Do góry

"Chciałbym, by radosnych momentów w mojej fotografii było więcej" - Mariusz Śmiejek

Profesjonalny fotograf i fotoreporter. Członek agencji reporterskiej Visum Images w Hamburgu. Fotografuje od ponad 13 lat, jako freelancer współpracując z magazynami w Polsce i na świecie. Współpracuje z TVP, współtworząc relacje telewizyjne jako korespondent w Zjednoczonym Królestwie. Mariusz Śmiejek.

Londyn. Fot. © Mariusz Śmiejek

Krzysztof Mielnik-Kośmiderski: Część z Twoich projektów ukazuje niełatwą, naznaczoną wieloletnim konfliktem rzeczywistość Irlandii Północnej. Nawet jeśli znajdziemy w nich cień radości, przebija on bardzo nieśmiało przez ból egzystowania w tym miejscu. Jak wygląda życie ludzi tutaj i na ile przeszłość wywiera wpływ na ich dzień dzisiejszy?

Mariusz Śmiejek: Nieprzypadkowo wybieram trudne miejsca, które chciałbym dobrze poznać i sfotografować. Wydarzenia w Irlandii Północnej i na Bliskim Wschodzie to tylko mały procent tego, o czym wielu ludzi nie chce słyszeć i nie chce zrozumieć; konflikty to, niestety, nierozłączna część naszej egzystencji.

Chciałbym, by radosnych momentów w mojej fotografii było więcej, ale rzeczywistość jest inna. Wielu ludzi, żyjących “obok”, bez zetknięcia się ze światem problemów w Irlandii Północnej, twierdzi, że tu się naprawdę nic nie dzieje. Chciałbym, by ludzie w wygodnych mieszkaniach i fotelach w tzw. lepszych dzielnicach Belfastu dowiedzieli się o tym, że ich codzienność nie ma nic wspólnego z życiem ludzi z trudnych rejonów. Tu o losie człowieka decyduje geografia, urodzenie, system. Wybory - niekoniecznie.

Belfast, jak i cała Irlandia Północna, to specyficzne miejsce, które może stanowić wielkie wyzwanie, jeśli jest się obdarzonym pewną wrażliwością, nakazującą przynajmniej spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o otaczającym świecie. Więcej niż to, co się zobaczyło w drodze do i z pracy, albo w mediach. To teren postkonfliktowy, który się jeszcze nie otrząsnął po wielu dekadach wojny domowej.

Organizacje paramilitarne, młodzieżowe gangi, handel ludźmi, narkotyki, alkoholizm, brak wzorców dla młodych ludzi w ich rodzinnym domu – to chleb powszedni mieszkańców klasy pracującej.

Belfast. Fot. © Mariusz Śmiejek

Podczas gdy mainstreamowe media reklamują koncerty MTV i zapraszają do supernowoczesnego muzeum Titanica, a klasa średnia bawi się na bankietach za potężne pieniądze, podkreślając głośno,jak bardzo wspiera walkę z rasizmem czy innymi problemami, młodzież z zaniedbanych terenów ćpa, zapija się i traci ochotę, by żyć.

Podziały religijne, narodowościowe i klasowe są tutaj widoczne jak na dłoni. Do dziś dzielnice katolickie są oddzielone kilkukilometrowymi, wysokimi na kilka metrów ogrodzeniami od dzielnic protestanckich. Klasa średnia zamieszkuje piękne, zielone dzielnice na przedmieściach.

Trudno opisać to w kilku zdaniach. W maju 2015 roku pojawi się książka w języku polskim, która przybliży życie w tym specyficznym miejscu. Cykl reportaży w książce, jak i moje zdjęcia, które się w niej ukażą, powstawały na przełomie wielu lat, bo tylko tak można lepiej poznać miejsce, jeśli chce się je opisać. Autorką jest matka mojego dziecka i najbliższa mi osoba, Aleksandra Łojek.

W jakim stopniu to, co pokazujesz na zdjęciach, odpowiada Twojemu osobistemu postrzeganiu Irlandii Północnej?

Fotoreporter czy reporter powinien być tylko obserwatorem. Jest to o tyle trudne, że często natrafiamy na sytuacje i momenty, które wołają o to, byśmy zawiesili naszą bezstronność.

Jednak obiektywizm w tej pracy jest podstawą. Interpretacja i tak będzie zależała od odbiorcy. Z mojego punktu widzenia Irlandia Północna ma przed sobą długą drogę do “normalności”. Nie szukam winnych czy ofiar, bo te są po każdej ze stron konfliktu. Stawiam sobie za zadanie, by dotrzeć do prawdy, by pokazać ją z różnych perspektyw i przybliżyć problemy lokalnych mieszkańców Irlandii Północnej. To oni tworzą tę rzeczywistość.

W Twoich fotografiach czuć tętno, dynamikę. Nawet, jeśli zdjęcie nie przedstawia obiektów ożywionych, obserwator odnosi wrażenie, jakby pochwycona scena miała zacząć żyć własnym życiem. Skąd się to bierze?

Bardzo się cieszę, jeśli taki jest odbiór moich zdjęć. Zazwyczaj staram się fotografować to, co mnie przejmuje, niezależnie od tego, czy jest to jakieś miejsce, czy ludzie. Ograniczam się bardzo z naciskaniem spustu migawki do momentu, kiedy wiem, że to, co mam przed sobą, ma dla mnie jakąś wartość. Myślę zanim sięgnę po aparat, by nie tworzyć setek niepotrzebnych zdjęć. Fotografia jest też pewnego rodzaju narzędziem do przekazywania własnych wartości, w które się wierzy.

Dobry fotograf nie może jedynie “pstrykać”. Szczególnie w reportażu. Naciskając spust migawki zaczynasz snuć opowieść. W jaki sposób dobierasz sceny do swoich fotograficznych historii?

Najważniejsze jest, by najpierw dobrze poznać to, czym chcielibyśmy się zająć, zanim zaczniemy o tym mówić. Bez tego nie opowiadamy żadnej historii, tylko przekazujemy własne wyobrażenie na temat danego miejsca czy problemu. To jeden z podstawowych błędów popełnianych przez początkujących - i nie tylko - fotoreporterów, myślących o własnej karierze, zamiast o ludziach, których fotografują.

Zanim powstanie zdjęcie, muszę wiedzieć, dlaczego chcę je zrobić. Sceny dobierają się same podczas researchu i poznawania historii kolejnych ludzi oraz docierania do ważnych elementów opowieści, którą chcę pokazać.

Palestyna. Fot. © Mariusz Śmiejek

Czy jesteś w stanie opisać sposoby, w jakie uczysz swoich adeptów szukania tematów? Czy tego można się nauczyć, czy też bierze się z własnych predyspozycji, ciekawości świata?

Aparat może służyć jako przepustka do światów, do których na co dzień nie mielibyśmy odwagi zajrzeć. Zazwyczaj przedstawiam różne dziedziny fotografii i podkreślam, co w nich jest ważne i w jaki sposób można sprawić, by zdjęcia były jeszcze bardziej interesujące.

Zawsze powtarzam, że każdy ma inne spojrzenie na świat. Fotografia może być wyrazem tego, co go interesuje. Nieważne zatem, czy fotografuje się kwiatki, motyle, architekturę czy sport. Nie powinno się oceniać ludzkiej wrażliwości, bo jest ona u każdego z nas na różnym poziomie…

Fotografowie różnią się w swoim podejściu do kwestii stosowania programów graficznych do obróbki zdjęć, czy technik – jak np. HDR. Co Ty myślisz o używaniu tego typu narzędzi?

Myślę, że do momentu, w którym forma nie bierze góry nad treścią, czy też nie dochodzi do żadnej manipulacji w przypadku np. fotografii dokumentalnej, nie ma właściwie żadnych ograniczeń. Wydaje mi się, że należy tylko właściwie podpisać technikę, którą się stosuje i przyporządkować do odpowiedniej dziedziny sztuki, bo często jest to już grafika, a nie fotografia. Nie wyślemy przecież zdjęć z fotomontażem na konkurs World Press Foto, ale na przykład na International Photography Award, zamieszczając je w odpowiedniej dziedzinie, jak w tym przypadku fotomontaż lub sztuka kreatywna.

Niektórzy twierdzą, że przekłamują one w jakiś sposób rzeczywistość.

Oczywiście, ale dla jednych rzeczywistość jest czarno-biała, a dla innych nie (śmiech). Uwielbiamy zdjęcia czarno-białe, a świat przecież taki nie jest, ani dosłownie ani w przenośni.

Osiągnąłeś w fotografii pozycję, której wielu może Ci pozazdrościć. Jak się z tym czujesz?

Cieszy mnie, gdy moja praca dociera dzięki temu do większego grona odbiorców. To bardzo ważne, by dzielić się swoimi spostrzeżeniami, ale w sumie największą satysfakcję przynosi mi samo fotografowanie i dzięki temu poznawanie świata i ludzi, a nie sukcesy, które za tym idą.

Wenecja. Fot. © Mariusz Śmiejek

Od dwóch lat prowadzisz warsztaty fotograficzne dla Irlandii Północnej. W tym roku po raz pierwszy z Twojej wiedzy i doświadczenia w zakresie fotografii skorzystać będą mogli Polacy z Londynu i Edynburga. Jakie są Twoje cele i oczekiwanie względem tego projektu?

Chciałbym nie tylko pomagać zrozumieć zasady działania aparatu fotograficznego i programu do obróbki zdjęć, ale też pomóc uczestnikom zrozumieć, co w fotografii jest ważne i pokazać, że może się to stać czymś więcej niż tylko naciskaniem spustu w odpowiednim czasie i miejscu, tworząc poprawne technicznie, piękne zdjęcia.

Wielu spośród naszych rodaków na Wyspach fotografuje. Chciałbym do nich dotrzeć. Udało mi się już połączyć sporą grupę pasjonatów, którzy poznali się podczas moich zajęć i utrzymują ze sobą dobry kontakt, bardzo często spotykając się i fotografując razem.

Po warsztatach każdy z uczestników, jeśli ma jakieś wątpliwości co do poruszanych kwestii podczas warsztatów, może zadać pytania w grupie, która powstała specjalnie dla uczestników. Zatem na warsztatach się nie kończy. Pielęgnujemy nasze kontakty, by dalej się wspierać i rozwijać.

Odkąd prowadzę warsztaty , za każdym razem cieszy mnie, gdy widzę ogromną różnicę pomiędzy fotografiami, które przynoszą uczestnicy na początek zajęć, a zdjęciami, które powstają później. Uczestnicy odkrywają nie tylko możliwości sprzętu fotograficznego (to praktyczna część warsztatów), ale przede wszystkim- swoje. To cieszy.


Zachęcamy do odwiedzenia strony z galerią fotografii autorstwa naszego rozmówcy: www.mariuszsmiejek.com

Komentarze