Agresywny Polak z psami odmówił zejścia z trawnika, na którym chciał wylądować śmigłowiec medyczny. Policja zmusiła go do tego po pół godzinie. Pacjent w szpitalu zmarł.
Pilot opowiada, że dawał sygnały z powietrza, że będzie lądować. Ale Polak potrząsał głową, że się nie usunie. - Wymachiwał rękami, był agresywny. Pokazywał, że ćwiczy tutaj z rodziną i psami i że nie ustąpi – opowiada pilot John Taylor. – Nie mogliśmy na siłę lądować, bo gdyby rzucił butem w wirniki, doszłoby do katastrofy.
Dodatkowo Polak zastawił samochodem dojazd do bramy dostępu do serwisu. I też nie chciał przestawić auta. Dopiero policja, która przyjechała na miejsce zmusiła go do ustępstw.
fot. North West Air Ambulance/Wikipedia
Do zdarzenia doszło w niedzielę po południu w Lancaster. Na pokładzie śmigłowca był bardzo ciężko chory pacjent. Lekarze zdecydowali, że musi być bardzo szybko przetransportowany do z Blackpool Victoria Hospital do Royal Lancaster Infirmary. Tutaj wieczorem zmarł.
- Atut lotniczego pogotowia ratunkowego to szybkość. A to oznacza zwiększenie szansy na uratowanie życia. Wiemy, że opóźnienie nie było przyczyną jego śmierci, ale szybkie dotarcie do szpitala jest naszym obowiązkiem – mówi pilot.
Rzeczniczka policji potwierdziła niedzielą interwencję. – Polak otrzymał mandat za zakłócenie porządku. Oczywiście jego samochód został skonfiskowany – mówi.
Komentarze 107
Brak slów!
to pokazal co potrafi :/
NO BO JAK ktos ma mu mowic co ma robic i gdzie psy wyprowadzac?!? postkomunistyczne przerosniete goryle ego.
Parsknelabym smiechem, jakby w smiglowcu byla jego zona, brat lub inna bliska osoba.....(czysto hipotetycznie)
Mam nadzieje ze otrzyma wyrok za nieumyslne spowodowanie smierci.
butem w wirnik... pilot mial jakies wczesniejsze doswiadczenia tego rodzaju?