Dwa lata po referendum występowanie UK z UE jest jak mistrzostwa świata w piłce nożnej. Są i wierni kibice, i osoby, które mają serdecznie dość, ale nie mogą się od niego uwolnić.
Brytyjski parlament przyjął w środę ustawę o wystąpieniu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskich. Dla radykalnych brexitowców to święto na miarę finału Ligi Mistrzów, podczas gdy radykalni remainersi znaleźli się na aucie. Powód? Ustawa usuwa prawo, która wprowadziło UK do UE, i brexit nie jest już tylko wypełnieniem woli społeczeństwa, ale prawnie usankcjonowanym celem brytyjskiego rządu. 30 marca 2019 Zjednoczone Królestwo przestanie być członkiem wspólnoty europejskiej, nie będą go już formalnie obowiązywać europejskie traktaty i wynikające z nich prawa i obowiązki.
Piłka jest jednak nadal w grze, gdy chodzi o kluczową kwestię: czy UK ustali z 27 państwami zasady secesji, czy też nie zdąży podpisać porozumienia o wystąpieniu z UE na czas i z dniem brexitu de facto zniknie spora część przepisów regulujących codzienne funkcjonalnie granic, handlu towarami i usługami między UK i UE. Ten drugi wariant znany jako „no deal” albo „cliff edge” może doprowadzić według prognoz rządowych ujawnionych przez Timesa do zakłóceń w kursowaniu samolotów, braku dostaw do aptek, sklepów spożywczych i innych potencjalnie katastrofalnych skutków.
Mało kto wierzy, że taki scenariusz może się zmaterializować, ale negocjacje z UE idą bardzo wolno. Tematów do rozmów jest wiele, porozumienie osiągnięto w drugorzędnych kwestiach, ale te najważniejsze wciąż są otwarte. A zegarek tyka.
Irlandia i handel
Z trzech elementów, które UE uznało za podstawy porozumienia o wystąpieniu, dwa – prawa obywateli UE i rozliczenie finansowe dotychczasowych relacji – dogadano bez większych problemów. Jednak kwestia granicy między Irlandią Północną, prowincją Zjednoczonego Królestwa, a Republiką Irlandii, która jako niezależne państwo pozostanie w UE, okazała się dotąd zbyt trudna do przeskoczenia. Z jednej strony bowiem UK i UE zobowiązały się szanować szczególne historyczne okoliczności i nie wprowadzać żadnych kontroli, ani nowej infrastruktury. Z drugiej, z dniem brexitu ta granica stanie się zewnętrzną granicą Unii, taką jak na przykład granica polsko-ukraińska, pozostawienie jej więc bez żadnych zmian jest niemożliwe.
Unijni i brytyjscy negocjatorzy rozumieją, że rozwiązanie kwestii północnoirlandzkiej automatycznie w dużej części odpowie na pytanie jak bliskie mają być przyszłe relacje UK i UE. Brexitowcy chcą by były luźniejsze i mówią, że wystarczy kontrolować towary na odległość dzięki najnowszej technologii, a przy tym można spokojnie wystąpić zarówno ze wspólnego rynku, jak i unii celnej. Theresa May zaś sugeruje, że Londyn mógłby pozostać jedną nogą w unii celnej i pobierać opłaty w imieniu UE, a drugą podpierać Globalną Brytanię i ustalać własne zasady handlu z resztą świata.
Obie propozycje mają jednak wady. Wdrożenie pierwszej zajmie wiele lat, więcej niż czas przewidziany na negocjacje. Druga wygląda z kontynentu jak próba wybierania wisienek z tortu. Poza tym Unia twardo twierdzi, że żeby nie było granicy po obu jej stronach musiałby obowiązywać te same regulacje prawne. Na to z kolei nie chce się – przynajmniej oficjalnie - zgodzić UK, które wychodzi przecież z UE właśnie po to by pozbyć się unijne biurokracji.
Pewnie przecieki sugerują, że premier gotowa byłaby zgodzić się naśladowanie unijnych regulacji w handlu towarami w zamian za ułatwiony dostęp do unijnego, tzn. regulatory alignment. Na ten moment to jednak strzał do własnej bramki, bo jakiekolwiek głośniejsze próby podnoszenia tej kwestii skończyłby się rozłamem w gabinecie i odejściem brexitowców jak Boris Johnson, czy Michael Gove.
Prawa obywateli UE
Widząc jak wolno idą rozmowy o granicy północnoirlandzkiej UK zrozumiało, że nie da się przed 30 marca 2019 wypracować zarówno porozumienia o wyjściu z UE, jak i nowej umowy handlowej. Stąd w marcu 2018 Unia zgodziła się na unik taktyczny. Jeśli tylko uda się zawrzeć porozumienie o wystąpieniu z UE, to 30 marca 2019 rozlegnie się gwizdek kończący regulaminowy czas pozostawania UK w UE, ale potem zacznie się dogrywka w postaci okresu przejściowego. Do grudnia 2020 UK podlegać będzie nadal wszystkim unijnym zasadom bez prawa głosu, po to by negocjatorzy mogli w spokoju pracować nad nową umową o wolnym handlu.
Zapobiegliwa Unia od razu jednak myśli, co będzie z Irlandią Północną, jeśli mimo dodatkowego czasu gry, UK i UE nie zdążą podpisać umowy o nowych relacjach. W ten sposób zrodziła się propozycja opcji backstop, dosłownie ochronnej siatki, która zatrzyma Irlandię Północną w UE, gdy reszta Zjednoczonego Królestwa pójdzie własną drogą. Tu jednak do gry włączyli się północnoirlandzcy unioniści, twierdząc, że Zjednoczone Królestwo musi pozostać całością niezależnie od kierunku brexitu. Dlatego najnowsza brytyjska propozycja zakłada, że w razie braku umowy handlowej do grudnia 2020 całe UK poprosi o doliczenie do czasu gry jeszcze jednego roku. Tę propozycję Theresa May zamierza testować już na najbliższym posiedzeniu Rady Europejskiej 28 czerwca.
Jednak Polaków w UK widowisko to trzyma w napięciu nie ze względu na swoją atrakcyjność. Prawa obywateli UE w UK zostały wstępnie ustalone jeszcze w grudniu 2017 r. W ostatni czwartek Home Office ogłosiło, że obowiązkowa procedura rejestracji do otrzymania statusu osoby osiedlonej ruszy w marcu 2019 i będzie składać się z zaledwie trzech pytań, a jeśli ktoś już wcześniej uzyskał stałą rezydenturę, za nowy dokument nie zapłaci nic. Cały czas jednak są to plany i deklaracje niezapisane w prawie brytyjskim, ani międzynarodowym. Pozostaje kibicować, żeby UK i UE dogadały się jesienią, porozumienie o wystąpieniu zostało ratyfikowane, a wraz z nim, także część o prawach obywateli UE w UK.
Autorka prowadzi na Facebooku profil UK politics po polsku
Komentarze 16
world cup, liga mistrzow - wsjo ryba (u Kasi S.) :)
no it's not....
raczej jak to tutaj :) :
To żę Polaków traktuje się za granica po prostu jak łupież, każdy odczuje jak tylko opusci polską wiochę i popracuje na Zachodzie.Teraz po dobrej zmianie to już nie łupiez tylko ropiejace łysienie plackowate..Polaków zaczyna się nie tolerowac co czuje się w taksówce,sklepie na ulicy w Rzymie Londynie Monachium .Przykre ,że polski akcent powoduje takie reakcje ale mamy to na własne życzenie za kołtuństwo brak solidarnosci i szacunku dla samych siebie. Brexit skonczy sie dla WIelkiej Brytanii katastrofa ekonomiczna i finansowa, utrata pozycji miedzynarodowej a byc moze rozpadkiem panstwa, wielkim zamieszaniem imigracyjnym w Europie i w ogole kolosalnym oslabieniem zarowno UE jak i Zachodu (jakby jednego kretyna w Bialym Domu bylo malo)
Detektor.....Jesteś żałosny tylko tyle masz do powiedzenia.Tobie cała wieś zbierała na bilet
#5. Na twój żałosny temat, mam więcej do powiedzenia. Na twoje szczęście administracja nie toleruje wulgaryzmów.
Miłego dnia ;-)