Odsiecz Ateńska

Po tym, jak Gordon Brown z właściwą sobie skromnością przyznał, że uratował świat przed skutkami globalnego krachu bankowego, wydawać by się mogło, że już niczego więcej do uratowania nie ma. Nic bardziej błędnego.

Przy obejmowaniu przez Polskę unijnej prezydencji okazało się, że do uratowania jest jeszcze eurostrefa i że uratować ją może tylko ofensywa miłości Platformy Obywatelskiej.

– Liczę na pana, panie premierze. Drogi Donaldzie, liczę na twój rząd. Liczę na Polaków, że poprowadzą nas dalej w procesie konstrukcji Europy. Życzę udanej prezydencji – powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy na melodię pieśni "Liczę na Ciebie Ojcze, Liczę na Miłość Twą". Po raz ostatni takim językiem mówił do Jana III Sobieskiego legat papieski Marek z Aviano namawiając go do wyprawy przeciw Turkom.

Tym razem zagrożony jest nie Wiedeń, lecz kolebka europejskiej cywilizacji – Ateny. U bram tego miasta zamiast janczarów Wielkiego Wezyra Kary Mustafy rozbili namioty krwiożerczy bankierzy i pomniejsza czerń finansistów poprzysięgających Grekom jasyr za to, że ich nabili w butelkę. "Europa zasłużyła na polską prezydencję" – odparł wielkodusznie Rompuy'owi Donald Tusk. Muzy oblężone na Parnasie odetchnęły. Husaria z ministerstwa finansów zbiera pułki na Świętokrzyskiej i spieszy z odsieczą.

Nie ma przemówienia oficjela polskiego rządu, w których słowo "wyzwanie" nie słałoby się równie gęsto, co turecki trup pod murami Wiednia. Oczywiście rząd ma dobre powody, by cieszyć się z prezydencji, ale czy musi z tego powodu aż tak się nabzdyczać? Tym bardziej, że po Traktacie Lizbońskim prezydencja nie jest już tym, co kiedyś? Rekordzistą w podbijaniu bębenka i miłosnym masażu narodowego ego stał się minister finansów. Powiedział, że "na polską prezydencję spogląda nie tylko Europa, ale historia".

Publicysta Ed Lucas dziwi się, że polski rząd tak się oburzył na wypowiedź księdza kierującego radiem mającym 2% radiosłuchaczy. Otóż oburzył się z tego samego powodu, dla którego tak się obślinia z miłości do Europy. Tym powodem są październikowe wybory. Już teraz chodzi o ustawienie przeciwnika na przegranej pozycji.

Redemptorysta z Torunia został relegowany na margines statystycznego błędu, a największa partia opozycyjna PiS wykwaterowana z Europy do powiatowego zaścianka. Monopol na miłość do Europy, a zatem na postęp i nowoczesność ma PO. Van Rompuy już na nią zagłosował. Europa zasłużyła sobie na wyborcze zwycięstwo platformersów.