World Whiskies Awards to jedno z najbardziej wyczekiwanych przez producentów i entuzjastów whisky wydarzeń na świecie. Pierwszy konkurs odbył się 2007 roku. Co roku zgłaszanych jest do niego kilka tysięcy alkoholi. Jury konkursowe wybiera te najlepsze w dwóch grupach kategorii – Whisky Taste (smak) i Whisky Design (wzornictwo). Etap finałowy tegorocznego konkursu odbędzie się 1 lutego w Londynie w XVIII-wiecznym budynku Armoury House.

Jak co roku, w jury zasiądą najwięksi specjaliści w dziedzinie whisky. W tegorocznej edycji World Whiskies Awards w gronie oceniających najlepszą szkocką, już drugi rok z rzędu, znalazł się Polak. Jarosław Buss jest właścicielem firmy Tudor House, która posiada sieć sklepów Ballantines. Od dwóch lat organizuje też festiwal Whisky Live Warsaw. Juror z Polski będzie decydował, komu przypadnie tytuł najlepszej whisky na świecie. Jak dotąd jest on jedynym przedstawicielem naszego kraju zaproszonym do sędziowania tego konkursu.
Moja ponowna nominacja jest wyraźnym sygnałem, że Polska stała się ważnym ogniwem na światowej mapie whisky. Zmieniają się gusta i preferencje smakowe Polaków, którzy coraz częściej sięgają po złocisty trunek, nawet w tych droższych odmianach. Od wielu lat notujemy nad Wisłą systematyczny wzrost importu w kategoriach single i blended malt. Nasz rynek z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjny dla producentów whisky
– twierdzi Jarosław Buss.
W rozmowie, którą z Jarosławem Bussem przeprowadziło Emito.net, powiedział on także:
Whisky jest moją pasją od 1995 roku, czyli od chwili, gdy pierwszy raz wylądowałem w Szkocji. (…) W Polsce jest już sporo ludzi, którzy odróżnią whisky wyprodukowaną w Lowlands od tej z Highlands. Czy leżakowała 10 lat czy 20.

Oficjalne ogłoszenie wyników World Whiskies Awards 2017 nastąpi 30 marca w hotelu The Waldorf Hilton w Londynie.
W zeszłym roku najlepszą whisky single malt świata została Old Pulteney Vintage 1989 ze starej szkockiej destylarni regionu Highlands. Z kolei tytuł najlepszej whisky single malt w wersji single cask zdobył Kavalan Solist Amontillado Sherry z azjatyckiej destylarni położonej na wyspie Tajwan.
Komentarze 89
Świat się kończy, whisky z Tajwanu...
wcale sie nie konczy
tak jak np francja nie ma monopolu na dobre wina
w indiach robia bardzo dobra whiskey tylko jej tu nikt nie kupi
z hinduskimi nalepkami
Drogi Misiu!
Tajwan kojarzę z komputerami, Chiny robią już prawie wszystko. Teraz whisky potem wątrobianka , pizza ....... i nas zamkną w rezerwatach które będą odwiedzane przez wycieczki z Azji...
swiat sie zmienia,niewiele na to poradzimy
Z dużego dystansu obserwuję rynek whisky i jego fascynatów. Miałem okazję odnaleźć polskie forum miłośników na profesjonalnym poziomie, szufladkuję newsy z mediów, z ciekawością obserwuję temat w masowej kulturze i niezmiennie bawi mnie i drażni proces mitologizacji tego napoju, w oczach tak zwanych koneserów. Rozumiem, że otoczka uwielbienia ma sprzyjać zarażeniu się tematem i tym samym stymulować sprzedaż i rozwój branży, ale formy uwielbienia, ceny (kształtowane przez prawa rynkowe - to rozumiem), a przede wszystkim terminologia i próby zawarcia w słowach wszystkiego tego czym ten napój nie jest, czasem przyprawiają mnie o rozpacz, czasem o radość. Dotyczy to tak uniesień w polskim, jak i w angielskim języku. Wszelkie te smaki i zapachy o metaforycznej poetyce, te kolorowe rozety, mapy i opowieści o mitycznym wpływie klimatu okolicy, o łagodnych bryzach otulających magazyny, o falujących łanach zbóż ukrytych w dolinach zakątków Higlandu, które nadają niebywałą jakość końcowego napoju. O unikalnych zdolnościach ludzi odpowiedzialnych za proces wytwarzania, o dramatycznym wpływie drewna na beczki, jego poprzednim zastosowaniu i kształcie tych ostatnich choć mają wyraźny wpływ na produkt, w niczym nie usprawiedliwiają wydaniu więcej niż 60 funtów za butelkę, a i to z reguły jest niepotrzebna rozpusta. Te nuty wanilli, kokosu, smaki pierwsze i kolejne, zanurzanie nosa w specjalnego kształtu kielichach i prześciganie się w wyszukiwaniu bajecznych określeń dla alkoholu, w końcu skutecznie potrafi mnie rozeźlić. A to dlatego, że wiem już za dużo tak i o jego produkcji, jak i branży i ludziach, którzy za nią stoją. Dlatego wszystkim tym, którzy nie żyją z handlu tym złotym płynem polecam nie dać się zwariować "fachowcom". Ich fachowość opiera się głównie na tworzeniu wrażenia i jego sprzedaży, a nie na unikalnej wiedzy o alchemii tego napoju, gdyż taka nie istnieje. Koniec końcem to jedynie płyn, który na pierwszym miejscu ma nas sponiewierać.