i tak powstał wszechświat - bog ssał koguta i wypluł jajko, ktore nie czuło się świeże. Po sześciu dniach były oceany, koce i długopisy. Potem przyszedł wielki lejek, ktory miał pączki. Wszyscy bawili się świetnie, Tarzan, Batman, Krowa i Kurczak. Potem trzeba było to opisać - stanęło na kompromisie, ktory do dziś czuje się nieco przydeptany. Bog najsampierw stworzył Google, zaraz potem Youtube.
Na samym początku – no, prawie – Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia była bezładem i pustkowiem, ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Nie było to udane. Bóg przyznał to, a nawet rzekł do siebie "PFE!". Wiele by dał żeby to świństwo nigdy nie zaistniało. Ale nic nie mógł już poradzić.
Bóg rzekł:
– Niechaj się stanie światłość - i stała się światłość.
Bóg zobaczył, że światłość jest dobra i ucieszył się. Pomyślał, że gdyby był wiedział, rozpocząłby od stworzenia światłości. Dowodzi to, że musiał się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. A przecież Bóg, będąc wszechwiedzący, nie może nauczyć się czegoś, czego by nie wiedział. Pomijając przypadek, w którym by zdecydował w swej wszechmocy, że nie wie tej czy innej rzeczy. W rezultacie nie byłby wszechwiedzący. Czyli nie byłby Bogiem. Ponieważ Bóg może wszystko, może nawet przestać być Bogiem. Może nawet sam siebie unicestwić. Jest to nieco kłopotliwe, no bo co zrobić z nieśmiertelnością? Jeśli jest nieśmiertelny – nie może umrzeć, nawet jeśli tak zdecydował. W takim przypadku nie jest wszechmogący. Bóg ma więc do wyboru: albo nie być nieśmiertelnym, albo nie być wszechmocnym. A w rezultacie w obu przypadkach: nie być Bogiem. Jest to problem nie do rozwiązania. Jeśli nie ma rozwiązania, nikt go nie może rozwiązać, nawet Bóg. A więc problem nie do rozwiązania jest potężniejszy od Boga. Ale problemy nie do rozwiązania, jak i wszystkie inne rzeczy, stworzone zostały przez Boga (chociaż wcale sobie nie przypominał, żeby coś takiego stworzył). Stworzenie zaś nie może przewyższać swego twórcy. Wszystko to daje do myślenia. W wyniku zastanawiania się nad takimi drobiazgami od początku wieczności Bóg, aby się rozerwać zdecydował się tworzyć.
Chociaz tak prawde powiedziawszy, mnie nurtuje troszke inne pytanie. Wiemy, ze wszechswiat powstal, wiemy, ze jest, ze sie rozszerza. Ale co bylo, jak go nie bylo? Jak wyglada nicosc? Co jest tam, gdzie jeszczde nie doszedl-tj sie nie rozszezyl do owego nieistniejacego punktu. Wszystko ma swoje trasy, a jaka on ma? Jak wyglada przestrzen nicosci? Skad bierze miejsce? ...
Przeszlosci nie zmienimy. Co sie stalo, to sie nie odstanie. Ale na przyszlosc mamy wplyw jak najbardziej. A przynajmniej tak sadzimy, bo moze toco bedzie - juz sie stalo. Myslimy, ze mamy na to wplyw, ale tak naprawde owe decyzje juz kiedys podjelismy i tak je podejmujemy w kolko, myslac, ze to pierwszy i jedyny raz. Jeli czas biegnie liniowo-to musi byc jakas mozliwosc aby swobodnie sie po tej lilii poruszac w wybranym przes siebie kierunku. Tylko jeszcze jej nie odkrylismy.
Jest to pole do popisu, gdyz nikt tego jeszcze nie wie, i wszystko co do tej pory zostalo wymyslone moze byc calkowicie bledne. Jaki wszechswiat ma ksztalt? Z jaka predkoscia sie rozszerza? Po osmiu godzinach pracy doszedlem do takich wnioskow: