Polki cieszą się dużym powodzeniem wśród Anglików, dlatego też coraz częściej dochodzi do polsko - angielskich ślubów. Ktokolwiek ma takie plany, musi właściwie przygotować się do małej walki z biurokracją i samą organizacją takiego przedsięwzięcia.
Planowanie
Patrycja i Chris poznali się w ekskluzywnym hotelu, w którym razem pracowali. Po 1.5 roku zamieszkali ze sobą, po 2 latach - postanowili się pobrać. Co sprawiło, że przyszła para młoda zdecydowała się na organizację ślubu w Polsce? "Tradycją jest też, że ślub powinien się odbyć w domu panny młodej" – mówi Patrycja. "Poza tym uważam, że jest to doskonały moment, żeby połączyć dwie kultury. Anglicy będą mogli poznać w końcu kawałek pięknego kraju."
Chris, narzeczony Patrycji był już na polskim weselu i wiele rzeczy go zaskoczyło. Po pierwsze ceremonia odbyła się w kościele, a nie w urzędzie i zrobiła na nim ogromne wrażenie. Zdziwiło go również, że do kościoła para wchodzi razem i to, że po ceremonii obsypywana jest pieniążkami, a nie ryżem. Spore zainteresowanie Chrisa wywołało to, że ostatnią noc przez ślubem państwo młodzi muszą spędzić osobno i że pan młody przyjeżdża po przyszłą żonę, a rodzice udzielają im błogosławieństwa...
Na papierze
Wbrew pozorom załatwianie formalności i potrzebnych dokumentów nie jest bardzo uciążliwe. Pierwsze swoje kroki należy skierować do kościoła i tam zasięgnąć języka. Jeżeli przyszły mąż nie należy do tego samego kościoła, nie musi składać przysięgi, a błogosławieństwo i sakrament małżeństwa dostaje tylko osoba należąca do kościoła katolickiego. Patrycja planuje, że jej narzeczony złoży jednak przysięgę i to po angielsku: „Jak mówisz we własnym języku, to ważysz każde wypowiadane słowo.” Jedynym dokumentem potrzebnym do zawarcia związku małżeńskiego jest dokument chrztu przetłumaczony na język polski. Przy podpisie obecny musi być tłumacz przysięgły.
Do Urzędu Stanu Cywilnego trzeba przedstawić Akt Urodzenia i przetłumaczony dowód tożsamości. Tłumaczenie takich dokumentów ma pewną datę ważności – akt chrztu jest ważny do 1.5 miesiąca, dowód – do 3 miesięcy. Patrycja planuje, że zda te dokumenty miesiąc przed ślubem.
Cała ceremonia odbędzie się w kościele w Giżycku, w parafii, w której wychowała się przyszła panna młoda. Tak się składa, że proboszcz był w Stanach i Patrycja ma zamiar poprosić go, żeby dodał parę słów po angielsku. Wstępne ustalenia zakładają, że goście przyjadą do Polski 2 dni wcześniej i wynajętym autokarem udadzą się do hotelu. Podczas pobytu będą na nich czekać atrakcje Giżycka, w tym rejs po Mazurach. Patrycja tłumaczy: "Zaprosiliśmy około 150 osób. Koszty organizacji ślubu i wesela to około 9000 funtów. Angielscy goście przyjadą na własny koszt i sami pokryją koszty wynajmu hotelu na jeziorem, ale są do tego przyzwyczajeni. Wszystko będzie dla nich zorganizowane."
W polskim stylu
Patrycja zapewnia, że wesele będzie niespodzianką dla Anglików, którzy mają inne tradycje związane z tą uroczystością. Na pewno nie obejdzie się bez weselnych zabaw tj. kareta, krzesełka, wózkowe czy oczepiny. Wielkie nadzieje pokładane są w orkiestrze: "Znamy ich od lat i zawsze grają na weselach w mojej rodzinie, dlatego wiem, że będzie mnóstwo przyśpiewek. Mam nadzieję, że uda mi się namówić ich na jakieś teksty angielskie. Poza tym na stole będą małe śpiewniki, żeby wszyscy mogli przyłączyć się do wspólnej zabawy" – opowiada główna organizatorka. Planowana jest też mała niespodzianka dla polskich gości. Na stole będą na nich czekały prezenty, dla panów - buteleczka whisky, dla pań – czekoladki. To z kolei zwyczaj typowo angielski. Na koniec każdy dostanie kawałek tortu i ciasta. Drugi dzień zaplanowany jest nietypowo – barbeque w angielskim stylu, czyli szwedzki stół w nastrojowej mazurskiej scenerii.
Przysięganie
Alicja, która na co dzień zajmuje się listą płac w firmie w Blackpool, ślub ma już za sobą, ale nie jest pewna, czy jest mężatką.
Ślub marzeń na Fidżi
Organizacja wesela w Anglii jest kosztowna, a Alicja nigdy nie marzyła o takiej uroczystości, dlatego też wraz z narzeczonym postanowili wziąć ślub na Fidżi. Wszystko zostało przygotowane zgodnie z przepisami angielskimi i polskimi. Oba urzędy stwierdziły, że taki związek będzie uznany i nie trzeba go nigdzie indziej rejestrować.
Alicja udała się do Urzędu Cywilnego w Krakowie, aby upewnić się, że małżeństwo zawarte na Fidżi będzie ważne: „Wypełniłam wszystkie formularze, przysięgłam przed urzędnikiem, że jestem stanu wolnego i udałam się na Fidżi.”
W tym samym czasie Alicja chciała zmienić dowód osobisty na nowy. Jednak w związku ze ślubem w czerwcu doradzono jej, aby z tym poczekała. Alicja opowiada: „Aby zmienić dowód osobisty, muszę zarejestrować związek w Polsce, nie tylko mieć tłumaczenie przysięgłe certyfikatu małżeństwa. Inaczej dowodu nie uzyskam. Okazało się, że bez polskiego dowodu nie przedłużę paszportu, więc z powrotem udałam się do Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie zabrano mi jedyny oryginał certyfikatu.”
Jako żona czy nie-żona
Niestety, polski urzędnik dopatrzył się błędów. Numer certyfikatu był przybity na górze, a nie w wyznaczonej rubryce i brakowało pieczęci Apostille. Rozgoryczona Alicja dodaje: „To, że mam wpisane 39 a nie 29 lat nikt już nie zauważył. W każdym razie po kilku miesiącach się dowiedziałam, że małżeństwa zarejestrować nie mogę, póki nie uzyskam pieczęci. Więc co tu zrobić? Wracać na Fidżi?”
Dziewczyna zaproponowała więc, że weźmie jeszcze raz ślub cywilny w Polsce, ale wtedy usłyszała, że ... już jest mężatką! „Więc jestem czy nie jestem?” - denerwuje się Alicja. „Najśmieszniejsze jest to, że ja wcale małżeństwa nie muszę rejestrować w Polsce, bo powinno być uznane, rejestracja jest tylko po to, aby uzyskać dowód i paszport.” W końcu kobiecie udało się uzyskać zwrot oryginału certyfikatu, a agencja, która organizowała ślub, wysłała go z powrotem na Fidżi po pieczątkę. „Mam kompletnie dość biurokracji. W styczniu jadę do Wenezueli i sprawa z paszportem stała się bardzo poważna. Nie wiem, jakim cudem rząd polski łudzi się, że emigranci wrócą do domu. Takie sytuacje zupełnie zniechęcają” ¬- dodaje.
Łączenie
Ania i Stefan od sierpnia zeszłego roku są już szczęśliwym małżeństwem. Zorganizowali małe wesele w gronie przyjaciół i rodziny na krakowskim rynku poprzedzone zawarciem związku małżeńskiego w Urzędzie Stanu Cywilnego w Newcastle upon Tyne.
Po angielsku w Anglii
Ślub cywilny w Anglii okazał się przedsięwzięciem bardzo łatwym do zrealizowania. Potrzebne do tego były akty urodzenia, które nawet nie musiały być przetłumaczone oraz dokumenty potwierdzające tożsamość i adres. Parę tygodni przed ślubem narzeczeni odbyli rozmowę z przedstawicielem Urzędu Stanu Cywilnego, podczas której wypełnili niezbędne formularze. „Musieliśmy również odpowiedzieć na pytania potwierdzające prawdziwość naszej znajomości, co urzędnik tłumaczył ochroną przed ślubami zawieranymi tylko dla uzyskania prawa pobytu w Anglii” – dodaje Ania.
Po polsku w Polsce
Główna uroczystość odbyła się w kościele Św. Anny w Krakowie. „Oboje jesteśmy katolikami i chcieliśmy mieć ślub w kościele” – opowiada Ania. Stefan nauczył się przysięgi po polsku. Ksiądz, chcąc mu pomóc, pokazał mu tekst przysięgi i pan młody przeczytał ją bezbłędnie. To panna młoda o mały włos nie powiedziała „i nie dopuszczę cię aż do śmierci”. ¬¬„Okazało się, że Stefan lepiej zna polski ode mnie” – śmieje się Ania. Nie obyło się bez niespodzianek – 3 tygodnie przed uroczystością nastąpiła zmiana lokalu. Poprzednia restauracja nie wywiązywała się prawidłowo ze wstępnej umowy, a kontakt z nią był utrudniony ze względu na odległość. Manager Restauracji Tetmajerowskiej wziął na siebie odpowiedzialność i podjął się organizacji przyjęcia. Nie było orkiestry, ale na boku przygrywał pianista, co okazało się świetnym rozwiązaniem. Polscy znajomi Ani zaczęli wyśpiewywać wszystkie tradycyjne polskie piosenki, co bardzo spodobało się Anglikom. Ania była zadowolona, że wielu z nich miało okazję po raz pierwszy przyjechać do Krakowa i poznać to miasto. Niektórzy zrobili sobie 3-tygodniowe wakacje z dziećmi, pojechali w góry. Ci, którzy przyjechali, dobrze wykorzystali ten czas. „Czas podczas ślubu mija bardzo szybko. Chciałabym mieć go więcej, aby porozmawiać z bliskimi podczas uroczystości...” – mówi Ania.
Wydaje się, że w małżeństwie z obcokrajowcem można napotkać takie same problemy jak w małżeństwie z rodakiem. Najważniejszą rzeczą jest czerpanie z innych kultur i uszanowanie tradycji. Reszta sama się ułoży.
Komentarze 7
"„Musieliśmy również odpowiedzieć na pytania potwierdzające prawdziwość naszej znajomości, co urzędnik tłumaczył ochroną przed ślubami zawieranymi tylko dla uzyskania prawa pobytu w Anglii” – dodaje Ania."
czy to bylo przed 2004 r.?
nie dopuszcze cie az do smierci dobre (myslicie ze miala kogos na boku)
tipsy zelowe,solara,blad wlosy,12 swiadect z podstawowk,IQ szympansa,BMW,nick,addidas itp,itd...ABDULL!!! HASSAN!!! AHMED!!! KOCAM cie:*******
hehehe troche nie na temat..
ciekawi mnie kiedy dojdzie do nowej fali rozwodow polsko-brytyjskich....problemy postana w chwili jak pojawia sie dzieciaki.baba w domu-chlop w kanjpie(forever n ever 24/7)
Widzisz Glasgowigian, z takimi wlasnie kobietami ty masz do czynienia ... z naiwnymi blondynkami ktore wola Szkotow niz Ciebie!!
ale Nie przejmuj sie gdyz takie łosie jak ty tez znajduja partnerki.
Szkoda tylko, ze jest was tak wielu w Glasgow. Czasem wstyd sluchac przeklenstw, obgadywan a najgorzej jest patrzec na cwaniczkow, co to z pod mamusiowego dachu przyjezdzaja i sie wymadrzaja...
albo nadal z mamusia mieszkaja bo przywiezli ja ze soba tutaj... oj jest takich troche dookola.