzo trudno. Ankietowani mają bowiem tendencję, by się chwalić (co wyniki zawyża) lub wstydzić (co je z kolei zaniża). Dlatego nie należy przywiązywać się do cyfr, tylko do rzędu wielkości i wniosków płynących z badań. A te ostatnie są takie, że nastolatki na Wyspach seks uprawiają dość często (dotyczy to mniej więcej 30 proc. czternasto -, piętnasto - oraz szesnastolatków) i wiedzą o nim niewiele.

Potwierdzają to zresztą nie tylko ankiety, ale też epidemia chorób wenerycznych. Same zakażenia chlamydią, rzeżączką oraz syfilis diagnozuje się w tej grupie wiekowej kilkadziesiąt tysięcy razy rocznie. Dotyczy to co najmniej kilku procent młodych Brytyjczyków, zwłaszcza tych, którzy mieszkają w kilku londyńskich gminach (na czele z Hackney, Lambeth i Southwark) oraz na północy kraju. Niemal połowa z nastolatków, którzy uprawiali seks, robiła to bez zabezpieczenia. Jest tak, ponieważ wielu z nich nie wie nic o ryzyku zarażenia chorobami przenoszonymi drogą płciową. Nie wspominając już nawet o tym, że 15 proc. nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: “Co to jest HIV?”.

Problemy wynikają między innymi z tego, że średni wiek inicjacji seksualnej w Wielkiej Brytanii to około - dokładne liczby zależą od tego, kto liczy - 16 lat. A wczesna inicjacja bardzo mocno koreluje z niewiedzą i wynikającym z niej zaniedbywaniem używania środków antykoncepcyjnych.

Niepokojące są nie tylko choroby. Ogromnym problemem jest też liczba niechcianych ciąż u nastolatek, która jest w Wielkiej Brytanii najwyższa w całej Unii Europejskiej. I nie tylko w UE, ponieważ wśród krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) jedynie Stany Zjednoczone rejestrują podobny poziom tego zjawiska. Wskaźnik ciąż wśród nastolatek jest w UK pięciokrotnie wyższy niż w Holandii i dwukrotnie wyższy niż w Niemczech i Francji. W Europie podobny poziom można znaleźć jedynie na Węgrzech, w Rumunii oraz Bułgarii. To jednak da się tam powiązać ze sporą mniejszością romską, która wczesne macierzyństwo traktuje jak społeczną normę.

Nastoletnie matki, bieda i niewiedza

W 2010 r. w Wielkiej Brytanii w ciążę zaszło ponad 35 tys. nastolatek, w tym niemal 7 tys., które nie miały nawet 16 lat. Jeżeli liczby bezwzględne nie przemawiają zbyt dobrze do wyobraźni, to powinny to zrobić procenty - szacuje się, że przed ukończeniem 19. roku życia choć jedną ciążę ma za sobą nawet 15 proc. młodych Brytyjek, (co nie oznacza oczywiście, że wszystkie z nich rodzą dzieci… bo nie rodzą). I mimo, że te liczby wyglądają źle, to i tak jest znacznie lepiej niż zaledwie 10 lat wcześniej lub w rekordowych pod tym względem latach 60. i 70. Jest to jednak także znacznie więcej, niż chciał rząd, który w 1998 r. deklarował zmniejszenie liczby “wpadek” wśród nastolatek o połowę, co się nie udało. Choć - należy to przyznać - sytuacja powoli, ale regularnie się poprawia i uzyskano już poprawę o kilkadziesiąt procent.

Nie jest to problem wszystkich, ponieważ ma on - w pewien sposób - charakter klasowy. “Wpada” młodzież z domów biedniejszych i dzieci gorzej wykształconych rodziców, uczniowie publicznych szkół, którzy często nie kończą i tak krótkiej brytyjskiej obowiązkowej edukacji. Gdy zaś spojrzeć na mapę Wielkiej Brytanii, na której zaznaczono miejsca, gdzie takich ciąż jest najwięcej, to wyraźnie widać, że dominują miasta i miasteczka, które najgorzej zniosły thatcherowską rewolucję lat 80., czyli niegdyś przemysłowe Manchester, Bradford oraz Nottingham.

W domach, w których rodzice nie zdali “A-levels”, w ciążę zachodzi 20 proc. nastolatek. Wśród dzieci, których dochody w rodzinie pozwalają im korzystać z darmowych posiłków, jest to aż 28 proc., a niemal co dziesiąta dziewczyna w tej grupie przed osiągnięciem pełnoletności “wpadła” co najmniej dwa razy. Ryzyko bardzo ściśle koreluje z wynikami szkolnymi. Uczennice najgorsze zachodzą w ciążę najczęściej. Wśród prymusek - GCSE zdany na co najmniej osiem ocen od A do C - dotyczy to zaledwie kilku procent dziewcząt.

Ta zależność nie jest zaskakująca, ponieważ lepiej wykształceni rodzice sami wiedzą więcej. Częściej też podejmują tematy dotyczące seksu i wyręczają w tym szkołę, która z przekazywaniem wiedzy dotyczącej seksu kompletnie sobie nie radzi. Dlatego dzieciaki z takich domów, choć także wcześnie zaczynają swoje seksualne podboje, mają świadomość ryzyka oraz potrzeby stosowania środków antykoncepcyjnych i dzięki temu rzadziej “wpadają”.

Powód i metody

Skąd bierze się “wyjątkowość” Wysp? Dlaczego nastolatki wpadają tutaj pięć razy częściej niż w Holandii i dwa razy częściej niż we Francji i Niemczech? Nie wiadomo. Ilu pytanych, tyle odpowiedzi.

Najmodniejszą jest ta, że winna jest seksualizacja kultury masowej, którą obserwujemy od kilkunastu lat. Szczególnie chętnie sięgają po nią politycy, ponieważ jest prosta i wydaje się oczywista. - Podstawową przyczyną jest “pornografizacja” kultury i rosnąca seksualizacja dojrzewających dziewcząt. Zbyt wiele z nich przyjmuje wizję kultury popularnej, która ceni je jedynie jako obiekty seksualne. Nieuchronnie prowadzi to do tego, że zaczynają one ten wzór realizować - twierdzi Diane Abbott, minister zdrowia w laburzystowskim gabinecie cieni.

Taka opinia jest jednak tyle nośna, co nieprawdziwa. Nośna, ponieważ zawiera prawdę co do opisu współczesnej kultury, która rzeczywiście jest coraz bardziej “porno” oraz tego, że kultura masowa ma zwyczaj uprzedmiotowiania kobiet. Jednak jest to jednocześnie diagnoza nieprawdziwa, ponieważ zakłada, że sytuacja jest nowa i pogorszenie nastąpiło w ostatnich latach. A tak nie jest. Jest dokładnie na odwrót. Liczba nastoletnich ciąż w Wielkiej Brytanii swój szczyt osiągnęła w latach 70. Teraz jest pod tym względem znacznie lepiej.

Łatwo więc wyciągnąć wniosek, że wcale nie chodzi o kulturę popularną. Powód musi zatem leżeć gdzie indziej. Gdzie? Próbowała na to odpowiedzieć Dawn Foster z “Guardiana”, która pisała tak: “Nastolatki robią to nie dlatego, że ktoś ich do tego zmusza albo zachęca seksualnymi obrazami w mediach, ale dlatego, że są ludźmi i potrzeby seksualne są jedną z ich biologicznych funkcji, a nie czymś, co można dowolnie włączać lub wyłączać” - jednocześnie zachęcając, by nie szukać fałszywych odpowiedzi i założyć po prostu, że nastolatki - przynajmniej w Wielkiej Brytanii - seks uprawiały, uprawiają i będą uprawiać. Oraz że problemem nie jest seks, ale jego niechciane konsekwencje.

Dlatego też rozwiązaniem nie jest namawianie młodzieży do seksualnej abstynencji, bo to nie zda się na nic, ale odpowiednia edukacja i - w wersji minimum - zapewnienie dostępu do skutecznych metod antykoncepcyjnych oraz umiejętności korzystania z nich. Jako ciekawy przykład Foster podaje pilotażowy program z wyspy Wight, gdzie porad tego rodzaju udzielają… farmaceuci. I wszystkim nastolatkom, które zgłoszą się do nich po tabletkę “dzień po” (korzystało z niej kilkanaście procent młodych Brytyjczyków, którzy zdecydowali się na seks), oferują regularny dostęp do pigułek antykoncepcyjnych z pominięciem zwyczajnej procedury. Czyli takiej, w której bierze udział lekarz rodzinny, którego nastolatki zwykle się wstydzą.

Jednocześnie “Guardian” wskazuje na to, jak ze sprawą radzą sobie Holendrzy, którzy są pod tym względem przeciwieństwem Brytyjczyków, jako wzór przedstawiając szkolny program edukacji seksualnej, którego podstawowym celem jest zapewnienie młodym Holendrom wiedzy na temat seksu oraz jego konsekwencji. W tym także wiedzy o antykoncepcji, która trafia do młodzieży na tyle dobrze, że w Niderlandach rozprzestrzenił się wśród niej zwyczaj stosowania tzw. “podwójnego holendra”, a więc prezerwatywy i tabletki antykoncepcyjnej… jednocześnie.

Wiedza jednak nie jest w tym przypadku wszystkim i uzupełnieniem programu jest także bardzo wyraźne i silne zaznaczanie tego, że nikt nie może być zmuszony do uprawiania seksu i decyzja o tym jest wyborem samego nastolatka/nastolatki. Holendrzy uczą - mówiąc prosto - że jeżeli ma się ochotę powiedzieć “nie”, to wolno. I tego, co trzeba wiedzieć, gdy bardziej niż na “nie” ma się ochotę na “tak”. U nich to działa.

Aborcja zamiast antykoncepcji

Tymczasem w UK edukacja seksualna w sposób oczywisty nie działa. Widać to choćby po tym, że mimo dość swobodnego dostępu do antykoncepcji brytyjskie nastolatki korzystają z niej niezbyt chętnie. Seksuolodzy i ginekolodzy od pewnego czasu mówią nawet o tym, że zgłaszające się do nich nastolatki - zwykle szukające tabletek “dzień po” lub możliwości dokonania aborcji - często opowiadają, że na prezerwatywę nie zgodził się chłopak, który chciał “to” robić “jak w porno”. Same zaś zgadzają się na to między innymi dlatego, że (sic!) bardzo często uważają, iż środki antykoncepcyjne służą nie tyle antykoncepcji, co unikaniu zarażenia chorobami wenerycznymi.

Dlatego zamiast szukać metod zapobieżenia ciąży przed stosunkiem, szukają tego, co mogą zrobić po nim, pozostawiając sobie dwie opcje: Levonelle, gdy zdążą w 72 godziny, i zabieg, gdy nie zdążą. A zdążyć nie udaje się bardzo często. W 2009 r. z aborcji skorzystało ponad 40 tys. nastolatek, w tym niemal 4 tys. dziewcząt, które nie skończyły jeszcze 16. roku życia. Oznacza to, że na donoszenie ciąży decyduje się jedynie 46 proc. z nich. Ponad jedna trzecia decyduje się na jej usunięcie, a pozostałe tracą dziecko z powodu poronienia. To ostatnie też nie zawsze jest naturalne, bo często jest wynikiem praktykowania wiary w “ludowe” sposoby i “spędzania płodu” za pomocą środków, które zdecydowanie nie są do tego przeznaczone.

Dłużej w szkole?…

Czy lepsza edukacja seksualna rozwiąże problem? Na pewno nie zaszkodzi. Tym bardziej, że badania pokazują, iż obawy krytyków o “zachęcanie do seksu” poprzez “lekcje seksu” są nietrafione. Wszędzie tam, gdzie takie programy się prowadzi, wiek inicjacji seksualnej nie tylko się nie obniża, ale nawet podnosi. W Wielkiej Brytanii te zastrzeżenia nie mają sensu też z innego powodu - gorzej już bowiem być nie może. Jednak sama edukacja też raczej problemu nie rozwiąże.

Dlatego pojawiają się też inne propozycje, które mają ją uzupełnić. Do najsensowniejszych należy… wydłużenie obowiązku szkolnego o rok lub dwa. Zwolennicy argumentują, że dla kogoś, kto kończy edukację w wieku 16 lat, tak wczesne wejście w “dorosłe życie” jest czymś naturalnym. Kolejny rok lub dwa w szkole powodują, że perspektywa wspomnianej dorosłości oddala się. Dodają też, że to działa, ponieważ gdy w 1972 r. przedłużono wiek obowiązku szkolnego z 15 do 16 lat – natychmiast spadła liczba ciąż wśród nastolatek.

Na pytanie, czy rzeczywiście jest to skuteczne rozwiązanie, odpowiedzieć nie sposób. Z całą pewnością rację mają jednak ci, którzy mówią, że sztampowe pomysły są w tym przypadku pomysłami głupimi. Sensowne wymagają myślenia poza utartymi schematami i szukania metod, które będą skuteczne, choćby nawet wydawały się dziwne. Dopóki się ich nie znajdzie, wypada cieszyć się z tego, że choć powoli, to jednak od kilku lat jest coraz lepiej.

Komentarze 10

Amitorybka
11 812 57
Amitorybka 11 812 57
#120.06.2013, 10:10

"dzieci powinny być wyczekiwanym cudem" + słodki bobas. Like :-)

Stirlitz
Edinburgh
1 926
#220.06.2013, 12:40

Upijajace sie dzieciaki w wieku 12-15 lat- to rowna sie przygody seksualne i niechciane ciaze.
Gdzie sa rodzice ktorzy pozwalaja dzieciakom w tym wieku wracac do domu po pijaku?

basia0412
56
#320.06.2013, 13:05

No czemu tu się dziwić??Jak patrzę na sąsiadki, które są młodsze i mają po 3-4 dzieci i jak to małe wie, że matka w wieku 16 lat zaszła w ciążę to co w tym dziwnego? Skoro widzi, że można tak żyć, dostać pomoc, dom, kasę itp, To co ma w takim razie te dzieciaczki przerażać. W Polsce wiadomo jak jest, i choćby to powoduje, że nawet nie wykształcone matki i ojcowie przestrzegają, w taki lub inny sposób, czasem mało fachowo i udolnie, ale jednak.
Brytyjczycy drą szaty, rozpaczają a potem ładują kasę. Nie bronię, nie osądzam. Ale z drugiej strony nie chce mi się wierzyć, że edukacja seksualna nie przyniosła spodziewanych efektów....

Stirlitz
Edinburgh
1 926
#420.06.2013, 13:34

Zgadzam sie calkowicie.
Urodzenie dzieci w wieku 16-17 lat to rodzaj biznesplanu na zycie.
Nie chcesz pracowac, miec chate, zasilki i wpieprzac fish&chips na koszt podatnikow - zrob trojke dzieci.
Komunikat jest prosty i wiele osob tak robi, bo przeciez nie maja zadnych kwalifikacji do pracy, a wielcejasniepanstwo przeciez praca w Tesco sie nie zhanbi.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#620.06.2013, 23:12

basia0412
#3 | Dziś - 13:05
W Polsce wiadomo jak jest, i choćby to powoduje, że nawet nie wykształcone matki i ojcowie przestrzegają, w taki lub inny sposób, czasem mało fachowo i udolnie, ale jednak.
_____________________________________

Pierdzielicie Hipolicie:

"Nierzadko mają mniej niż 14 lat. Uprawiają seks już w gimnazjum. Niewiele wiedzą o antykoncepcji, niektóre nie mają o niej nawet zielonego pojęcia...
Młode dziewczyny z województwa łódzkiego coraz wcześniej zostają matkami. 10 procent ciężarnych nastolatek w Łódzkiem, które urodziły dzieci w 2010 roku, nie miało skończonych 16 lat - alarmuje dr Piotr Szukalski, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, który przeanalizował płodność młodych kobiet w regionie."
http://www.dzienniklodzki.pl/artyku...

"Statystyki biją na alarm – jeszcze parę lat temu, blisko 7% wszystkich porodów stanowiły porody dziewczyn, które nie ukończyły piętnastego roku życia. Niestety liczba ta z roku na rok rośnie. Polska goni Zachód, a dzieci zaczynają rodzić dzieci. Matkami i ojcami są już trzynasto-, czternasto- i piętnastolatki. Dane przekazane przez Główny Urząd Statystyczny potwierdzają, że co dziesiąty poród, do którego dochodzi w Polsce jest porodem nastoletnich matek. "
http://kafeteria.pl/przykawie/obiek...

"Wśród przyczyn ciąży młode matki często wymieniają brak wiedzy o zabezpieczeniu przed zajściem w ciążę. Aż 22% badanych młodych kobiet w czasie pierwszego stosunku zastosowało stosunek przerywany, tyle samo nie zastosowało żadnej metody antykoncepcji.
"Czy to prawda, że w czasie miesiączki nie zachodzi się w ciążę?"
"Czy to prawda, że w czasie pierwszego stosunku w życiu, kiedy jestem jeszcze dziewicą, nie zachodzi się w ciążę?"
"Czy jeśli będę brała pigułki antykoncepcyjne po każdym stosunku, to nie zajdę w ciążę?"
http://www.federa.org.pl/index.php?...

Różnica jest taka, że w bigoteryjnej Polsce o tym sie nie mówi.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#720.06.2013, 23:16

I jeszcze jedno:
"PORODY NASTOLATEK WYNOSIŁY W 2001 PONAD 7% OGÓLNEJ LICZBY PORODÓW!

Są to dane oficjalne, trudno oszacować, ile zostało wykonanych nielegalnych aborcji w tej grupie wiekowej. Wiemy jednak, że nastolatki decydują się czasami na zabieg, nierzadko za przyzwoleniem swych rodziców, najczęściej matek. Tak więc liczba ciąż niepełnoletnich jest z pewnością wyższa niż liczba urodzeń żywych wskazywana w źródłach oficjalnych."

W 2001 roku. Jednakże:
"- Przez wiele lat obserwowaliśmy spadek liczby ciąż nastoletnich matek. Tak było do 2002 roku. Od tamtego czasu trend się odwrócił, co bardzo dobrze potwierdza się w województwie łódzkim - mówi nam dr Piotr Szukalski."

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#820.06.2013, 23:25

2012:
"Według GUS co roku w Polsce prawie 20 tys. nastolatek rodzi dzieci. "
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,ti...
__________________________

Przy populacji o ponad połowę mniejszej nie widzę żadnej różnicy pomiędzy krajami.

Z jedną różnicą: trzeba być zupełnie głupim, aby będąc w takim wieku rodzić w Polsce- bez pomocy, bez żadnego wsparcia ze strony państwa.
Tam nie ma wsparcia - tutaj jest. Statystyki dla obu krajów, przy uwzględnieniu wielkości populacji, nie różnią sie od siebie tak bardzo. W obliczu tych danych wasza teoria runęła jak domek z kart.

iwand
1 942
iwand 1 942
#921.06.2013, 13:03

I jeszcze jedno Esha - statystyki UK:

"Conception statistics include pregnancies that result in either one or more live births or stillbirths or a legal abortion."

Statystyki polskie dotycza liczby zywych urodzen, jak wskazano wczesniej, nie bierze sie pod uwage faktycznej liczby ciaz, badz to martwych lub aborcji.

A tak szczerze mowiac, to skoro srednia wieku pierwszej ciazy wynosi obecnie okolo 28-29 lat w kazdym niemal kraju europejskim i rosnie, to te statystyki sa chyba psu na bude. Ja tam na ulicach ciezarnych nastolatek nie widze, za to kobiety grubo po trzydziestce i owszem.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1021.06.2013, 13:19

Iwand, zwróciłem na to uwagę, nie chcę jednak drażnić aż tak bardzo... ;) Powiedzmy, ze pewne argumenty chciałem zostawić na koniec. ;)