Do góry

Julia – pierwsza polska pastorka na szkockich Orkadach

Dla wiernych Kościoła Szkocji na leżących u północnych wybrzeży kraju Orkadach to był historyczny dzień. Nie dlatego, że ich nowym pastorem została kobieta, bo te w Kościele są ordynowane od dawna, ale że przybyła do nich dziewczyna z dalekiego kraju. Z Polski. Gdy się tu zjawiła nazywała się Lewandowska. Teraz ma już nazwisko po mężu, który jest stąd. Ona też jest coraz bardziej stąd.

Z Julią Meason, księdziem prezbiteriańskiego Kościoła Szkocji na Orkadach, rozmawia Jacek Różalski.

Jak należy zwracać się do kobiety, która jest pastorem? W Polsce mówi się „Proszę księdza”.

Julia Meason: Mnie najbliższy jest zwrot „Pani pastor”, ale tu, na Orkadach, wszyscy mówią do mnie Julia, w dodatku w polskim brzmieniu! No, może z wyjątkiem dwóch starszych parafian, którzy z przyzwyczajenia i na znak szacunku zwracają się do mnie oficjalnie „minister”, co po angielsku znaczy nie tylko minister, ale też pastor.

Julia Meason, pastor Kościoła Szkocji na Orkadach. Fot. Orkney Photographic

Kiedy zostałaś ordynowana na pastora?

W grudniu 2013 roku. Najpierw byłam pastorem zastępczym, czyli locum minister, w Kirkwall East i Shapinsay. Kirkwall znajduje się na największej wyspie Orkadów zwanej Mainland i jest największym miastem liczącym ponad 7 tysięcy mieszkańców. Shapinsay to wysepka nieco dalej na północ Mieszka tu 300 osób. Złożyłam aplikację i za moim wyborem zagłosowali parafianie. Tak obejmuje się parafię w Kościele Szkocji. Poza mną zgłosił się jeszcze pewien starszy pastor. Komuś, kto znał nas oboje, wydawało się, że parafianie zagłosują na mężczyznę, a wybrali mnie.

Czy pojawienie się pastora kobiety nie zaskoczyło wiernych?

Skąd. W prezbiteriańskim Kościele Szkocji kobiety są ordynowane od 1968 roku.

A jak przyjęto cię jako Polkę? Miałaś wtedy 30 lat.

Z otwartymi ramionami. Szkocja jest otwarta na imigrantów. Ludzie są bardzo przyjaźni, a na Orkadach jeszcze bardziej. Oni zupełnie nie odpowiadają wyobrażeniom o społecznościach z małych, odizolowanych miejsc, które są zamknięte na innych, niechętne zmianom i nietolerancyjne. Mój mąż jest Orkadyjczykiem. Mówi, że na większości wysp nikogo by już nie było, gdyby nie ludzie z zewnątrz, niemający żadnych związków z Orkadami. Bo młodzi wyjeżdżają stąd w poszukiwaniu pracy na południe, do Szkocji albo jeszcze dalej, do Anglii. Ale w ostatnich latach na ich miejsce przybywają ludzie i z Anglii, i południowej Szkocji, i z zagranicy. Tu szukają swojego miejsca do życia.

Polacy to głównie katolicy. A ty?

Urodziłam się i wychowałam w Łodzi. Moi rodzice byli kiedyś katolikami, ale przeszli do Kościoła ewangelicko-reformowanego, czyli tzw. kalwińskiego. Mama zrobiła to, bo babcia należała do tego Kościoła. A tata, bo chciał mamie pokazać, jak bardzo ją kocha. Ja zostałam już w tym Kościele ochrzczona. Odkąd skończyłam sześć lat, zawsze chciałam być pastorką i głosić słowo Boże. To było moje marzenie. Miałam szczęście, bo moja parafia zawsze mnie w tym wspierała. Bardzo mnie wspierał mój pastor Semko Koroza, który jesienią został nowym biskupem naszego Kościoła w Polsce. Gdy byłam jeszcze młodą dziewczyną, pozwalał mi wygłaszać kazania i prowadzić nabożeństwa.

Dlaczego zatem nie zostałaś pastorem w Polsce?

W Polsce kobiety są w tej chwili pastorkami tylko w Kościele ewangelicko-augsburskim, czyli luterańskim, i ewangelicko-metodystycznym. Ale rzeczywiście pierwsza kobieta w Polsce została ordynowała w naszym Kościele ewangelicko-reformowanym, już w 2003 roku. Wiera Jelinek do dziś jest jedyną pastorką Kościoła ewangelicko-reformowanego ordynowaną w Polsce, ale od wielu lat tam nie mieszka, wyjechała do Czech. Ja studiowałam na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, na Wydziale Teologii Ewangelickiej. W 2008 roku prosiłam o ordynowanie mnie na pastora, ale nie dostałam na to zgody ówczesnego konsystorza, czyli gremium wykonawczego. Oficjalnie odmówiono mi z powodów finansowych, bo Kościół nie miał ponoć pieniędzy na zatrudnienie nowego pastora. Pieniądze na ordynację i wprowadzenie na urząd mężczyzn się jednak znajdują.

Polski Kościół ewangelicko-reformowany okazał się w tej kwestii reformowany tylko przez chwilę.

Opór wobec ordynowania kobiet na duchownych i tam pozostaje dość silny, choć jest nadzieja, że niebawem, wraz ze zmianą biskupa, to się zmieni. Na obecny stan rzeczy wpływ ma niestety mentalność wielu duchownych. W wielu aspektach nie różni się ona tak bardzo od duchownych Kościoła katolickiego. Nie mówię tylko o ordynacji kobiet na księży, co w Kościele katolickim jest oczywiście wykluczone. Chodzi mi o mentalność i postrzeganie świata, które pozostają tak samo konserwatywne, jak księży w Kościele katolickim. Widać wpływ na to ma bardziej miejsce urodzenia, a nie przynależność do takiego czy innego Kościoła. Polacy to wciąż konserwatywny naród, choć to się zmienia.

Ty się nie poddałaś i wyjechałaś do Holandii.

Jeszcze jako studentka Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, w ramach praktyk, pracowałam w Amsterdamie jako assistant minister, czyli pomocnik pastora w prezbiteriańskim Kościele Szkocji. Ma on swoją wspólnotę w Niderlandach i jest tożsamy z polskim ewangelicko-reformowanym. Gdy wyszło, że nie będę pastorem w Polsce, przedłużyłam pobyt i spędziłam tam dwa lata. Wspólnota Kościoła Szkocji w Amsterdamie zapłaciła nawet za moje studia na uniwersytecie w Edynburgu na kierunku theology in history. To wszystko kierowało mnie ku Szkocji, w której ostatecznie wylądowałam na stałe w 2011 roku.

Domyślam się, że zaraz po przyjeździe nie pracowałaś w pubie lub restauracji, jak wielu imigrantów z Polski?

I tu cię zaskoczę. Co prawda zaczęłam od pracy w St Giles Cathedral w Edynburgu, ale żeby zarobić na utrzymanie, musiałam jeszcze zatrudnić się w kawiarni przy Royal Mile, która jest główną ulicą na edynburskim Starym Mieście. Kilka miesięcy później znajomy pastor powiedział mi, że na Orkadach poszukują osoby do prowadzenia nabożeństw. Wysłałam aplikację, a dopiero później sprawdziłam, gdzie są te Orkady. Nie wiedziałam, że to prawie na końcu świata, a dziś nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej.

Na Orkadach pogoda nie rozpieszcza. Jak się tam żyje?

Orkady to archipelag wysp i wysepek rozsypanych tuż u północnego wybrzeża Szkocji. Ludzie tu mieszkający są twardzi i zahartowani wietrzną i deszczową pogodą. Dostać się tu można promem. Jest też małe lotnisko. Na wyspach mieszka około 22 tys. ludzi. Trudnią się głównie turystyką, ale także hodowlą krów i owiec. Inni pracują przy produkcji żywności. Z Orkad wywozi się do Wielkiej Brytanii i w świat wołowinę, sery, whisky, piwo i ryby. W ostatnich latach prężnie rozwijała się turystyka, ale Covid dał tej branży solidnie w kość. W kość daje też pogoda. Gdy mocno wieje, prawie wszyscy na Orkadach siedzą w domach, bo na zewnątrz robi się wtedy naprawdę niebezpiecznie.

Jak wygląda dzień pastorki na Orkadach?

Każdy jest inny. Odwiedzam moich parafian w ich domach, w szpitalach, w domach opieki. Tylko niedziela jest podobna, bo wtedy prowadzę nabożeństwa. Do moich obowiązków należy też udzielanie chrztów, ślubów i odprawianie pogrzebów. U nas jest tak, że o te obrzędy mogą prosić także osoby nienależące do Kościoła. Zdarzyło mi się kilkakrotnie udzielić ślubu rzymskim katolikom, którzy w swoim Kościele nie mogli dostać anulowania poprzednich związków. Nie byli to Polacy. Do tej pory prowadziłam tylko jedną ceremonię dla Polaków, pogrzeb, mimo że zmarła nie należała do naszego Kościoła.

Julia Meason, pastor Kościoła Szkocji na Orkadach. Fot. Orkney Photographic

Polaków na Orkadach mieszka niewielu, ale jednak trochę ich tu jest. Jak reagują na rodaczkę, która nie tylko należy do innego Kościoła, to jeszcze nosi koloratkę?

Faktycznie nie ma tu zbyt wielu Polaków, a w mojej branży – żadnego. Gdy już jednak dojdzie do kontaktu, podchodzą do mnie z zaciekawieniem. Choć nie bardzo wiedzą, jak rozmawiać. Ale jest kilku, z którymi się zaprzyjaźniłam, i oni nie widzą już we mnie pastorki, tylko po prostu Julię.

Czy znasz Polaków, którzy są członkami Kościoła Szkocji?

Znam Polkę, której udało się oficjalnie odejść z Kościoła katolickiego, czyli dokonać aktu apostazji. Ona cały czas mi powtarza: „Ja w Boga wierzę, tylko miałam problem z Kościołem katolickim jako instytucją”. Ta pani ma syna, którego ochrzciła już w Kościele Szkocji, i myśli o przystąpieniu do naszej wspólnoty.

Ilu z 22 tysięcy mieszkańców Orkadów chodzi do kościoła?

Wszystkie parafie Kościoła Szkocji na Orkadach mają łącznie 2068 członków, czyli 10 procent ludności. U mnie, w Kirkwall, przed pandemią mieliśmy na niedzielnych nabożeństwach około 90 osób na 275 zarejestrowanych. W Shapinsay – 40. Wszystkich moich parafian znam przynajmniej z imienia. Ale na Orkadach są też inne Kościoły chrześcijańskie: episkopalianie, kongregacjonaliści, baptyści, kwakrzy, katolicy, Armia Zbawienia.

Czyli wiernych nie jest zbyt wielu?

To prawda, w dodatku młodych, koło trzydziestki, mogę policzyć na palcach jednej ręki. To kilka osób. Jedyny Kościół, który ma nieco młodszych wiernych, to baptyści, no i może Armia Zbawienia.

W Wielkiej Brytanii, w tym na Orkadach, dokonała się już dechrystianizacja społeczeństwa?

W dużej mierze tak. Na ten temat napisałam pracę magisterską. W Wielkiej Brytanii bardzo zmieniło się społeczeństwo. Ten proces zaczął się po drugiej wojnie światowej, a bardzo przyspieszył w latach 60. i 70. Miało to związek z rewolucją obyczajową, w tym seksualną. To nadal postępuje i moim zdaniem nie ma sensu starać się tego powstrzymać i marzyć o powrocie do przeszłości, tylko trzeba nauczyć się być Kościołem tu i teraz. Ja rozumiem, że ludziom, zwłaszcza starszym, ciężko się z tym pogodzić. Większość moich parafian to osoby powyżej siedemdziesiątki, doskonale pamiętają kościoły, w których było pełno ludzi, a do szkółek niedzielnych jeździły autobusy wypełnione dziećmi i młodzieżą. I to wszystko skończyło się jakieś 50 lat temu.

Czym się różni Kościół Szkocji, czyli prezbiteriański, od innych chrześcijańskich?

Chrzcimy dzieci, ale nie stają się one przez to członkami Kościoła. Tę decyzję podejmują same, gdy dorosną. W katolickim np. trzeba sobie zapracować na łaskę Bożą przez dobre uczynki, a samej instytucji płacić za usługi, w tym za chrzest, ślub, pogrzeb, msze w intencji kogoś lub czegoś. W protestantyzmie, w tym w Kościele Szkocji, nikt na łaskę Bożą nie musi sobie zapracowywać. No i nie żąda się od wiernych pieniędzy za sakramenty.

Za chrzty, śluby i pogrzeby się nie płaci?

Nie bierzemy pieniędzy także za wizyty w domach, inaczej niż w Polsce. W Polsce ksiądz stoi ponad wiernymi, trochę na piedestale. W naszym Kościele pastor jest członkiem wspólnoty i stara się być jak najbliżej życia swoich parafian, ale tylko tych, którzy tego chcą. W wielu przypadkach mogę powiedzieć, że jestem przyjaciółką moich parafian. Spotykamy się w domach i rozmawiamy o pogodzie, ale też o chorobach, rozwodzie córki, problemach dniach codziennego.

A jaka jest różnica w nabożeństwach?

U nas nabożeństwo to liturgia słowa, czyli Biblia i kazanie. Dla protestantów to Słowo Boże jest najważniejsze. Choć trzeba oddać Kościołowi katolickiemu, że uniwersalność jego liturgii sprawia, że katolik może wejść do jakiegokolwiek kościoła katolickiego na świecie i łatwo się w nim odnajdzie, bo msza, choć w innym języku, będzie niemal identyczna. W Kościele katolickim duży nacisk kładzie się na komunię. U nas komunia jest tylko cztery razy w roku i przyjmowana jest w postaci kawałka chleba oraz wina lub soku.

Soku?

W kościele na Shapinsay podajemy do wyboru porto lub sok. Jeśli ktoś nie pije alkoholu lub przyjmuje leki, prosi o sok. Większość prosi jednak o porto.

Powiedziałaś, że nie bierzecie pieniędzy za chrzty, śluby, pogrzeby. To z czego jest wypłacana twoja pensja?

Parafianie płacą dobrowolne datki. Jedni robią przelewy raz do roku, inni co miesiąc. Jeszcze inni kładą w kościele na tacę co tydzień. To musi nam wystarczyć.

Nie macie żadnych dotacji, na przykład państwowych, skoro jesteście Kościołem Szkocji?

Absolutnie nie. I ponieważ mamy coraz mniej członków, to i coraz mniej pieniędzy. Dlatego musimy sprzedawać nasze budynki kościelne. Ale część pomieszczeń wynajmujemy. Na przykład w jednym z moich dwóch kościołów, który jest bardzo wysoki, podzieliliśmy wnętrze i teraz nabożeństwa odprawiane są na piętrze, a parter podzielony jest na mniejsze pomieszczenia, które wynajmujemy.

Ile masz w roku chrztów, ślubów? Domyślam się, że najwięcej jest pogrzebów?

Chrztów dzieci jest około pięciu w roku i przynajmniej jeden chrzest osoby dorosłej. To ludzie, którzy nie byli wychowani w wierze, ale sami do niej doszli i chcą być ochrzczeni. Ślubów mam około 15 rocznie. Zdecydowana większość dotyczy osób, które nie należą do żadnego Kościoła. Ale oczywiście najwięcej jest pogrzebów, 30-35 w roku.

W Kościele prezbiteriańskim chrzest jest sakramentem, ale ślub już nie?

Nie, i dlatego nie ma problemu przy ewentualnym rozwodzie. Jeśli ktoś chce się rozwieść po ślubie udzielonym u nas, robi to już tylko przed organami państwa. My do tego nic nie mamy. Udzielamy ślubu rozwodnikom, ponieważ chrześcijaństwo jest religią wybaczenia. W mojej pracy duszpasterskiej nigdy nie spotkałam się z kimś, kto by składał przysięgę małżeńską przed Bogiem, planując rozwód. Intencje zawsze są dobre, ale w życiu różnie się ludziom układa. Jeśli Kościół głosi dobrą nowinę o Bogu, który wybacza, nie może sam nie wybaczać. Zamiast karać ludzi za ich błędy, jestem po to, żeby pomóc im żyć jak najlepiej. Każdy ślub, którego udzielam, trafia do rejestru państwowego, a ja jako osoba udzielająca ślubów jestem zarejestrowana jako urzędnik cywilny.

W tym roku Kościół Szkocji zgodził się na udzielanie ślubów parom LGBT, ale nie jest pierwszy w Szkocji.

Wcześniej taką decyzję podjął już Kościół episkopalny i Zjednoczony Kościół Reformowany. W naszym Kościele dyskusja na ten temat trwała od wielu lat i w końcu została podjęta na korzyść par jednopłciowych. Nie była jednomyślna. W czasie zgromadzenia generalnego jedna trzecia delegatów była przeciw, ale dwie trzecie za.

Trzeba podkreślić, że w Kościele Szkocji mamy pastorów, którzy są gejami. Kiedyś to ukrywali, ale dziś każdy pastor naszego Kościoła może otwarcie o tym powiedzieć i nie będzie miał z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Geje i lesbijki są już ordynowani w naszym Kościele na pastorów i pastorki, a w związku z decyzją o ślubach par jednopłciowych od tego roku w naszym Kościele dwaj pastorzy geje czy dwie pastorki lesbijki mogą wziąć ślub. W Szkocji większość ludzi popiera możliwość zawierania ślubów przez pary LGBT.

Wiem, że i ty wystąpiłaś o licencję na udzielanie ślubów parom LGBT. Dlaczego jest na to osobna licencja?

Chodzi o klauzulę sumienia. Pastor, który udziela ślubów parom heteroseksualnym, nie musi udzielać ślubów parom homoseksualnym, ale nie może być pozwany do sądu za odmowę udzielenia takiego ślubu.

Ja tę licencję dostałam, tak jak większość pastorów na Orkadach, którzy o to wystąpili. Domyślam się, że na Hebrydach, czyli największych wyspach Szkocji, nikt o nią nie aplikował. Tamtejsza społeczność jest bez porównania bardziej konserwatywna niż nasza, choć to jest ten sam Kościół Szkocji. Nie tylko w Polsce są różnice zdań na ten temat.

Gdyby zgłosiła się do ciebie para LGBT z Polski, udzieliłabyś jej ślubu w którymś ze swoich kościołów na Orkadach?

Już udzielam ślubów parom z zagranicy, które specjalnie przyjeżdżają do Szkocji, aby tu się pobrać. Na razie były to tylko pary hetero. Teraz mogę już udzielać ślubów gejom i lesbijkom. Z przyjemnością udzielę więc ślubu parom LGBT z Polski i nieważne, czy będą należały do Kościoła katolickiego. Bóg jest ten sam, a ten, w którego wspólnie wierzymy, na pewno pobłogosławi ich miłość.

Taki ślub odbędzie się w trakcie nabożeństwa?

Tak. To będzie uroczystość w kościele, a wcześniej taka para musi uzyskać ze szkockiego registry office specjalny formularz, który podczas ślubnego nabożeństwa będziemy podpisywać. To później trzeba odnieść do urzędu. Po jakimś czasie dostaje się świadectwo zawarcia ślubu i taki ślub będzie prawnie uznany w Wielkiej Brytanii i w państwach, gdzie śluby par LGBT są legalne.

A ty jak poznałaś swojego męża?

Na kursie odprawiania pogrzebów. Gdy tu przyjechałam, nie miałam żadnego doświadczenia w tutejszych pogrzebach i ich organizacji. Tu jednak do wszystkiego podchodzi się bardzo praktycznie, więc organizują specjalne kursy dla świeckich, jak prowadzić pogrzeby. Poszłam i, jak się później okazało, usiadłam obok mojego przyszłego męża. Ma na imię Kenny. To zdrobnienie od Kenneth. Objaśniał mi, jak to tu wszystko działa. Robiliśmy wspólny objazd całej wyspy, no i tak od słowa do słowa… Choć jedną z pierwszych rzeczy, których dowiedziałam się o moim przyszłym mężu, to ta, że jego pierwsza żona zmarła trzy lata przed moim przybyciem na Orkady. Kenny jest ode mnie starszy o 35 lat.

Decyzja o wspólnej przyszłości nie była łatwa?

Zajęło nam osiem miesięcy, zanim oboje stwierdziliśmy, że chcemy razem być. Ale wcześniej Kenny próbował przedstawić mnie wszystkim kawalerom, których znał. Tak bardzo chciał, żebym została na Orkadach, że usiłował mnie wydać za któregoś z lokalnych kandydatów. Ze względu na sporą różnicę wieku nie przyszło mu do głowy, że to on może być moim wybrankiem. Decyzja o ślubie zajęła nam trzy lata, podczas których m.in. odbywałam praktyki w Aberdeen, a on do mnie przyjeżdżał. Wtedy także dzieci Kenny’ego zauważyły, że poważnie o mnie myśli. Kenny ma dzieci w moim wieku, a nawet starsze.

Ile jest Polski w twoim domu na Orkadach?

W domu mam dużo polskich książek. Część to prezenty od mojej mamy dla Kenny’ego. Na przykład o historii Polski lub tomiki poezji, ale tłumaczone na angielski. Dostał też podręczniki do nauki polskiego. Kenny opanował już 40 polskich słów. Aha! Ja do niego mówię „Miś”, a on sam o sobie mówi na przykład: „Miś is gonna go” albo „Miś is cooking now”.

No i przygotowuję typowo polskie potrawy na Wigilię. Zazwyczaj robię wtedy śledziki. Jest też barszcz lub zupa grzybowa, kompot z suszonych owoców. Czasem zdarza się groch z kapustą. Oczywiście jest polski opłatek, który zawsze przysyła mi tata.

Pasterka?

W Wigilię wieczorem idziemy do kościoła. Zaczyna się o 23.00 od śpiewania kolęd. Nabożeństwo jest o 23.30 i zazwyczaj kończy się o północy, gdy wszyscy członkowie wspólnoty składają sobie życzenia.

Jakie życzenia ma pastor Julia na Orkadach?

Żebym nie bała się zmian, które nieuchronnie nadchodzą w moim Kościele. By ufność w Boże zamiary pozwoliła mi przez te zmiany przejść, cokolwiek by się działo. A z osobistych marzeń? By mój mąż jak najdłużej żył i w jak najlepszym zdrowiu. To moja prywatna prośba do Boga. Bardzo się kochamy i rozumiemy. Bliskie są nam te same wartości. Jakby mi ktoś powiedział 15 lat temu, że zostanę żoną szkockiego farmera na Orkadach, który będzie ode mnie o 35 lat starszy, tobym go wyśmiała. Ale Kenny to najlepsze, co mogło mi się w życiu przytrafić, a Orkady to moje miejsce na Ziemi. Na dobre i na złe.

Tekst ukazał się także w Dużym Formacie, Magazynie reporterów Gazety Wyborczej

Komentarze 7

Negocjator
7 744 9
Negocjator 7 744 9
#123.12.2022, 11:32

Pastorałka chyba…

woskowa
7 441
woskowa 7 441
#223.12.2022, 12:11
Profil nieaktywny
Delirium
#323.12.2022, 12:27

Abstrahując od moich poglądów na te wszystkie bajki o boziach wszelakich - smutne jest to, że ludzie wychowani i dorastający w jakiejś wierze, błąkają się po świecie, żebrząc o sakramenty, ponieważ ich własna religia lub/i Kościół segreguje i dyskryminuje tak, jak to robili przed laty pewni smutni panowie rozkochani w kurduplowatym austriackim pacykarzu z małym wąsikiem.

Za upadek Kościoła nie obwiniałbym też jedynie rewolucji seksualnej - to nie ona byłą przyczyną tego, że Kościół w Irlandii stracił swoją pozycję niemalże z dnia na dzień. W Polsce też pierdyknie - i chwała Bogu. ;)

Pogoda na Orkadach nie jest tak tragiczna, jak twierdzi pani Julia. :) Ten wiatr na pewno nie wyrywa drzew z korzeniami. ;p

Pani Julii gratuluję odnalezienia swojego miejsca we wszechświecie. Orkady to nie koniec świata, chociaż to piątkowe oczekiwanie lokalnej społeczności na przyjazd vana z burgerami do Stromness, a potem długaśne kolejki, gdy wreszcie "przycumował" na parę godzin przy Ferry Road, ubawiły mnie setnie. ;)

Judasz
6 174
Judasz 6 174
#423.12.2022, 19:52

I teraz , taki licencjonowany ksiądz - samica, może kol. Omeganowi i Delirium udzielić ślubu. (Kto się czubi, ten się lubi)

Ale jak nie chcą wychodzić za mąż, to nie muszą.

Chyba ze nie chcą wychodzić za mąż, ale muszą...

Profil nieaktywny
Delirium
#523.12.2022, 20:15

;D

Gupek. ;)

Igor89a
1 546
Igor89a 1 546
#626.12.2022, 22:50

xionc

Nieznamir
14 381
Nieznamir 14 381
#727.12.2022, 22:50

woskowa tu bardziej pasuje 'nie będę Julią' bandy i Wandy