Setki zapisanych stron w zeszytach, tysiące godzin spędzonych na obserwacji zawodników. Tak wygląda zawód Bartka. Zawód, który dla wielu ludzi jest pasją.
Bartek ma 22 lata. Pochodzi z okolic Dębicy. Już od wczesnych lat dziedziństwa interesował się sportem i co za tym idzie, piłką nożną. Jego fascynacją były również gry. Połączenie miłości do sportu i słabości do gier komputerowych zaowocowało. Bartek zaczął grywać w Championship Manager (CM). Grę, która bazując na tysiącach czynników, pozwala na prowadzenie i zarządzanie drużynami piłkarskimi – od tych z czołówki światowych tabel, aż do tych z najniżyszch lig krajowych. Wszystko do złudzenia przypomina realny świat. Żeby tak było, pracują nad tym setki, a czasem i tysiące ludzi – fanów piłki, analityków, menadżerów, informatyków. Tym co wyróżnia Bartka Lenczewskiego, jest fakt, że w wieku 21 lat został szefem polskich konsultantów gry Championship Manager, a do pracy dojeżdża kolejką do londyńskiego Wimbledonu. Bo Bartek mieszka w Londynie, od kilku lat.
Początki
Wirtualna przygoda z piłką zaczęła się jeszcze w 1998 roku, kiedy jako nastolatek grywał w CM kilka godzin dziennie. Jednakże im dłużej grał, tym częściej zauważał błędy, które toczyły grę. Gra polega na jak najbardziej realistycznym odwzorowaniu prawdziwego świata piłki nożnej. Czuwają nad tym ludzie, którzy analizują wszystkie cechy zachowania realnych zawodników na boisku i poza nim. Pozwala to stworzyć namiastkę świata sportowego. Zwyczajnym ludziom pozwala natomiast wejść w rolę menadżera i trenera drużyny piłkarskiej. To jest tajemnica sukcesu gry. Niestety, polska liga piłkarska nie została odwzorowana na tyle solidnie, żeby wyniki ze świata wirtualnego zgadzały się z tymi realnymi. Bardzo często w grze wygrywały drużyny słabe. W normalnym świecie nie do pomyślenia. Właśnie to denerwowało Bartka najbardziej. "Zacząłem zgłaszać błędy do producenta gry" – opowiada. "Gromadziło się tego coraz więcej i więcej. Producent zdecydował w końcu, że skoro jestem tak zaangażowany w grę, to może zostanę jednym z polskich konsultantów".
Siła wyrzeczeń
Było to w 2007 roku. Polskich konsultantów było wtedy pięciu, a Bartek był najmłodszy. Szybko okazało się, że pozostali konsultanci są tak samo wirtualni jak gra CM – nie zgłaszali poprawek do gry, a jeżeli już poprawiali jakieś kryteria, to nie kierowali się obiektywizmem, ale lokalnymi sympatiami. Producent gry postanowił to zmienić i przeorganizował system. Rok później Bartek był już szefem dwudziestki solidnych konsultantów na Polskę (dziesięciu kolejnych czeka w kolejce). To dzięki nim w najbliższym czasie pojawią się kolejne odsłony CM oraz, jak zdradza nam Bartek, wersja Championship Managera, będzie odświeżana co miesiąc – pozwoli to na jeszcze lepsze urealnienie gry. Za namową Bartka, szef firmy produkującej grę, zdecydował się także na poszerzenie wirtualnego światka piłkarskiego Polski o drugą ligę – jednym słowem jeszcze więcej pracy i jeszcze więcej wyrzeczeń. "Oprócz pracy konsultanta, mam normalną pracę" – zdradza. "Pracuję jako inżynier w firmie, która projektuje i wyrabia na zamówienie maszyny typu CNC. A do tego poświęcam kilka godzin dziennie na doskonalenie gry."
Tajemnicza baza danych
Niektórzy za zeszyty z notatkami Bartka sprzedaliby swoich rodziców. Są bowiem tam takie informacje, których nie znajdzie się nawet w klubowych kartach zawodników. Bartek razem z dwudziestką swoich współpracowników, każdego zawodnika rozkłada na czynniki pierwsze. Każde, nawet najmniejsze zachowanie, jest od razu notowane. Każde zagranie, każdy grymas na twarzy, mogący świadczyć o tym, że zawodnikowi właśnie coś przestało się podobać, a co za tym idzie, jego morale zaczyna słabnąć. O tym wszystkim chciałby wiedzieć niejeden trener. Odkąd szkoleniowiec Evertonu oficjalnie przyznał się, że korzystał z bazy danych Championship Managera, zaczęto doceniać wiedzę takich ludzi jak Bartek.
Bezcenna pomoc
"Kiedyś skontaktował się ze mną jeden z selekcjonerów z polskiej, drugiej ligi piłkarskiej, żebym pomógł mu w znalezieniu angielskich zawodników do transferu" – uchyla rąbka tajemnicy Bartek. "Również jeden ze szkockich klubów korzystał z mojej wiedzy podczas transferu zawodnika z Polski" – uśmiecha się tajemniczo. Do oficjalnej znajomości z Bartkiem Lenczewskim, przyznaje się natomiast łowca talentów Legii Warszawa, Marek Jóźwiak – o czym rozmawiają jest chyba jasne… Bartek pomaga również swojemu klubowi w Polsce. W ostatnim czasie, dzięki pieniądzom zebranym przez Bartka, klub Wisłoka Dębica, najstarsi Biało-Zieloni w Polsce, dostali nowy sprzęt – od piłek po skarpetki.
Jeśli zatem chcesz zostać współpracownikiem Bartka, a piłka nożna nie ma dla Ciebie tajemnic, napisz do niego maila: szkodi94@gmail.com.
Komentarze 4
Jak sie tak dobrze zna na polskiej pilce (i nawet z twarzy czyta...) to moze by zaczal z prokuratura wspolpracowac. Tyle ze wtedy nie byloby czego "urealniac"
Takie hobby to niesamowicie przyjemny pożeracz czasu. Chetnie pozbyłbym się Fotball Manager 2008 w polskiej wersji językowej. Zainteresowanych proszę o kontakt gg8623488
Bartek - byle fryzjer o ksywie FRYZJER , więcej wie o piłce w Pomrocznej jak Ty , potrafił ustalać wyniki całych kolejek a nie jakiś tam pojedynczych meczyków , więc Twoja wiedza jest po prostu gówno warta.
Fryzjer to dla mnie czlowiek-legenda. Jakby istniala nagroda imienia Nikodema Dyzmy, albo Nobel w dziedzinie korupcji, to mialby ja z miejsca.
Zwykly fryzjer ze wsi, dobrze po szescdziesiatce, bez zadnych koneksji i znajomosci, biedny, nawet bez telefonu stacjonarnego w domu, ustawia wszystkie wyniki polskiej ekstraklasy pilkarskiej. A maly klubik pilkarski, ktory sobie sam tworzy wprowadza do pierwszej ligii w ciagu trzech-czterech lat od zalozenia.
Po prostu gosciu ma miszcza :))
Zgłoś do moderacji