Kiedy trzydziestolatka oznajmi bliskim, że nie chce mieć dzieci, wszyscy uważają, że na pewno jeszcze zmieni zdanie. Jeśli to samo powie czterdziestolatka, spotka się z litościwym: "Nie martw się, jeszcze może ci się udać". Coraz więcej kobiet jednak świadomie wybiera bezdzietność. Czy są wybrykami natury?
Na świecie bynajmniej nie brakuje dzieci, a już na pewno nie w Londynie, co każdy, kto uczęszcza na basen lub spaceruje na Westminster podczas weekendu, zdążył zauważyć – to miejsca-mekki dla licznych rodzin i rozbrykanych dzieci, które nie widzą i nie dbają o nic poza sobą. Niektóre matki przywłaszczają sobie również chodniki, miejsca w autobusach czy pomiędzy półkami w Primarku lub H&M. Niektórym wydaje się, że wszędzie mają pierwszeństwo.
Bądźmy szczerzy – nikt z nas nie czerpie prawdziwej radości z oglądania zdjęć niemowlaków na telefonie, a tym bardziej zdjęć z USG, chyba że są to nasze własne zdjęcia. Ludzie bezdzietni nie mają ochoty słuchać opowieści o dzieciach lub udawać zainteresowania ich wybrykami. A znajomi z potomstwem udają, że słuchają, myśląc tylko, kiedy będą mogli wtrącić coś o swoim dziecku. Prawda, choć okrutna, musi zostać wypowiedziana: nie lubimy dzieci, chyba że są nasze własne.
Poza tym nigdy nie wiemy, kogo urodzimy, co każda osoba, która miała odwagę i okazję obejrzeć film "Musimy porozmawiać o Kevinie", doskonale wie.
Nie żeby dzieci nie były urocze – jako 28-latka odkrywam w sobie instynkty, o których jak dotąd nie miałam pojęcia. Dyskusja na temat kobiet, które nietypowo (dla kogo?) i świadomie wybierają życie bez dzieci, zrobiła jednak furorę w pozornie liberalnej Wielkiej Brytanii.
W obronie anomalii?
Kiedy znana z telewizji brytyjska historyk dr Lucy Worsley (38 lat) oznajmiła w wywiadzie dla Radio 4, że nie była wychowywana, aby płodzić dzieci, temat wywołał falę dyskusji. – Zdaję sobie sprawę z tego, że należę przez to do kontrkultury i mniejszości – powiedziała Worsley. – Miałam jednak inne priorytety. Dodała potem, że czas spędza po prostu na robieniu rzeczy, które lubi.
Temat poruszyły słynne brytyjskie felietonistki, wśród nich dziennikarka "The Times" Hannah Betts. W artykule o dobitnym tytule "Głodna seksu. Sfrustrowana karierą. Znudzona. To nie ja. Ja nie mam dziecka" Betts nawołuje, abyśmy dali spokój bezdzietnym jak ona kobietom i przestali je traktować jak wybryki natury.
Sama, jako 41-latka przyznaje, że nie ma zamiaru mieć dzieci:
- Żyjemy w społeczności, której wydaje się, że dzieci mogą być lekarstwem na wszystko. Wszystkie najważniejsze partie polityczne kultywują wzór "normalnej, ciężko pracującej rodziny", pozostawiając nas, ludzi anormalnych i bezdzietnych, na pastwę losu. Im większy kryzys w związku, w małżeństwie, tym bardziej inwestujemy w dzieci, traktując je jako pewnego rodzaju raison d’etre.
Bez dzieci ucierpi twoja kobiecość
O sprawie w nietypowy sposób – w postaci powieści – postanowiła napisać amerykańska dziennikarka i pisarka Sonja Lewis. 49-letnia Lewis przyjechała do Londynu i zamieszkała tu ze swoim mężem Paulem ponad 15 lat temu. W wieku 38 lat stanęła przed decyzją, czy powinna mieć dziecko, aby być w życiu spełnioną. Zdecydowała się na bezdzietność, a swoje doświadczenia opisała w powieści "The Barreness".
– Moja ciotka, która była mi bardzo bliska, była bezdzietna. Jedna z postaci w książce jest wzorowana właśnie na niej, a przeżycia głównej bohaterki Lil są po części oparte na moich przeżyciach – tłumaczy Sonja. – Ciotka głównej bohaterki powiedziała do niej przed śmiercią: "Musisz mieć dzieci, ponieważ bez tego twoja kobiecość wyblaknie".
– Dorastałam w bardzo konwencjonalnym środowisku i myślę, że konwencja była dużą częścią mojego życia – opowiada Sonja. – Mam 5 sióstr, każda ma dzieci, więc pomyślałam, że ja również powinnam je mieć. W końcu jednak podjęłam decyzję i zdałam sobie sprawę, że chcę wieść określony rodzaj życia i nie będę miała dzieci. Lecz gdy zmarła moja ciotka, wpadłam w depresję. Wtedy pomyślałam, że powodem tego musi być moja bezdzietność. Miałam wtedy 40 lat i wówczas przyszedł pomysł na książkę.
Owocem tych rozterek była debiutancka powieść Lewis "The Barrenness", w której opisuje ona swoje przeżycia, przeplatając je z literacką fikcją. – Od dawna chciałam stworzyć światową platformę, gdzie kobiety mogą dzielić się opiniami na temat swoich wyborów. Chciałam dać bezdzietnym kobietom głos, bo często jesteśmy niezrozumiane. Nie chciałam tego jednak robić wyłącznie przez moją historię. Chciałam, aby ludzie mogli poczytać moją książkę i na chwilę uciec od rzeczywistości, dlatego jest to fikcja, powieść. Chciałam, aby kobiety mogły powiedzieć sobie, że przechodzi przez to wiele z nas, ale to jest OK, bo to wybieramy i czujemy się mimo wszystko spełnione.
Jestem szczęśliwa, że rozpoczęłam dyskusję. Jeśli ktoś wybiera co innego, nie znaczy to, że ma być stygmatyzowany. Każdy, kto wybiera mniej tradycyjny sposób życia, będzie niestety porównywany ze stereotypami. Kiedy ktoś podchodzi do mnie i użala się nade mną, bo nie mam dziecka, jest to przykre. Nie wiem, ile razy podkreślałam już w takich sytuacjach, że jestem szczęśliwa. Nie wierzą ci. Poprzez moja książkę chciałam to wyjaśnić.
Sonja Lewis podkreśla jednak, że ta decyzja musi być naszą własną i w pełni przemyślaną.
– Kobieta musi być w pełnej zgodzie ze swoją decyzją, nie może jej podejmować dla mężczyzny czy dla miłości, ponieważ potem będzie tego żałować. Ja i mój mąż musieliśmy przejść przez to sami. Paul ma córkę, która jest starsza od ciebie. Kiedy ja miałam dylemat, czy chcę urodzić dziecko, czy nie, mój mąż nie był pewien, czy chce kolejne. To była więc moja decyzja, dla mnie samej. Nie można później obwiniać innych.
Zapytana, co wybiera zamiast dzieci, Sonja odpowiada: – Wybrałam styl życia, który jest najlepszy dla mnie. Posiadanie dziecka to coś bardzo poważnego. To rola na całe życie. Niektórzy myślą, że to egoistyczne. Mówią, że każdy powinien zostać rodzicem.
– Dzieci stają się częścią naszego świata, a ja nie byłam na to gotowa – wyznaje pisarka. – Jestem autorką i nie mogłabym skupić się na pisaniu i podróżowaniu, posiadając dziecko. Byłabym mniej szczęśliwa, co byłoby nie w porządku w stosunku do mnie i do dziecka. Nie ma gwarancji, że kobieta mająca dziecko będzie spełniona. Jesteśmy równe, z dziećmi lub bez, powinnyśmy być po prostu szczęśliwe w swojej własnej skórze.
Coraz więcej kobiet stawia na karierę i są z tego powodu stygmatyzowane. Spójrzmy prawdzie w oczy – macierzyństwo to wspaniała sprawa, ale nie jest dla każdego.
• 42 proc. bezdzietnych kobiet pracuje na wysokich, dyrektorskich stanowiskach. Matki na tych samych stanowiskach stanowią jedynie 30 proc. (źródło: ONS, 2009).
• 1 na 5 Brytyjek osiągnie wiek menopauzy, nie mając dzieci (ONS, 2011).
• 40 proc. absolwentek wyższych uczelni w wieku 35 lat nie ma dzieci i nie zamierza tego zmieniać (Institute of Education, London).
• Najwięcej bezdzietnych kobiet w wieku przed-menopauzalnym mieszka w Londynie (ONS 2001).
Sonja Lewis
Dziennikarka i autorka. Pochodzi z Georgii w Stanach Zjednoczonych. Jest żoną Brytyjczyka, Paula Harbarda. Mieszka w południowo-zachodnim Londynie. Ma 49 lat. W 2001 r. Sonja wydała powieść "The Barreness", w której opisuje dylematy kobiet, które zdecydowały się nie mieć dzieci. Książka dostępna jest na www.amazon.co.uk oraz w większych księgarniach na terenie Wielkiej Brytanii.
Komentarze 134
Zdecydowana większość ludzi chce mieć potomstwo.
Skąd więc te durne dane??
Z ankiety internetowej???
A jak kobieta nie chce mieć dziecka??
Przepraszam to margines, ale to jej sprawa.
Nie jest dzięki tej niechęci, ani lepsza, ani gorsza.
Prawda. Na starość nie będzie wnuków, ale bez tego można żyć.
Problemem są raczej bezdzietne małżeństwa.
Bo o czym gadać z jedną babą, albo z jednym chłopem przez 50, czy 60 lat??
A dzieciaki zawsze coś wymyślą. :):):)
Niech jest " postep " , " nowoczesnosc " ,
Ja i moja zona jestesmy szczesliwi majac corke :) .
to teraz syn :):):):)
Nie rozumiem dlaczego kobietę która nie ma dzieci uważa się za nowoczesną, wyemancypowaną i robiącą karierę.
Osobiście nie czuję żadnej presji że ich nie posiadam, nie stresuje mnie ten fakt, a mimo to dzieci lubię.
szkoda tylko że to zwykle ci którzy nie decydują się na dzieci to wartościowi ludzie, bezrobotny motłoch wciąż mnoży się na potęgę