Sukces, który odniosła Agnieszka Synowiec potwierdza tezę, że na rozkręcenie biznesu zawsze jest dobry czas. Trzeba tylko wyczuć potrzeby klientów, no i jednak trochę znać się na tym, co chce się robić. Otwarcie sklepu z żywymi roślinami podczas lockdownu i wygodny model sprzedaży sprawiły, że pomysł na zielony biznes okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
Był marzec tego roku. W Wielkiej Brytanii właśnie wprowadzono lockdown. Wiele sklepów, w tym te ogrodnicze, nagle zostało zamknięte. Z drugiej strony ludzie z nadmiaru wolnego czasu zaczęli sobie robić porządki w domach i ogródkach. Niektórzy odkryli też nowe – zielone hobby.
Stwierdziłam, że w takim momencie wyjście z propozycją sprzedaży żywych roślin to dobry pomysł. Poza tym nie jestem osobą, która czeka aż ktoś mi coś da. Zawsze ciężko procowałam i starałam się sama o siebie zadbać, dlatego postanowiłam spróbować.
Motorem do działania było też to, że dotychczasowa praca Agnieszki nie przynosiła już dochodu. Agnieszka z wykształcenia jest ogrodnikiem-florystą. Od przyjazdu w 2013 roku do Szkocji pracowała dla lokalnej firmy zajmującej się tworzeniem kompozycji i bukietów ślubnych.
Moje kompozycje ze sztucznych kwiatów przestały się sprzedawać. Klienci zaczęli szukać kwiatów i innych roślin ozdobnych, a te po prostu zniknęły ze sprzedaży
– opowiada Agnieszka.
Zielona grupa na Facebooku
Postawiła wszystko na jedną kartę – założyła firmę, a za oszczędności zamówiła w Holandii dużą dostawę roślin ogrodowych – krzewów, bylin, drzewek. Już wcześniej na Facebooku napisała, że zaczyna zajmować się ich sprzedażą. Ktoś ze znajomych rzucił pomysł, żeby założyć na Facebooku grupę. Tak się stało. Powstała Garden plants for sale. To, co zaczęło się dziać, przeszło najśmielsze oczekiwania.
W niecały miesiąc mieliśmy już około 700 członków. Sama nie wiem, jak to się stało, bo praktycznie nigdzie się nie reklamowałam, a tu z dnia na dzień takie zainteresowanie moją ofertą. Przeżyłam niemały szok.
W tej chwili w grupie jest już ponad dwa tysiące osób. Prowadzona jest po polsku i po angielsku, dlatego że wśród klientów są zarówno Polacy, jak i Brytyjczycy. Większość stanowią jednak Polacy. Członkowie grupy reagują bardzo spontanicznie, żywiołowo wymieniają się komentarzami, wrzucają zdjęcia roślin, które otrzymali od Agnieszki, opisują swoje wrażenia.
Pierwsza dostawa to były cztery wózki, czyli około 1600 roślin. Tydzień później musiałam zamówić kolejną dostawę, ale z innymi roślinami, a członkowie grupy wciąż pytają o nowe i co najważniejsze, później wszystkie kupują.
Na profilu Garden plants for sale co tydzień zamieszczana jest nowa oferta. Każda roślina ma oddzielny post ze zdjęciem. Podane są rozmiary, w tym wysokość rośliny i szerokość doniczki. Do tego oczywiście cena. Kupuje się, wpisując odpowiedni komentarz pod postem.
Znajomi z Holandii
W rozkręceniu interesu z roślinami Agnieszce z pewnością pomogła już wcześniej zdobyta wiedza, doświadczenie i znajomości, w tym z Holendrami, którzy są jej głównymi dostawcami. Agnieszka zna ich jeszcze z czasów, gdy prowadziła kwiaciarnię w Polsce. Teraz co tydzień sprowadza z Holandii nową dostawę.
Na szczęście pod koniec ubiegłego roku zamieniłam połówkę szeregowca, który wynajmowałam, na dom na starej farmie na południe od Glasgow. Jest tam wystarczająco dużo miejsca na prowadzenie działalności na taką skalę.
Mimo że sklepy ogrodnicze już działają, interes z roślinami nie tylko nie podupadł, ale wciąż się rozwija. U Agnieszki można kupić rośliny, których nie znajdzie się w większości sklepów ogrodniczych w Wielkiej Brytanii. Wiele z nich to gatunki unikatowe, takie jak np. Aeschynantus Rasta czy Monstera Obliqua Variegata. Poza tym wszystkie prezentują się bez porównania lepiej niż te w masowej sprzedaży.
W pracy Agnieszce pomaga syn Hubert, który wciąż studiuje psychologię na uniwersytecie w Glasgow. Oboje mają pełne ręce roboty, ale na razie jeszcze sami dają radę, choć Agnieszka sama przyznaje, że są dni, gdy wydaje jej się, że pracuje po 48 godzin na dobę.
Miarą sukcesu, który odniosła, są komentarze zadowolonych klientow na profilu Garden plants for sale. Klienci, którzy pierwszy raz dostają paczkę z zamówioną rośliną, piszą z niedowierzaniem, że doszła w nienaruszonym stanie, bez jakichkolwiek uszkodzeń. W większości nawet ziemia nie jest rozsypana. Dotyczy to nawet roślin mierzących po pół metra, a nawet większych.
Mam jeszcze mnóstwo nowych pomysłów, w tym tych podsuwanych przez klientów. Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Powiem więcej: to dopiero początek.
Komentarze 17
Doskonaly pomysl i wstrzelenie sie czas, takich sukcesow jak najwiecej ;)
Cool
Bardzo fajnie :)
Brawo.
Wszyscy wiedzą, że nie ma nic lepszego niż rosliny z Holandii.
Chętnie kupię rośliny z Holandii, mogą być już zasuszone.