W październiku do kin trafi „Orzeł. Ostatni patrol” – film o polskim okręcie podwodnym ORP „Orzeł”, który w czasie II wojny światowej wsławił się bohaterskimi czynami w starciach z niemiecką flotą. Film przedstawia trzymającą w napięciu i owianą tajemnicą historię ostatniej misji jednostki.

Jest rok 1940. Gdy na plażach Dunkierki trwa gorączkowa ewakuacja alianckich żołnierzy, pod powierzchnią morza płynie polski okręt podwodny ORP „Orzeł”. Doskonale wyszkolona załoga ma już na swoim koncie sukcesy, w tym brawurową ucieczkę z Tallina i zatopienie niemieckiego transportowca „Rio De Janeiro”. W końcu załoga „Orła” dociera do szkockiego portu wojennego w Rosyth. Teraz staje przed tajemniczą i niebezpieczną misją, w trakcie której będzie musiała zmierzyć się z nie tylko z zagrożeniem w postaci min podwodnych, bomb głębinowych, wrogich okrętów i patrolujących teren niemieckich samolotów, ale również z coraz bardziej napiętą atmosferą na pokładzie – tak w skrócie przedstawia się fabuła filmu.
Scenariusz oparto na znanych już faktach, jak i zupełnie nowych dokumentach na temat możliwych losów okrętu. Za reżyserię odpowiada Jacek Bławut, autorką zdjęć jest Jolanta Dylewska.
W filmie zagrali m. in.: Mateusz Kościukiewicz, Rafał Zawierucha, Adam Woronowicz, Tomasz Ziętek, Antoni Pawlicki, Tomasz Schuchardt, Filip Pławiak i Tomasz Włosok.
„Orzeł” wypłynął w swój szósty rejs patrolowy na Morzu Północnym 23 maja 1940 roku. Załoga co kilka dni otrzymywała rozkazy zmiany pozycji. Z analiz dokumentów wynika, że żadnych rozkazów dowództwo polskiego okrętu nie potwierdziło. Nie wywołało to wówczas większego niepokoju, gdyż często się zdarzało, że milczenie okrętu było powodowane chęcią uniknięcia namierzenia przez niemieckie stacje namiarowe.
Gdy jednak 6 czerwca „Orzeł” dostał rozkaz powrotu do Rosyth i nadal się nie odzywał, dwa dni później uznano go za zaginionego. Komunikat wydany tego dnia brzmiał: „Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i niepowróceniu z patrolu w określonym terminie – okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej „Orzeł” uważać należy za stracony”
– mówi w rozmowie z Emito.net Piotr Michalik, który wraz z przyjaciółmi od lat szuka na dnie Morza Północnego polskiego okrętu
Ja przychylam się do trzech teorii: że trafił na minę i zatonął, to jest zresztą oficjalna wersja Royal Navy. Druga teoria, że zatonął z powodów technicznych. „Orzeł” niestety nie był całkowicie sprawnym okrętem, więc mogło się coś wydarzyć, że poszedł na dno. Jest też trzecia teoria, tzw. „friendly fire”, według której 3 czerwca 1940 roku okręt błędnie zidentyfikowany jako łódź podwodna wroga, padł ofiarą ataku brytyjskiego Royal Air Force. Nasz okręt był nieco inny niż brytyjskie łodzie podwodne, więc Brytyjczycy przy złej pogodzie mogli go uznać za okręt niemiecki.
Komentarze 13
Momenty będą?
Masz! Najlepiej jak on (Orzeł) wchodzi w nią (toń wodna) głęboko…
Przed wojna mielismy chociaz okrety podwodne, teraz juz chyba wszystkie zezlomowane ze wzgledu na bezpieczenstwo zalogi.
Orzel wciaz plywa, ale nie ten z artykulu ;)
mieli go posadzic w 2021r
Reanimacja?
Odwazni ci nasi podwodniacy, zyja na krawedzi
zeby wyjasnic telewidza- nasz jedyny okret podwodny obecny ma napewno zdolnosc zanurzania, ale wiekszosc ekspertow i jego zaloga watpi w jego zdolnosci do wynurzania.
Podobno napedzany jest modlitwami do SwAntoniego