Do góry

Wizerunek Polaków w brytyjskich mediach

Jedna z części projektu zrealizowanego przez Polską Szkołę imienia Adama Mickiewicza w Enfiled, sponsorowanego przez Heritage Lottery Fund, to zbiór artykułów na temat polskich emigrantów z najbardziej popularnych tygodników i dzienników brytyjskich jak również publikacji internetowych oraz programów telewizyjnych.

Poniżej przedstawiamy pierwszą część historii Polaków w Wielkiej Brytanii oczami powojennych mediów.

Pierwszy odnaleziony artykuł pochodzi z gazety, która ukazała się 19 kwietnia 1940 roku. Mówi on o hrabim Balińskim, jednym z 300 uchodźców z Polski, który bierze udział w spotkaniu zorganizowanym przez Kościół Winchmore Hill. Głównym zagadnieniem zebrania było "zdemoralizowanie Niemiec" i fakt jak byliśmy uciskani i ograniczani przez ten naród.

Baliński wyraził podziękowania dla Wielkiej Brytanii za to, że dała jemu, jego żonie i dzieciom schronienie, mówiąc: "Straciłem wszystko, co, miałem, ale nadal jestem w stanie oddychać wolnością i swobodą. Nigdy nie zapomnę ducha prawdziwej ludzkości Brytyjczyków."

8 listopada, tego samego roku ukazuje się artykuł o tytule "Polish expression of thanks", który opisuje, z jaką wdzięcznością lokalny szpital spotkał się ze strony polskiego pacjenta. "Nie mogę przegapić okazji, by wyrazić mój największy podziw i moją wdzięczność dla sióstr i pielęgniarek za ich uprzejmość i odwagę. Widziałem, z jakim współczuciem i troską traktowały pacjentów, jak starały się odgadywać ich potrzeby i uwzględniać ich prośby."

Autor listu kontynuuje pochwały dla pielęgniarek i lekarzy. Nie może nadziwić się temu, że kiedy Londyńczycy idą już spać, te biedne kobiety "niechronione w żaden sposób, kontynuują wspaniałą pracę z niezachwianym spokojem i niezrównaną odwagą." Na koniec pada zdanie: "Wielka Brytania powinna być dumna, że ma takich obywateli." W późniejszych wydaniach gazety The Palmer Green and Southgate Gazzete nie odnaleziono jednak żadnej odpowiedzi na ten list.

Z pewną ironią skierowaną wobec Polaków w artykule Enfield Weekly Herald z dnia 25 lipca 1947 czytamy, że pan F. West – reprezentant lokalnych piekarzy – przemówił na spotkaniu Wood Green i Southgate Employment Committee. Wyrażając swoją negatywną opinię na temat zatrudnienia Polaków, spotkał się z opozycją prezesa Roberta Granta, który utrzymywał, że taka taktyka nie będzie akceptowana, gdyż decyzja o ich najmowaniu do pracy była podjęta przez Ministerstwo.

Pan West mimo wszystko kontynuował swoją mowę: "Jeśli kiedykolwiek miałeś kontakt z nimi tak jak ja, nie chciałbyś ich zatrudniać w jakimkolwiek biznesie. Ich przyzwyczajenia są ohydne a do tej pory spotkałem wielu Polaków, ale nie więcej niż dwóch można nazwać człowiekiem." Jednak to jeszcze nie koniec, gdyż Pan West przytacza momenty ze swojego życia, w których to spotkał Polaków, mówiąc: "Kiedyś będąc w Blackpool mogłem z łatwością powiedzieć, gdzie są Polacy, ponieważ – bez wyolbrzymiania – mogłem czuć ich zapach na mile." Pan West twierdzi, że jak najbardziej jest za tym, żeby wspierać uchodźców, ale "Polacy są dla nas większym zagrożeniem na czarnym rynku niż nawet nasze własne nieroby." Jak podaje gazeta Pan West spotkał się również z aprobatą Pani Bolster, która dodała: "Dobrzy Polacy byliby we własnym kraju."

Życie dla innych – lata dziewięćdziesiąte

Podczas poszukiwań lokalnej prasy odnaleziono krótka wzmiankę z lat dziewięćdziesiątych dotyczącą tylko jednej osoby – Henryka Baranowskiego, który przez całe życie dotrzymywał złożonej Bogu przysięgi, pomagając nieszczęśliwym dzieciom. Oto pierwszy artykuł ukazuje się 22 listopada 1990 roku w Enfield Gazette i mówi o pracownikach socjalnych, którzy spotykają się z papieżem. "Pracownicy Winchmore Hill zostali rozpoznani przez papieża za ich oddanie wobec poszkodowanych i niepełnosprawnych dzieci." Henryk Baranowski i jego żona Gladys zostali zaproszeni przez Jana Pawła II na prywatną audiencję do Watykanu. Celem Baranowskiego było wyremontowanie 200 letniego pałacu w Luberadzu, koło Warszawy i utworzenia tam szkoły muzycznej dla niewidomych dzieci. Sam zdołał kupić pałac, co ustanowiło go pierwszym właścicielem tej posiadłości od czasu, kiedy komuniści przejęli ją po drugiej wojnie światowej.

Z artykułu wydanego 18 listopada 1993 roku w tej samej gazecie dowiadujemy się, że Baranowski osiągnął swój cel i wraz z księciem Kent pojechali do Polski na otwarcie szkoły. Projekt został zrealizowany dzięki ogromnej pomocy Brytyjczyków. "Polish war ace dies on the brink of his lifetime dream" - tak brzmi tytuł kolejnego artykułu wydanego dnia 10 lutego 1994 roku. Tydzień wcześniej Henryk Baranowski umiera na zawał serca mając 78 lat, a razem z nim niepohamowany charakter, bohater i oddany dzieciom człowiek.

c.d.n.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 1

Scott_David
4 693
Scott_David 4 693
#129.10.2010, 10:07

E tam nic ciekawego. Co odkryli ze wszedzie sa jacys rasici niezlaezeni od czasu. Dodam ze nie ma to zanczenia czy to czas czy miejsce zawsze znajdzie sie ktos anty do kogos taka jest natura ludzka i zreszta nie tylko ludzka zwierzeta postepuja tak samo.