Barack Obama występuje w Kongresie, Demi Moore chwali swojego męża, Gordon Brown przygotowuje się do wyjazdu, a Basia, skądś z Polski, idzie do okulisty. W Belfaście nie można pić wody z kranu, a na lotnisku im. George`a Besta odwołano lot do Londynu. Wszystkiego można dowiedzieć się z Twittera, najpoważniejszego konkurenta Facebooka, nazywanego też narzędziem do mikrobloggingu.
Twórcy Twittera (z ang. tweet-szczebiotać), którzy w tej chwili negocjują możliwość odkupienia komunikatora przez Google, Evan Williams, Jack Dorsey i Biz Stone z USA wymyślili rzecz bardzo prostą: zalogowany użytkownik ma odpowiedzieć na jedno tylko pytanie, co w danej chwili robi.
Nie może się jednak rozpisywać – musi zmieścić się w 140 znakach, czyli w mniej więcej tylu, ile ma zwykły sms. Wydawałoby się, że nikogo nie zainteresuje czyjeś 140-znakowe sprawozdanie z przebiegu dnia. Nic bardziej mylnego. Pisarze, aktorzy i wreszcie prezydenci całego świata nagle rzucili się do Twittera. I tweetują.
Tweet NASA i Stefana
Po zalogowaniu się na stronę Twittera, użytkownik wybiera osoby, których statusy chce widzieć. Mogą to być osoby prywatne, ale też i bardzo znane.
Od tej chwili będą przez jego ekran przepływały uaktualnione statusy tych wybranych, aktorów i polityków, biur wyborczych prezydentów (pracownicy Gordona Browna tweetują pod nickiem "downingstreet", prezydenta USA po prostu pod "Barack Obama"), pisarzy, poetów i zwykłych śmiertelników.
Mogą to też być instytucje. Rząd Izraela był pierwszym rządem na świecie, który przeprowadził konferencję, zapraszając twitterowców do wysyłania komunikatorem pytań dotyczących walk w Gazie. NASA uaktualnia co chwilę informacje na temat stosowanych przez siebie technologii i badań – dużo częściej niż na własnej stronie internetowej.
Reporterzy z ulicy
Twitter pozwala na to, by po zainstalowaniu specjalnego programu w telefonie komórkowym czy komputerze, uaktualnione statusy wybranych przez użytkownika osób napływały w czasie rzeczywistym. Oznacza to, że jeśli Demi Moore napisze, że zaraz wystąpi z młodocianym mężem w CNN, to faktycznie stanie się to zaraz.
Można również w twitterowej wyszukiwarce wpisać np. nazwę miejsca – wtedy zaczną spływać statusy osób, które się w nim znajdują. Dzięki Twitterowi, nie tylko reporterom, BBC w czasie szczytu G20 zbierała informacje o wydarzeniach dziejących się jednocześnie w różnych miejscach, gdy przez Londyn przetoczyły się protesty.
To zwykli ludzie wpisywali 140 znakowe informacje na temat tego, co widzą, a wychwytywali to nie tylko ich bliscy i znajomi, ale i redaktorzy mediów. Jak powiedzieli pracownicy BBC, Twitter zrewolucjonizował ich pracę.
"Koniec z linearnym przekazem" mówili tuż po G20. To może być, co prawda, zła wiadomość dla dziennikarzy, ale dobra dla samych mediów, którym zależy na szybkości i rzetelności informacji oraz różnorodności relacji.
Frustraci i ich statusy
Twitter ma już trzy lata. Do Polski dociera dość powoli, gdzie uważany jest wciąż za elitarny, może dlatego, że nie został, w przeciwieństwie do Facebooka, przetłumaczony jeszcze na język polski (jego bliskim odpowiednikiem jest blip.pl).
Można jednak na Twitterze znaleźć polskie profile – najczęściej należące do reklamujących się tą drogą firm, wyczuwających trendy społeczne. Polscy politycy nie tweetują.
Zaczynają się jednak rozlegać głosy niechętnych tweetowaniu. Pojawiły się teorie, że Twitter i inne tego typu aplikacje to rozrywka biednych i zakompleksionych, którym się wydaje, że świat jest zainteresowany tym, co się dzieje w ich szarym życiu. Że status aktualizują tak naprawdę tylko samotni frustraci.
Poza tym, zdarzają się w Twitterze profile fikcyjne, co oznacza, że jeśli użytkownik nie zastrzeże swojego profilu i dostępu do informacji o sobie (która wcale nie musi być podana), jego zmieniający się status mogą śledzić firmy marketingowe, podszywające się pod prywatne osoby, by potem nękać go reklamami.
Twitter zamiast historii?
Może jest tak, że ktoś kto woli uaktualnić swój status i monitorować, co słychać u innych niż iść na spacer w słoneczny dzień, może mieć problemy z tradycyjną komunikacją z ludźmi. Ale Twitter to też rodzaj komunikacji. Tyle, że nie w cztery oczy.
W dzisiejszym świecie błyskawicznie rozwijających się technologii komputerowych i tęgich umysłów młodych i wybitnych informatyków, którzy miewają, jak mówią badania, cechy autystyczne, trzeba będzie zredefiniować zjawisko komunikacji międzyludzkiej.
Twitter zdobył w Wielkiej Brytanii taką aprobatę społeczną, że przez moment pojawiały się pomysły i to pochodzące z kręgów edukacyjnych, że to właśnie Twittera należy uczyć w szkołach zamiast, na przykład historii drugiej wojny światowej, która odbierana jest jako zamierzchła przeszłość, nie mająca żadnego związku z rzeczywistością.
To oczywiście jest przesada, ale pokazuje, jak komunikator internetowy może zmienić nie tylko teraźniejszość i przyszłość, ale i przeszłość – a Twitter, czy chcemy czy nie, stał się fenomenem.
Komentarze 10
Wlasnie skonczylem robic kupe. Get a life!!
Wlasnie przeczytalem co skonczyles robic! Wow!!!
świat powoli wydaje się chylić ku końcowi. Na szczęście to tylko świat ludzi
Mazio, weź się nie wygłupiaj! Nie róbmy dramatu z głupiej zabawy!
Twitter opanowal swiat lata swietlne temu, a emito lata swietlne za Obamami;P.