O, Springsteen! Głos Ameryki, który u szczytu popularności grał koncerty po cztery dolce za bilet. Lubię i szanuję, ale niech i ten Nicholas Cage, czy tam Cave, jak mu tam?... Pig?... Nick?... Dick?... niech żyje sto lat, i wciąż nagrywa te swoje smętne ćmoje-moje dla ulicznych snujów nadgryzionych przez czas i depresję. :p
Niewazne czy komp, iPOD, wieza, magnetofon Kasprzak, 'gramofon' Balbinka...
Wazne co kręci sie u Was właśnie TERAZ :D
i tak np. u mnie
płytka
dEUS - Pocket Revolution