Do góry

Londyńczycy tracą wiarę w policję

Trwa krytyka działań podjętych przez londyńską policję podczas protestów towarzyszących szczytowi G20. Na zachowanie Metropolitan Police złożono 146 skarg, w toku są trzy odrębne śledztwa badające przypadki bezpodstawnego użycia siły. Dwóch funkcjonariuszy już zostało zawieszonych w obowiązkach.

Dochodzenia prowadzone przez niezależną komisję rozpatrującą skargi na policję IPCC (Independent Police Complaints Commission) dotyczą okoliczności śmierci sprzedawcy gazet Iana Tomlinsona, pobicia 35-letniej Nicoli Fisher oraz znieważenia 23-letniego mężczyzny.

O dwóch pierwszych przypadkach opinię społeczną powiadomiły media, które weszły w posiadanie niezależnych materiałów filmowych. Policja, jak dotąd, nie przedstawiła nagrania z przebiegu wydarzeń, zarejestrowanego przez kamery uliczne.

Według Mathew Engela z "Financial Times", który był naocznym świadkiem wydarzeń, zachowanie protestujących nie stwarzało zagrożenia, ale na widok pierwszej oznaki możliwych problemów funkcjonariusze w rynsztunku, którego nie powstydziłby się Robokop, wkroczyli do akcji.

"Zaczęli na nas naciskać i nie dali nikomu odejść: protestującym, dziennikarzom, pracownikom pobliskich biur. Widziałem lekarza, który bezskutecznie prosił policjantów, by pozwolili mu dostać się na swoją zmianę w znajdującym się niedaleko szpitalu. Reakcja policjantów była niewspółmierna do sytuacji i całkowicie niekonstruktywna" – relacjonuje Engel.

Śmierć Iana Tomlinsona

47-letni Ian Tomlinson wracał z pracy do domu, gdy znalazł się w pobliżu protestu odbywającego się niedaleko siedziby Banku Anglii. Nie uczestniczył w demonstracjach przeciwko G20, nie rozmawiał z policjantami i nie próbował ich zaczepiać. To policjanci poganiali go, by szedł szybciej. Mężczyzna upadł i krótko po tym zmarł.

Na filmie nakręconym przez postronnego obserwatora, który trafił do redakcji gazety "The Guardian" widać jednak, że chwilę wcześniej jeden z policjantów uderzył go pałką w nogi, a później mocno popchnął od tyłu, przewracając na ziemię. Osoby, które widziały całe zdarzenie twierdzą, że policjanci kilkakrotnie uderzyli Tomlisona pałkami.

"Policjant złapał go i popychał. Poganiał go. Mężczyzna przewrócił się na ziemię. Do tego, gdy leżał, policjant dwa razy uderzył go pałką. To była napaść" – opowiada Anna Branthwaite, która była świadkiem ataku.

Co więcej, najnowsze zdjęcie zdobyte przez serwis Sky News przedstawia otoczonego przez policjantów Tomlinsona, który leży na ziemi z dużą raną na czole. Może to sugerować, że w wyniku domniemanego ataku funkcjonariusza londyńskiej policji mężczyzna doznał urazu głowy.

Policjant został zawieszony w obowiązkach w trybie natychmiastowym i jest obecnie przesłuchiwany pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci.

Próba tuszowania sprawy?

Policji zarzuca się dezinformację w sprawie okoliczności śmierci 47-letniego mężczyzny. Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia, że chciano ukryć cały incydent. Policja zdecydowanie zaprzecza.

Początkowo informowano, że nic nie wiadomo o jakiejkolwiek napaści funkcjonariusza na mężczyznę. Twierdzono, że funkcjonariuszom uniemożliwiono pomoc, ponieważ demonstranci obrzucili ich butelkami. Ani niezależny materiał filmowy, ani zeznania naocznych świadków nie potwierdzają tej wersji.

Dopiero po nagłośnieniu całego zajścia przedstawiciele londyńskiej policji przyznali, że przed śmiercią Tomlinsona nastąpił z nim "kontakt". Wtedy też zarządzono ponowną sekcję zwłok, w której ustalono, że bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny nie był atak serca, jak wcześniej utrzymywano, lecz krwotok wewnętrzny.

"Najpierw powiedziano nam, że policja nie miała z nim żadnego kontaktu, poźniej, że zmarł na zawał serca. Teraz wiemy, że został brutalnie zaatakowany przez policjanta i zmarł w wyniku krwawienia wewnętrznego. Mamy nadzieję, że z czasem poznamy całą prawdę o tym, jak zginął Ian" – powiedział Paul King, jego przybrany syn.

Brutalne zachowanie funkcjonariuszy

Drugim przypadkiem badanym przez IPCC jest sprawa 35-letniej kobiety z Brighton – Nicoli Fisher. W serwisie YouTube zamieszczone zostało nagranie wideo, na którym policjant uderza ją w twarz, a następnie bije pałką po nogach.

Do incydentu doszło 2 kwietnia w trakcie demonstracji zwołanej w proteście przeciwko "zabójstwu" Tomlinsona. Winny pobicia policjant pomimo zasłoniętego numeru służbowego został zidentyfikowany, jako sierżant z oddziałów prewencji policji.

Na kolejnym nagraniu z demonstracji, które odbyły się w londyńskim City 1 kwietnia znalazło się tymczasem kilka brutalnych scen, w których policja kopie i okłada protestujących pałkami. Film wyraźnie pokazuje, że funkcjonariusze nie mieli litości dla demonstrantów.

Ujawnienie go oraz skarga 23-letniego mężczyzny utrzymującego, że został znieważony przez policjantów doprowadziły do trzeciego śledztwa w sprawie akcji służb porządkowych.

Na fali publicznej krytyki zarządzono również wewnętrzne dochodzenie w sprawie taktyki zastosowanej przez policję wobec uczestników protestów podczas londyńskiego szczytu G20. Na wniosek komisarza Metropolitan Police Paula Stephensona przeprowadzi je inspektor Denis O’Connor z Her Majesty’s Inspectorate of Constabulary.

Policja gotuje się we własnym "kotle"

Policja oskarżana jest o zmasowany pokaz siły w City i zastosowanie taktyki zamykania ludzi, w tym osób postronnych, w tzw. kotle. Taktyka ta polega na stłoczeniu demonstrantów na niewielkiej przestrzeni otoczonej przez siły policji, co ma zapobiec łączeniu się protestujących w mniejsze grupy, z którymi policja musiałby się zmagać osobno.

Policyjny kordon często zacieśniany jest przy użyciu pałek. Demonstranci przetrzymywani są przez kilka godzin bez jedzenia i dostępu do toalety, aż do momentu, gdy są zbyt wyczerpani, by dalej protestować.

W przypadku demonstracji w trakcie tegorocznego szczytu G20 protestujący przetrzymywani byli przez osiem godzin. Kiedy wreszcie pozwolono im odejść, zostali sfotografowani i zmuszeni do podania swojego imienia, nazwiska i adresu, mimo że prawnie nie byli do tego zobowiązani.

Kancelarie prawne wynajęte przez uczestników demonstracji rozważają zaskarżenie do sądu samego faktu zastosowania przez policję taktyki "kotła". Zdaniem prawników stwarza ona bowiem realne zagrożenie dla życia i zdrowia protestujących i jest, z prawnego punku widzenia, dopuszczalna jedynie w wyjątkowych sytuacjach, w których uczestnicy demonstracji zagrażają porządkowi publicznemu.

Ci, którzy mają nas chronić

Policję odpowiedzialną za bezpieczeństwo w londyńskim City w czasie szczytu G20 krytykuje się za to, że zareagowała niewspółmiernie do skali zagrożenia. "Siły policyjne są po to, by pozwolić ludziom demokratycznie prowadzić protest. Odnoszę wrażenie, że przy tej okazji policja przekroczyła granicę" – ocenił były dowódca policji Andy Hayman.

W wyniku tych zajść znacznie pogorszyła się reputacja Metropolitan Police. Według sondażu przeprowadzonego przez Evening Standard, YouGov i London Tonight, większość Londyńczyków (53%) ciągle wierzy w policję jako instytucję, ale prawie 40% mieszkańców brytyjskiej stolicy przyznaje, że w ciągu miesiąca od śmierci Iana Tomlinsona ich opinia na temat Met znacznie się pogorszyła.

Jak zauważa gazeta "Daily Telegrach", większość funkcjonariuszy dobrze wypełnia swoje obowiązki. Niestety w ciągu ostatnich latach szeregi policji przeniknął nowy etos – mieszanka biurokratycznego "ważniakowania", wypełniania formularzy, wścibiania nosa w nieswoje sprawy i brutalnych incydentów wywołanych paniką.

Komentarze 3

IdabU
1 309
IdabU 1 309
#109.05.2009, 22:15
Profil nieaktywny
dodgyboy1234
#210.05.2009, 00:37
Profil nieaktywny
gnwp
#310.05.2009, 01:14

komentarz usunięty