Do góry

Walczę o prawa człowieka, niezależnie skąd jest

Posłowi siedzącemu w Westminster za plecami Davida Camerona, Johnowi Hemmingowi, nie spędza snu z powiek fakt, że prasa lubi wchodzić z butami w jego życie prywatne. Największym problemem jest dla niego brak działań w sprawie ochrony najsłabszych - dzieci, również tych z polskich rodzin.

John Hemming nie jest jedynym politykiem walczącym o sprawy rodzinne i ochronę dzieci na Wyspach, ale wydaje się najbardziej zawzięty, fot. John Hemming (CC BY SA 2.0).

Zdaję sobie sprawę z faktu, że mam rozmawiać z dość ekscentryczną osobą. Odrobiłam pracę domową i natknęłam się przy tym na mnóstwo historii o niewierności Johna Hemminga, posła z partii liberalnych demokratów dla okręgu Birmingham Yardley.

Polityk, któremu wyrozumiała żona naliczyła już 26 “skoków bok”, głosował również na siebie w plebiscycie “Love rat of the year”, prowadzonym przez nieistniejący już tabloid “News of the World”. A więc ekscentryk. Kto jednak nie jest ekscentryczny w brytyjskim parlamencie?

Jestem jednak w House of Commons nie po to, aby rozmawiać z Hemmingiem o jego fascynującym życiu miłosnym. Moja wizyta związana jest z jego pracą na rzecz sprawiedliwości rodzinnej, ochrony dzieci i pomocy zagranicznym rodzinom mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Jego asystent prowadzi mnie przez niekończące się korytarze Westminsteru. Mówię mu, że pewnie bym się tu zgubiła. - To miejsce jest jak statek kosmiczny Doctora Who. Większe wewnątrz niż na zewnątrz - tłumaczy.

John Hemming nie jest jedynym politykiem walczącym o sprawy rodzinne i ochronę dzieci na Wyspach, ale wydaje się najbardziej zawzięty. Niedawno groził, że zrezygnuje ze swojego stanowiska jako MP i będzie działał niezależnie, jeśli ochrona dzieci nie zacznie być traktowana poważnie.

– Skupiam się na sprawach, w których rodziny dotyka niesprawiedliwość - tłumaczy. Hemming jest prezesem i założycielem organizacji Justice for Families pomagającej rodzinom. Pomaga nie tylko brytyjskim rodzinom. Uważa, i mówi o tym publicznie, że dzieci z europejskich rodzin są celem organizacji adopcyjnych. Jego kampanie skupiają się na rosnącej liczbie spraw związanych z odbieraniem dzieci rodzinom wschodnioeuropejskim. Pomógł niedawno rodzinie słowackiej i po ingerencji rządu słowackiego dzieci zostały przewiezione do dziadków na Słowację. Hemming ma również wiele spraw od Polaków.

– Celem usług socjalnych w Wielkiej Brytanii jest zwiększyć liczbę adopcji w kraju. Mówiono już wiele razy, że brytyjskie służby socjalne szukają białych dzieci z Europy Wschodniej, ponieważ białe dzieci są faworyzowane wśród brytyjskich rodzin.

Pytam, na jakiej podstawie wysuwa tak poważne tezy. - Każdy o tym wie, to żadna tajemnica. Wiele osób zwraca się do mnie, dostaję kilka e-maili dziennie z prośbą o pomoc w sprawach przymusowego odbierania dzieci. Zawsze jest bardzo trudno dojść do sedna sprawy. Oczywiście ograniczenia czasowe i bariera językowa mogą stanowić problem, dlatego zachęcam jak najwięcej osób z innych krajów, w tym z Polski, aby dołączyły się i pomogły. Każda sprawa musi być przeprowadzona bardzo dokładnie, wszystkie dokumenty zebrane i przestudiowane. Muszą to być papiery z angielskich sądów. Chcę tylko, aby te rodziny wiedziały, że jest ktoś, kto się tym interesuje, kto chce i może pomóc - tłumaczy polityk. Pytam, w jaki sposób służby socjalne docierają do takich rodzin. - Nic nie dzieje się z przypadku - twierdzi Hemming.

– Miałem w swoim okręgu wyborczym sytuację, że dziecko miało siniaki - opowiada. - Ale to dziecko dużo biega i samo nabija sobie te siniaki. Opieka społeczna odebrała jednak dziecko matce, ponieważ okazało się, że pali ona marihuanę. Ale nie kiedy dziecko jest w pobliżu. Nie twierdzę oczywiście, że ludzie powinni palić marihuanę, ale jeśli robią to podczas nieobecności dziecka, to czy to rzeczywiście dostateczny powód, aby je im odbierać? Nie sądzę.

Polityk przyznaje, że nie jest łatwo walczyć o te sprawy, ale nie można się poddawać. Pytam go, skąd ma energię, aby pomagać tak wielu zagranicznym rodzinom.

– Interesują mnie sprawy przestrzegania praw człowieka. Z jakiegokolwiek kraju. Dla mnie wszyscy są równi - odpowiada. Co więc ma zrobić ktoś, kto może potrzebować takiej pomocy? - Po pierwsze, niech zwróci się do Justice for Families. Mamy swoją stronę internetową. Byłoby idealnie, gdybyśmy mieli wolontariuszy z polskiej społeczności, którzy byliby gotowi nam pomagać - zachęca Hemming.

Zahaczamy również o sprawy związane z ochroną dzieci w domach opieki. - Tutaj potrzebujemy więcej niezależnych organizacji - tłumaczy Hemming. - Kiedy dziecko jest w sierocińcu, nie ma gdzie się zwrócić ze swoim problemem. Bo osoba, do której idzie, to ta, która ma się nim opiekować. W przypadku tego, co stało się z Jimmim Savilem, dzieci były przez niego wykorzystywane i zwracały się do swoich opiekunów. Ale ci nie mogliby nic zrobić, bo wtedy musieliby wziąć winę za siebie. A to jest trudne.

Pytam Hemminga, czy po ostatnich skandalach i informacjach coś się w tej sprawie zmieniło. - Jak na razie nie widzę większych zmian - odpowiada. - Ale uważam, że potrzebujemy niezależnego systemu, punktu, do którego takie dziecko może się zwrócić. Potrzebujemy też lepszego mechanizmu kontrolowania dochodzeń sądowych oraz postępowania policji. Musimy egzaminować władze publiczne. Prowadzone są prywatne dochodzenia sądowe, które nie zmuszają ludzi do odpowiedzi i brania odpowiedzialności.

Rozmawiamy o imigracji Polaków. Hemming twierdzi, że w jego okręgu w Birmingham Polacy są ważną częścią społeczności. - Mamy u siebie Community Union Day, wtedy organizujemy eventy w kościele metodystycznym, polskim, w muzułmańskim meczcie. Wszyscy przychodzą, przynoszą jedzenie i świętują swój wkład w społeczność w Birmingham. Trudno mi komentować to, co dzieje się w Londynie, ale uważam, że różnorodność kulturowa, jaka tu panuje, to wielka zaleta miasta. Musimy jednak zwrócić uwagę na szybkość tych zmian. Czy powinno się więc ograniczyć migrację z krajów Unii Europejskiej? - To nie same zmiany, ale ich szybkość może być problemem. Kiedy np. wszystko dzieje się naraz, nagle może zabraknąć mieszkań - mówi polityk. Pytam też o Unię Europejską.

– Uważam, że powinniśmy w niej pozostać. Ale sądzę, że potrzebujemy w UK jakiegoś referendum. Aby ludzi usatysfakcjonować. Bo ludzie ciągle powtarzają, że ostatni głos mieli w latach 70. Dlaczego więc nie mogą mieć go teraz? Myślę, że jak ludzie dostaną szansę głosu, większość będzie chciała w Unii pozostać. Jesteśmy w Europie, byłoby niemądrze wypisać się z Unii - mówi Hemming.

Czy Nick Clegg to dobry lider partii? - Mógłby być lepszy. Mógłby lepiej kontrolować machinerię rządową. Na razie nie idzie mu zbyt dobrze. A koalicja? Uważam, że obecny czas nie jest zbyt dobry na to, aby być w rządzie. Rząd musi dzielić ból i o tym wie, ale chyba dostaje zbyt dużo tego bólu.

Czy on sam dostaje go zbyt wiele od prasy? - Nie przeszkadza mi, że o mnie piszą. Oby tylko moje dzieci też dostawały uwagę. Ostatnio moja 7-letnia córka miała pretensję, że jej zdjęcia nie znalazły się w gazecie. Uważam, że politycy nie mogą ograniczać prasy. Hemming twierdzi, że nigdy nie zrobiłby tego, co jego koleżanka z parlamentu Nadine Dorries, która wzięła udział w reality show. - Nie przekazała niczego dobrego, ale zarobiła 40 tys. funtów. Ja nie jestem taki zdesperowany. Ja jestem po prostu zainteresowany walką z niesprawiedliwością.


John Alexander Melvin Hemming (ur. 16 marca 1960) jest brytyjskim politykiem, posłem w parlamencie dla okręgu Birmingham Yardley oraz prezesem organizacji Justice for Families.

Komentarze 1

awak
1
awak 1
#126.01.2013, 15:01

Myśle,że to o co zabiega John Hemming jest bardzo cenne i szlachetne.Pomaga cudzoziemcom godnie życ na Wyspach.Wspiera rodziny i dba o ich trwałość.Jestem pełna uznania dla jego pracy i zaangazowania w życie polskiej społeczności.Trzymam kciuki za takich polityków.